Rozdział Trzeci - Attachment

61 13 10
                                    

Mijały tygodnie i całe to posiadanie współlokatora nie było takie złe. Niby Minho miał spać na kanapie w salonie, ale i tak co noc znajdował sobie miejsce na łóżku w sypialni, a Jonghyun dzięki temu budził się bardziej wypoczęty i nie przeżywał co rano szoku związanego z pojawieniem się Choi.

Czasami udawało im się zjeść razem śniadanie, chociaż było to rzadkie zjawisko, bo Żabol lubił spać do południa, a budziki nie robiły na nim zbyt dużego wrażenia. Zazwyczaj rozmawiali przy obiedzie, którym niemal zawsze było coś zamawiane na wynos z pobliskich knajpek.

No cóż, nie można ukrywać, że mistrzami kuchni nie byli. Dlatego, kiedy jednego dnia chcieli zrobić na obiad prostą pierś z kurczaka z ryżem i jakimś sosem, skończyło się na przypalonym obiedzie i zdemolowanej kuchni. Od tamtego czasu domowy obiadek zjedli dwa czy trzy razy, kiedy Kibum łaskawie przyszedł im coś ugotować, bo mięli zjeść obiad w piątkę. Młodszy Kim zdecydowanie lubił, kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik (chyba, że wychodził na miasto w koszuli) i wyganiał ich jak najdalej od pomieszczenia, żeby przypadkiem nic nie zdemolowali i każdy zjadł coś pożywnego.

Jjong nigdy nie spodziewał się, że załapie z biznesmanem takie porozumienie. Fakt faktem, młodszy był czasem irytujący i zbyt pewny siebie. Kim zdecydowanie nie lubił, kiedy traktowano go jak kolejną łatwą panienkę, której wystarczy pomachać portfelem i dobrze zbudowanym ciałem, żeby wskoczyła do łóżka. Na szczęście były to tylko głupie żarty, z których na koniec będą się śmiać.

Przynajmniej on odbierał to jako żart.

Mimo wszystko nie potrafił nazwać Choi przyjacielem. W głowie miał zakodowane, że przyjacielem jest ktoś kto zostanie z tobą na całe życie, nieważne czy będziecie mieszkać na dwóch końcach miasta, kraju, kontynentu czy świata. A on wyraźnie dał Minho do zrozumienia, że po dwóch miesiącach mają o sobie zapomnieć, jakby nigdy się nie spotkali.

Mimo to biznesmen troszczył się o niego lepiej niż Jinki, Kibum i Taemin razem wzięci, głównie dlatego, że był na miejscu. Dbał o to, żeby po powrocie idola do apartamentu było coś ciepłego do zjedzenia, przypominał o grafiku, potrafiąc mówić o czymś co piętnaście sekund byle by nie wyleciało to Jjongowi z głowy.

Poza tym pilnował co wieczór żeby się nie przeziębił. Nawet jeśli samemu chciał spać o pierwszej w nocy, o której zazwyczaj chodził spać starszy, to pomimo zmęczenia, narzucał mu na ramiona szlafrok i nie pozwalał stać na balkonie zbyt długo. Siedział wtedy na fotelu i patrzył na sylwetkę domownika, pilnując czy ten nie trzęsie się lub nie przeżywa chwili słabości.

Kiedyś przyłapał go raz, jak ten bezwładnie osunął się na ośnieżone kafelki, którymi wyłożony był balkon, zwijając się w kłębek i płacząc. Najwyraźniej Kim nawet nie zorientował się, że wyższy wniósł go do środka, ułożył na łóżku i gładził po plecach powtarzając coś uspokajającego, dopóki ten nie zasnął.

Poza tym rygorystycznie pilnował picia alkoholu, nie pozwalając Jonghyunowi na przeholowanie z napojem wyskokowym, ratując go przed kacem. Wyrzucał wszystkie znalezione paczki papierosów, które czasem znajdował w kieszeni płaszczu idola. Potem udawał, że o niczym nie wie, a starszy nabierał się za każdym razem na grę aktorską współlokatora.

Dlatego wolał nawet nie myśleć o tym, że jeszcze trochę, a będzie musiał zapomnieć o Choi, kiedy ten wróci do swojego życia. Za każdym razem kiedy przebiegało mu to przez myśl, w jego oczach zbierały się łzy, a dłonie zaczynały drżeć.

Nie rozumiał tylko dlaczego tak się dzieje.

†††††

Jonghyun znów po przebudzeniu był mocno zaskoczony. Bynajmniej nie dlatego, że za jego plecami leżał lokator. Było na odwrót, bo Minho nie było ani na łóżku, ani na podłodze, ani w pokoju, a druga strona łóżka była zimna i gładka, jakby Choi w ogóle nie przyszedł w nocy.

Niechętnie przetarł oczy i podniósł się z łóżka, próbując wmówić sobie, że biznesmen wcale nie został częścią jego rutyny. W pierwszej kolejności skierował się do łazienki, żeby po załatwieniu porannej toalety pójść do kuchni i wypić mocną kawę (albo herbatę, bo puszka z mieloną kawą była pusta od miesiąca, a on za każdym razem zapominał wejść do sklepu). Jednak tam czekało na niego kolejne zaskoczenie.

Na stole stała aromatyczna kawa, talerz z puszystymi naleśnikami, najróżniejsze kanapki, sadzone jajka z bekonem i cała masa innych śniadaniowych pyszności. W szafkach grzebał Żabol, klnąc co chwilę pod nosem na dziwny rozkład i brak "pieprzonych talerzyków".

A Kim nie był w stanie zrobić nic poza wpatrywaniem się tępo w lokatora, myśląc, że nadal śpi. Zdążył się nauczyć, że Minho nie budził się wcześniej niż on i tylko czasem dawało się go obudzić o godzinie wcześniejszej niż jedenasta. Więc jakim cholera cudem, ten stał tu i wyglądał jakby nie spał już dobre kilka godziny.

-Co tu się... -Wymamrotał cicho pod nosem, nie wiedząc co ma zrobić.

-Oh- Choi podskoczył zaskoczony, ale zaraz odzyskał takt i obrócił się do domownika. -Dzień dobry, Hyung.

W tym momencie Jjong był niemal w stu procentach przekonany, że nadal śpi. Byli w tym samym wieku, z jednego rocznika i dzieliła ich różnica paru miesięcy. Zdarzało się, że Kibum powiedział do niego "Hyung", chociaż również był jego rówieśnikiem, ale to zdarzało się dwa czy trzy razy w roku, na gwiazdkę, w urodziny starszego Kima i czasem w sylwestra, jeśli młodszy mocno się schlał i zaczynał składać wszystkim życzenia. Jednak idol nigdy nie przypominał, żeby ten Choi Minho, który rzekomo stał teraz przed nim, powiedział do niego po imieniu, a co dopiero "Hyung".

-Jinki Hyung wczoraj dzwonił i powiedział, że odwołali ci dzisiejsze nagrywki i przełożą je trochę, bo mają zaczynać ten remont- wytłumaczył szybko, myśląc, że milczenie starszego spowodowała złość.

-Kiedy?

-Byłeś pod prysznicem... No więc wyłączyłem twój budzik i ustawiłem sobie swój... No... Mistrzem kuchni nie jestem więc zamówiłem to w restauracji na dole... Ale kawę zrobiłem sam- biznesmen zaczął zarzucać Kima kolejnymi informacjami. -No i... Chciałem to rozstawić w jadalni, ale stół jest tak ustawiony, że ledwie się przy nim siedzi, no i cały zawalony tekstami, poza tym zawsze najpierw przychodzisz do kuchni więc jest tu i...

-Ale po co?- przerwał mu, nadal zbity z tropu.

-Oh... No bo... To tak w formie pożegnania- wytłumaczył się.

-Pożegnania?

-No... Znów mnie przyjęli i odzyskałem dom, i... Mogę dać ci już spokój, tak jak chciałeś- powiedział, ustawiając talerzyki na stole.

A dokładniej chciał to zrobić, jednak upadły one na kafelki i roztrzaskały w drobny mak, kiedy dostrzegł w oczach Jonghyuna ślady łez. Zaraz potem trzasnęły drzwi, kiedy idol w samym podkoszulku i bokserkach oraz kapciach wybiegł z apartamentu.

A przez umysł Minho przebiegła myśl, że właśnie stłukł coś o wiele cenniejszego niż tylko głupie, porcelanowe talerzyki z ręcznie malowanymi gałęziami kwitnącej wiśni.

~~~~~~~~

Z tego co widzę to zaczęła się ostra drama. Szczerze mówiąc, to po pisaniu tego rozdziału zaraz pisałam kolejny, żeby trochę rozwiązać sytuację, bo bolało mnie serduszko. Co z tego, że przez to siedziałam do 3 w nocy?

Ogólnie kolejny rozdział dam pewnie w poniedziałek, a teraz zostawiam was z trochę przedwczesnym rozdzialikiem, bo nie mogłam się doczekać, żeby go opublikować.

Co do innych książek powoli kończę OnTae i mam idee na opisowe JongTae

The Prince & The FrogDonde viven las historias. Descúbrelo ahora