Rozdział Piąty - Love

60 12 11
                                    

Choi myślał, że nie będzie musiał długo udawać, że pogrążony jest w słodkim śnie. Liczył na to, że Jonghyun lada chwila zaprzestanie gładzenia jego policzka i pójdzie załatwić poranną toaletę, a on będzie mógł odetchnąć, że nie przejrzał jego przykrywki.

Niestety starszy miał inne plany i znów ułożył się wygodnie na poduszce, nadal uparcie wpatrując się w twarz lokatora. Palce z policzka przesunęły się bardziej do przodu i delikatnie zaczęły wplatać w ciemne włosy "śpiącego" mężczyzny, który z całych swoich sił powstrzymywał uśmiech i błogie westchnięcia.

-Wiem, że to ja wymyśliłem ten fragment umowy, że jak wrócisz do swojego życia, to o tym wszystkim zapomnimy, ale... Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo nie chcę zapominać- powiedział cicho Kim, a potem przewrócił się na drugi bok i sam ułożył rękę Minho na swoim boku, dłoń wsuwając pod koszulkę, żeby spoczywała na brzuchu.

Młodszy nie mógł zrobić nic innego jak tylko zacząć kreślić różne wzory na skórze idola, dokładnie zapamiętując układ dobrze zarysowanych tam mięśni. Jednak to już nie jego wina, że jakiś cudem niektóre mogły łudząco przypominać serduszka z inicjałami, jakie drążyli w drzewach we wszystkich amerykańskich filmach dla nastolatek.

†††††

Kolejne dni były z pozoru zwyczajne, a jednak zupełnie nietypowe. Przepełnione ciężką atmosferą, nieprzyjemną ciszą, którą bali się przerwać i bólem.

Ze ścian zniknęły kalendarze. Jonghyun nie chciał odliczać tych pozostałych kilku dni do minięcia dwóch miesięcy, więc kiedy Choi spał, wyrzucił wszystkie przez okno, na ich miejsca wieszając ramki, zakopane na razie w szafie. Dostał je od Taemina, na któreś urodziny, ale leżały nieużyte i puste w szafie. Teraz powpychał w nie wydrukowane na szybko zdjęcia jakichś wakacyjnych widoczków.

Minho co noc wślizgiwał się do łóżka drżącego Kima i obejmował go mocno, szepcząc, że już jest i nigdzie nie odejdzie. Starszy jak za dotknięciem magicznej różdżki uspakajał się, chociaż słowa zapisywane były jedynie w podświadomości, a rano nie pamiętał, że coś takiego miało miejsce.

Jjong co rano powtarzał, że wcale nie chce, żeby biznesmen znikał z jego życia, bo będzie niepełne. Jednak Choi nie usłyszał tego już ani razu, od tamtego poranka, kiedy udawał, że śpi.

Każdego dnia idol robił się coraz bardziej przybity, mimo wszystko mając świadomość tego jak upływa czas. Ostatniego dnia po prostu stchórzył. Wstał z samego rana i zniknął z mieszkania, bojąc się pożegnania. Cały dzień spędził u Kibuma, udając, że śmieje się z komedii które oglądali razem. Key nic nie wyczuł... Albo przynajmniej udawał, na szczęście starszego Kima.

Do apartamentu wrócił w okolicach pierwszej w nocy. Łudził się, że kiedy tylko wejdzie usłyszy "Już wróciłeś, kurduplu? Bałem się, że będę musiał zgłaszać twoje zaginięcie na policję". Jednak przywitała go tylko cisza.

I pustka.

Bo mieszczanie było tak puste jak przed dwoma miesiącami. Nie było ani śladu po rzeczach Choi, tak samo jak samego biznesmena. Tej nocy Jonghyun nie potrafił zasnąć, całą noc obracając się na łóżku, ze świadomością, że rano nie będzie już leżał w ciepłych ramionach Minho, a na powrót zimnej pościeli.

Właśnie tej nocy boleśnie uświadomił sobie, że to nie była przyjaźń ani przywiązanie, a miłość. Zrozumiał jak mocno pokochał irytującego faceta, który pod postacią żaby wdrapał się na dwudzieste piętro apartamentowca, domagając się pocałunku od księcia.

†††††

Tak jak mieszkanie, tak i dni idola były puste i ciche. Nie chciał się odzywać, a kiedy odwiedzali go przyjaciele i pytali się gdzie podział się Choi, wychodził do łazienki, musząc się uspokoić. Jedynie Onew zdawał się rozumieć co się dzieje.

The Prince & The FrogDonde viven las historias. Descúbrelo ahora