63. Wspomnienia przybliżą koniec.

656 35 13
                                    

    "Niepewność jutra. Strach przybiera na sile z każdą sekundą. Lęk rozlewa się po krainie, niczym cienie, długie, sunące, odrażające. Uciekaj. Uciekaj, bo tak naprawdę nie ma ucieczki"

Zostało tak niewiele czasu.

    Kiedy słońce przecinało granatową taflę, zjawił się przy mojej celi. Jak zwykle perfidny uśmieszek, szaleńczość biegała po jego twarzy, a błysk zwycięstwa rozświetlał spojrzenie.

    Po moim trupie.

    Zanim się odezwał, chodził tam i z powrotem, niekiedy uderzając palcami o kraty mojego więzienia. Ja natomiast zmierzałem go, jak najbardziej, oschłym spojrzeniem i dosłownie próbowałem zabić samym patrzeniem. Niestety na niewiele się to zdało, co wprowadzało Dagura w jeszcze większe rozbawienie. Przyjąłem inną taktykę.

    - Gotowy, Daguś, na uśmiercenie mnie, Wielkiego Pana Smoków? – zakpiłem z wielką radością w głosie. On za to zmienił swój wyraz twarzy. Nie spodziewał się takiego zagrania.

    Jestem genialny!

    Jednak po chwili znów przywrócił standardową, szaleńczą ekspresję. Widzę, że trafił mi się twardy zawodnik. Nie będzie tak łatwo, jak z Dragusiem, świećcie Walkirie nad jego plugawą i okrutną duszą, ale równie zabawnie. Na pewno się postaram, żeby tak było. Po śmierci mojego ukochanego wroga zapomniałem już, jak to jest sobie żartować z osobą, która pragnie zabić cię na kilkadziesiąt różnych sposobów. Dawno nie czułem tej radości z ciętych ripost, uwag i docinków. Draguś wiedział, jak ja je kochałem.

    Czy Dagur również się dowie? Będę musiał spróbować.

    - Zatkało wodza Berserków? Może coś powtórzę, sam nie wiem, wyjaśnić, mówić po "naszemu"?

    Nie wiem, jak on, ale ja wewnętrznie tarzałem się ze swoich pomysłów. Szczerbatek, który jako tako rozumiał ludzki język, chichotał pod moimi stopami, starając się zakryć skrzydłem. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, jednak musiałem spróbować zachować twarz. Nie mogłem śmiać się z głupoty mojego wroga – jeszcze nie teraz.

    Kiedy gniew zdobił jego twarz, starałem się na wszystko utrzymać poważny wygląd. Naprawdę zadziwiają mnie ludzie. Czyż aż tak ciężko było odpowiedzieć jakąś kąśliwą uwagą? Nie wiem, na temat smoka, mojego szczupłego wyglądu, albo nogi! Przecież miałem METALOWĄ nogę! To był najlepszy sposób!

    Chwycił kraty oburącz, przybliżając się. Cierpliwie czekałem na jego słowa.

    - Skoro uważasz się za takiego "Wielkiego Pana Smoków", jestem ciekaw czy poradzisz sobie z tym, co za chwilę usłyszysz – powiedział tajemniczym tonem, wyciągając swój miecz i jakąś mapę, którą przybił bronią do ściany, tak byśmy obydwoje widzieli, co się na niej znajdowało.

    Oj, Dagur, co by to nie było, nie dasz rady.

    Spojrzałem na mapę. Krew zmroziła mi żyły, a zimny dreszcz przebiegł po plecach.

    T-to. To się nie powinno zdarzyć.

    Widząc moją reakcję, zagwizdał wesoło.

    - Wiedziałem, że tak będzie – zaśmiał się, a ja otrząsnąłem się z transu.

    - Co zamierzasz zrobić?! – wrzasnąłem, doskakując do krat i prawie przywalając rudowłosemu. Odsunął się nieznacznie, bardziej się wyszczerzając.

    Jak tylko stąd wyjdę, zedrę mu ten głupi uśmiech z gęby. Obiecuję.

    - Nie skacz tak – zauważył, sprawiając, że ochota na zmasakrowanie mu twarzy podskoczyła do tysiąca procent – Musisz mieć siłę na ostateczne starcie... Haha, jaka szkoda, że nie będziesz w nim uczestniczyć. Naprawdę szkoda – pokręcił głową, rechotając. Zatarł dłonie z satysfakcją w oczach, choć nie patrzył na mnie.

nienawiść, ból, złość, cierpienie || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz