Rozdział Szósty - Time heals all wounds

56 11 0
                                    

Ta pobudka była zupełnie inna od poprzednich. Przez cały ten czas budził się zmarznięty, niewyspany i samotny. Tego poranka uśmiech mimowolnie pojawił się na jego ustach, kiedy poczuł jak do jego pleców dociska się Minho.

Było mu ciepło, miał wrażenie, że od lat nie spał tak dobrze, a ciepły oddech młodszego owiewający jego ramię i szyję powodował, że po plecach przebiegały mu przyjemne dreszcze. Do tego kiedy dłoń Choi wsunęła się pod jego koszulkę i zaczęła gładzić brzuch, miał wrażenie, że nie leży w doskonale sobie znanym łóżku, w swojej sypialni, a na chmurze, w ich prywatnym niebie, ogrzewany przez niczym nie ograniczone słoneczne promienie.

-Jak się spało, Hyung? -Zamruczał większy, przeciągając się lekko, ale nie wypuszczając drugiego z objęć.

Sam tak właściwie wyspał się doskonale pierwszy raz od dawna. Miał pewność, że starszy zasnął spokojnie, nie wymęczony płaczem i bez koszmarów, więc zamiast czuwać do kosmicznej pory, zasnął chwilę po Jonghyunie, który wypełniał wtedy pokój cichym pochrapywaniem, leżąc wygodnie na ramieniu biznesmena.

Z gardła Kima wydarło się mruknięcie, a ten przewrócił się na drugi bok, wtulając się mocno w drugiego mężczyznę. I wcale nie przeszkadzało mu to, że dłoń, która dopiero co kręciła kółka na jego brzuchu, teraz ostrożnie zsuwała się niżej, zamierzając złapać za jeden z pośladków.

-Nie wstajemy. Śpimy dalej albo przynajmniej leżymy tak do końca dnia- powiedział, nawet nie otwierając sklejonych oczu.

-Zobaczymy co powiesz, jak zacznie ci burczeć w brzuchu- zaśmiał się Choi, ale nie śmiał narzekać.

Oboje doskonale wiedzieli, że tak mogą spędzić resztę życia.

   †††††       

Nigdy wcześniej nie cieszyli się tak z dni wolnych. Oczywiście, każdy potrzebował trochę odpoczynku i nawet jeśli to był jeden dzień w tygodniu (chociaż idol nie zawsze mógł liczyć na takie przyjemności i przed comebackiem lub ważniejszymi występami ćwiczył codziennie), to było to zbawieniem dla większości ludzi pracujących.

Jonghyun jednak nie przepadał za samotnym siedzeniem w domu. Wolał wylewać z siebie siódme poty albo zaszyć się w niewielkim pokoju w którym komponował, niżeli czuć się osaczonym przez pustkę i niby znajome cztery ściany, które były dla niego jak więzienie. Nie chciał siedzieć sam na sam ze swoimi przemyśleniami i całą noc płakać zwinięty w kłębek na łóżku.

Za to Minho był po prostu pracoholikiem. Nawet jeśli miał dzień wolny zabierał pracę do domu. Każde jego święta polegały na zjedzeniu przyniesionych przez matkę pyszności i wypełnianiu papierków z niezdrową ekscytacją.

Jednak teraz to było coś innego. Choi wcale nie ciągnęło do wypełniania tych papierków i najchętniej przeciągałby ten dzień w nieskończoność. Za to idol wcale nie zastanawiał się o której otwierają siłownie, byleby uciec z mieszkania, które powinno być jego azylem.

Teraz wcale nie czuł się zagrożony w apartamencie. Wręcz przeciwnie. Zaleganie na kanapie i oglądanie jakiejś słabej komedii romantycznej nie było jedynie słabym sposobem na oderwanie myśli od niepokoju, a na prawdę świetną formą spędzania czasu, kiedy mógł wygodnie opierać się na młodszym.

Po prostu nagle cały niepokój zniknął, a on poczuł się bezpieczny. Z dala od dręczących go wewnętrznych demonów, w bezpiecznej bańce, zapewniającej ochronę przed wszelkimi obawami.

    †††††     

Wraz z tymi spokojnymi i leniwymi dniami, podczas których mogli odsapnąć w swoich ramionach, przeplatały się te bardziej pracowite niż zazwyczaj. Oczywiście Jonghyun, ku radości niemal całej wytwórni przestał wyciskać z siebie całą energię jaką miał. Ćwiczył tyle ile musiał, a nie tyle żeby się wykończyć. 

Jednak czasami grafik był zbyt napięty i wtedy wracał do apartamentu bardziej zmęczony niż zwykle. Do tego byli w trakcie przeprowadzki i pomimo zmęczenia musieli wszystko pozałatwiać.

Tak też, chociaż Minho nie przynosił pracy do domu, a Jjong nie zostawał po nocach na siłowni, kiedy wnieśli ostatnie kartony do willi, która należała do młodszego, oboje byli wymęczeni tym wszystkim. Mięli dzień wolny, który zamiast spędzić na patrzeniu w sufit i śmianiu się z tego co wydarzyło się przez miniony tydzień, poświęcili na przenoszenie wszystkiego z apartamentu. No wszystkiego poza meblami. 

Odetchnęli z ulgą, kiedy ustawili ostatni karton w przestronnym przedpokoju. Najpierw musieli biegać do apartamentu i znów na parking (bo plan z przeniesieniem wszystkiego do windy, nie wypalił, kiedy okazało się, że po przeniesieniu dwóch kartonów, ktoś uparcie potrzebował pojechać windą na jedno piętro wyżej i z kolejnymi dwoma czekali niemal dziesięć minut, zanim ludzie skończyli jeździć w tą i z powrotem. Nie chcieli też praktykować prób stania na dwóch wysokościach i puszczania jednego kartonu za każdym razem), a potem przenieść wszystko do przedpokoju, a kartony wcale takie leciutkie nie były. Dlatego oboje wylądowali pod drzwiami, śmiejąc się z tego, że przeniesienie rzeczy Kima może być tak męczące. 

-Chcesz to teraz rozpakowywać? -Zapytał Choi, kiedy idol zaczął przeglądać co jest w poszczególnych kartonach i rozstawiać je na oddzielne piramidki. 

-Nie. Chcę znaleźć szczoteczkę, pastę i płyn do kąpieli, a potem zaszyć się w łazience i przygotować do snu- odparł znajdując potrzebne przybory.

-Kibum będzie zawiedziony, że znów nie nakładasz na twarz tych wszystkich kremów i maseczek- odparł, starając się przemilczeć, że pomimo zmęczenia wcale nie zamierzał spać. 

-W tym momencie niezbyt mnie to interesuje. Chcę po prostu spać.

Ruszył na poszukiwanie łazienki, a młodszy zaśmiał się cicho, kiedy usłyszał głośne ziewnięcie. Może nie było przesadnie późno, ale na prawdę byli zmęczeni.

   †††††  

-Mamy wolne, chcę sobie pospać, głupku- mruknął Jonghyun, próbując odgonić od siebie natrętnego płaza, który za cel obrał sobie wycałowanie każdego skrawka jego szyi.

I oczywiście, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że miało to na celu zachęcić go do seksu. No niestety jedynie go to łaskotało i irytowało z powodu przeszkadzania tym w spaniu.

-A zrobiłem ci takie dobre śniadanie~ -usta Choi znalazły się tym razem na uchu starszego, mrucząc coś głębokim i lekko zachrypniętym głosem.

-Trafiłem do alternatywnej rzeczywistości, że umiesz zrobić dobre śniadanie? To może Jinki Hyung nie przewraca się na każdym kroku, a Kibum jest menelem?- Zaśmiał się cicho i niechętnie otworzył oczy.

-Nie. Tak na prawdę kupiłem naleśniki w knajpce kawałek stąd, ale zrobiłem ci kawę i mogę nam zrobić kąpiel- odparł niezrażony, żartami Kima, Minho i postawił na kolanach idola tacę ze śniadaniem.

-Możesz poszukać jakiś fajnych filmów. Mam ochotę posiedzieć cały dzień w piżamie i zamówić jakiegoś fast fooda, a jutro trochę podrażnić tym Key.

Biznesmenowi nie pozostało nic innego jak pogodzić się z tym, że nie namówi Jonghyuna na igraszki przed końcem miesiąca, a tym samym młodszy Kim wygra z nim zakład. No cóż. Najwyżej kupi mu te cholernie drogie i paskudnie brzydkie kapcie od Gucci, bo to przecież dzieło sztuki i nowy krzyk mody.

~~~~~~~~~~ 

W kolejnym rozdziale MOŻE będzie smut, o ile zachce mi się go napisać do końca, bo tak trochę jakby przerwałam go w połowie i tak skończyłam rozdział. Poza tym, to będzie ostatni rozdział, a potem tylko Epilog i kończymy zabawę z JongHo

The Prince & The FrogWhere stories live. Discover now