38

1.8K 101 8
                                    

Oni krzyczą, ich rozpierają emocję. Ty siedzisz i się wyłączasz. Nie słyszysz o czym mówią, nie wiesz co czują. Liczysz się tylko ty i to co się dzieje w środku, a dzieje się wiele. Wszystko wręcz krzyczy by wyrwać się na zewnątrz, ale kogo obchodzą twoje emocje i odczucia? Sami mają pretensje, że ich nie słuchasz i cię nie obchodzą. Nawet jeśli mają rację, to czy nie tak sami postępują? Jeżeli chcą kogoś zmieniać to powinni zacząć od siebie. Najbardziej bolał ją wzrok jego matki. Patrzyła na nią swoimi zaszklonymi, zbolałymi oczami. Najgorsza była jednak nienawiść jaka wręcz tryskała z jej ciemnoniebieskich, zimnych tęczówek. Wiktor zabił się przez nią i była to tylko jej wina. Tymczasem prawie cała wina spadła na siedzącego obok Ślizgona. Wszyscy stali nad nim i krzyczeli. Jedynie pani Krum stała gdzieś z boku i mroziła ją spojrzeniem. Dziewczyna udawała, że nie zdaje sobie z tego sprawy i wlepiła swój nieprzytomny wzrok w ścianę. Od paru godzin tłumaczyli co się stało, mówili tylko i wyłącznie prawdę, jednak nikt nie chciał w to uwierzyć, szczególnie, że zamieszany był w to Draco Malfoy. Odpowiadał szczerze i krótko na wszystkie zadane pytania. Do tego nikt nie zwrócił uwagi na jego krytyczny stan. Był przeziębiony, miał gorączkę i wszystko go bolało. Siedział jednak i dzielnie wypierał się jakiejkolwiek winy ze swojej jak i jej strony. Różnił się od niej tym, że on wiedział, że nic nie zrobił. Tyle, że to nie on usłyszał ostatnie słowa wypowiedziane przez Kruma. Może gdyby było inaczej, zachowywałby się jak siedząca obok niego Hermiona. Było mu jej bardzo żal i najchętniej zabrałby ją najdalej od tych wszystkich nieprzyjaznych spojrzeń. On jeszcze potrafił jakoś to znieść, ona, czuła się paskudnie i podle. Cierpiała za każdym razem gdy ktoś z rodziny Bułgara w ogóle się do niej odezwał.
-Jak to się stało?
-Przepraszam, ale mam dość. Powiedziałem z tysiąc razy, nie będę się więcej tłumaczyć. Próbowaliście już nawet z Veritaserum i powinniście wiedzieć, że mówię prawdę...-trzymał się zdecydowanie lepiej niż ona. Co jak co, ale w obliczu śmierci, Draco zawsze zachowywał zimną krew. Nigdy się nie załamywał ani nie poddawał. -Panie dyrektorze-zwrócił się do zasępionego starca. -Powinniśmy wracać do Hogwartu-w jego głosie dało się wyczuć nutę prośby, co było u niego niezwykle rzadko spotykane.
Mężczyzna przeniknął go swoim wzrokiem, który był niczym promienie rentgena, a kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze. Ślizgon przez chwilę mógł dojrzeć w nich błysk ufności i zgody. Odetchnął z ulgą, zdając sobie sprawę, że dyrektor wierzy w jego wersję wydarzeń. Starzec nie obwiniał go ani Hermiony za to co się stało. Jako jedyny nie patrzył na nich nienawistnym wzrokiem i nie wyrzucał pod ich adresem obelg. Po długiej rozmowie, w końcu udało mu się ich usprawiedliwić i dzięki świstoklikowi, przenieść z powrotem do Hogwartu. Hermiona marzyła o tej chwili od pierwszego dnia pobytu w Bułgarskiej szkole, jednak nie tak to sobie wyobrażała. Myślała, że w świetnym humorze wróci do swoich przyjaciół i będzie z nimi świętować powrót do "domu". Tymczasem nie miała nawet siły wypowiedzieć ani jednego słowa. Po postu milczała. Gdy tylko znaleźli się przed wejściem do wielkiej sali, bez pożegnania odwróciła się i poszła do prywatnego dormitorium. Była zdruzgotana i roztrzęsiona. Pragnęła pobyć sama. Chciała uciec od wścibskich pytań i spojrzeń. Rzuciła się na łóżko, wtulając twarz w poduszki. Nie ruszała się i nie wydawała żadnych dźwięków. Można by powiedzieć, że wyglądała jakby była martwa. Draco tymczasem obrzucił dyrektora różnoznacznym spojrzeniem i jakby nic, wyszedł z zamku do Hogsmade. Wrócił dopiero późnym wieczorem, całkowicie pijany. Zasiadł wtedy na kanapie w swoim dormitorium i powoli osunął się w niespokojny sen.

Dni mijały, a jednak nic nie wracało do normy. Hermiona chodziła zagubiona po szkolnych korytarzach. Jej oczy były podkrążone, cera zbladła, a ona sama schudła parę kilogramów. Każdej nocy męczyły ją straszne koszmary, w których męczył ją nie kto inny jak Wiktor Krum. Mówił jej, że powinna do niego już przyjść, że nie zasługuje na życie po tym jak je komuś odebrała. Za każdym razem gorączkowo szeptał jej do ucha, że każdemu by ulżyło gdyby pożegnała się z życiem. Chodziła więc na lekcje i żyła ścisłym harmonogramem. Z nikim nie rozmawiała i na nikogo nie patrzyła. Zerwała wszystkie dotychczasowe kontakty. Przyjaciele jakby nie mieli pojęcia jak jej pomóc, po protu dali jej czas na poukładanie wszystkiego samej. Był jednak ktoś kto bardzo pragnął jej pomóc, jednak wiedział, że naprawdę nie ma jak. Ona go przecież nie kochała. Gdyby tak było,nie pogrążyłaby się w takiej depresji, tylko byłaby z nim. Tymczasem odrzuciła go i omijała szerokim łukiem. Do tego bardzo często przebywał w skrzydle szpitalnym i rzadko kiedy ją widywał. On już dawno się pozbierał. Szok minął, nie było mu żal Kruma. Ten chłopak sam zdecydował co zrobi. Hermiona natomiast cały czas była nieszczęśliwa i pogrążona w żałobie. Dlaczego? Czyżby go kochała? Tęskniła za chłopakiem który tak wiele razy ją skrzywdził? Patrzył jak je śniadanie. Jak odpycha od siebie najlepszych przyjaciół, jak sama robi z siebie ruinę. Nie wiedział, że popycha ją do tego Wiktor Krum nawiedzający każdej nocy. Popijał swój sok dyniowy, co chwila kręcąc z niedowierzania głową. Każdego dnia chodził po szkole wściekły na każdego idiotę zachodzącego mu drogę. Najczęściej napataczali się jego "przyjaciele". Nie pozwalał im jednak dojść do słowa i ignorował ich za każdym razem gdy czegoś chcieli. Pewnego dnia, wyszedł na błonia, siadając na trawie. Przypomniał sobie, jak kiedyś spotkał tu Hermionę. Jak zwykle się ze sobą kłócili. Uśmiechnął się blado. Co się stało z tamtą dziewczyną? Gdzie jest teraz wkurzająca Granger z którą kochał spędzać czas? Dlaczego nie ma już tej brązowowłosej Gryfonki, która przygarnęła go do domu na święta? Która zabrała go domu strachów, z którą spędził cudowne chwilę w najróżniejszych barach, z którą tańczył na balu i z którą był w zrujnowanym motelu? Wspominał te chwile dobrze, bo była przy nim. Co z tego, że zawsze były jakieś przeszkody? On chcę odzyskać dziewczynę, którą pocałował wtedy na peronie! Tyle, że jej już niema... Ale czy oby na pewno? Przecież mijał ją na korytarzach i patrzył przy każdym posiłku. Posyłał jej ukradkowe spojrzenia ze stołu Ślizgonów. To była Hermiona Granger! Ona po prostu potrzebuje pomocy, a Draco zrobi wszystko żeby znów była taka jak dawniej. Spojrzał w bok. Zamarł. Zobaczył jego ukochaną dziewczynę siedzącą na balustradzie ogromnego, Hogwardzkiego mostu. Czy ona naprawdę chciała skoczyć w przepaść? Rzucił się biegiem, starając się przy tym by go nie zauważyła.

The Magic World - Dramione (Zakończone)Where stories live. Discover now