67. Uprzedzenie podstawą zrozumienia.

429 31 4
                                    

    "Poczucie winy kłujące w sercu, nie potrafisz się od niego uwolnić. I prawdopodobnie nigdy nie będziesz w stanie. Ono strawi się od środka. Jedyny lek – przebaczenie"

Astrid długo siedziała nad klifami.

    Musiała pomyśleć i odpocząć. Do tej pory w ogóle nie widziała się z rodzicami, czy przyjaciółmi, ale szczerze powiedziawszy mało ją to obchodziło. Najpierw musiała uporządkować swoje własne myśli, uczucia i pędzące na oślep emocje, żeby móc zmierzyć się z rzeczywistym powrotem na Berk.

    Berk. Jak ta piękna wyspa się zmieniła od czasu jej wyjazdu. Straciła swoją dawną potęgę, wielkość, dumę. Teraz była tylko niewielkim zarysem tego, co stało tu niespełna kilka dni temu. Ukochany dom Astrid utracił część swojej duszy, swojego serca, w którym płonął ogień nadziei, siły i niezłomności. Okrutny wiatr w postaci wojny zdmuchnął ten ogień i pozostawił po sobie jedynie popiół oraz żar, z którego tylko z pomocą Wandali powstanie na nowo tlący się płomień.

    Sumienie gryzło blondynkę na samą myśl, że gdyby tylko tu była, wszystko potoczyłoby się inaczej. Gdyby tylko powiedziała im wcześniej... gdyby tylko.

    Niestety nie mogła gdybać, ani się obwiniać. Przeznaczenie wybrało inną drogę, Astrid musiała to przyjąć, nawet jeśli zbyt bolało. Choć pragnęła zmienić przeszłość, wymazać ból i cierpienie, nie mogła. Mogła jedynie w tej chwili znów popatrzeć na wyspę z miłością, żeby pokazać wszystkim, że Berk jest ciągle tą samą Berk, co kiedyś.

    Co prawda wiele więcej się zmieniło, niż tylko wielkość wyspy. Wódz poległ. W głowie Hofferson to prawie jakby cała klan Wandali poległ. Jednak nie była to prawda. Stoik ocalił swojego syna, pokazując prawdziwe uczucia na polu walki. Czy Astrid pragnęła takiego zakończenia? Oczywiście, że nie, ale wiedziała, że nie potrafiłaby patrzeć w stronę jutra bez Czkawki.

    Bez Czkawki. Gdy tylko o tym pomyślała, łzy napłynęły jej do oczu, chociaż była to najszczersza prawda. Czkawka zginął. Został zamordowany, bo przyjął jej karę. Winę, którą została obarczona, wziął na swoje własne plecy i z godnością poniósł dalej. Astrid była za słaba, wiedziała o tym. Gdyby tylko go nie zatrzymała, odleciałby wolny, a ona zostałaby u Berserków. I choć mogłaby zginąć, on by przeżył i wciąż odbywałby podniebne podróże z przyjacielem, snułby marzenia o dalekich wyprawach poza krawędź widnokręgu, ratowałby ukochane smoki z opresji i zmieniałby świat na lepsze.

    Potrząsnęła głową. Ponownie zastanawiała się nad innymi rozwiązaniami przeszłości. Jednak czuła, że to i tak nie ma już sensu. To wszystko należy do przeszłości, jak powiedział do niej Czkawka, kiedy rozmawiali po raz ostatni. Wojowniczka starała się, żeby odszukać w sercu resztki sił, aby móc pogodzić się z jego myślą i powiedzieć, że miał całkowitą rację. Bo ją miał, lecz ona nie potrafiła tego przyjąć. Pragnęła pogodzić się z jego tokiem myślenia, ale w jej duszy wciąż majaczyły te wszystkie uczucia, które żywiła do chuderlawego Smoczego Jeźdźca. I nie mogła ich ot tak zostawić.

    - Przepraszam Czkawka – łkała, chowając twarz w dłoniach. Ciepłe słońce patrzyło na bezsilność wojowniczki, a wiatr delikatnie ocierał jej łzy. Morze próbowało przyjąć choć część jej wielkiego smutku za straconym uczuciem – Ja naprawdę nie wiedziałam. Nie chciałam, żebyś szedł za mnie na śmierć. Pragnęłam tylko, żebyś był przy mnie. Żebym mogła dzielić z tobą chociaż kawałek twojego życia i się uśmiechać, spoglądając w przyszłość... Ja naprawdę nie potrafię z ciebie zrezygnować!

    Płakała jak jeszcze nigdy, a cała przyroda pochylała nad nią głowę, żeby odjąć jej cierpienia i bólu, aby przygarnąć i otulić bezpiecznymi ramionami, by powiedzieć, że ludzkie uczucia są zbyt skomplikowane, a Czkawka zrobił to, czego pragnął.

nienawiść, ból, złość, cierpienie || httydWhere stories live. Discover now