Rozdział 04.2

725 68 5
                                    

Niewiele myśląc teleportowałem się z powrotem na Alfheim. Z tyłu głowy nadal miałem myśl, że Shar może być TĄ Panią Mroku. Czy to możliwe, że los splótł akurat nasze ścieżki? Jakie jest prawdopodobieństwo, że porwana bliźniaczka pochodząca z zapomnianego królestwa będzie waszą towarzyszką? No ludzie... Mam to nazywać fartem czy pechem?

Zastałem Ashley siedzącą nad jedną z książek ze swojej biblioteczki. Była ona oprawiona w bordową skórę ze złotym napisem na przedniej okładce. Pewnie czytała o kolejnych ziołach, które będzie chciała zdobyć. Oczywiście za moją pomocą. Odchrząknąłem.

- W pracowni masz zioło - powiedziałem, gdy przeniosła wzrok na mnie. - Teraz wyruszam do Dziesiątego Królestwa. Nie wiem kiedy wrócę. Poradzisz sobie?

- Jak zawsze - wzruszyła ramionami. - Tylko mam nadzieję, że Thor tu znowu nie przyjdzie. Nie będę miała jak ukryć Shar.

- Zostawię ci parę fiolek z magicznymi właściwościami. Powinnaś w nich znaleźć coś na niewidzialność - stwierdziłem.

- Jasne - wróciła do czytania książki. - Połóż obok reszty ziół na odtrutkę. Asgardzkie zioło też tam połóż, a nie byle gdzie będzie leżeć.

Zignorowałem jej komentarz i wróciłem do pracowni zostawiając na stole wymienione rzeczy. Sprawdziłem dokładnie fiolki, żeby nie znajdowało się tam coś nieodpowiedniego co mogłaby wykorzystać w niezbyt dobry sposób. Kto jak kto, ale Ash jest zdolna do zdrady w każdym momencie. I nie podoba mi się to, że muszę ją zostawiać na dłuższy czas samą. Dziwię się, iż nie wyjawiła mnie przed Thorem. Pewnie była świadoma, że nie będzie mieć jak mu udowodnić mojej obecności. Dziwi mnie jednak, że jeszcze nie zorientowała się, iż jej nie ufam i jestem bardzo ostrożny w jej towarzystwie. Mimo to nie mam zamiaru rezygnować z naszej znajomości, bo Shar jej ufa i wzajemnie. Elfka nie naraziłaby fioletowookiej po to, aby się mnie pozbyć.

Jeszcze raz skontrolowałem fiolki, zabierając z blatu stołu jeszcze truciznę, którą kiedyś podkradłem jakiemuś nędznemu uzdrowicielu w czarnej dzielnicy w Krainie Ognia, gdzie właśnie miałem się teleportować.

Normalnie mógłbym przenieść się prosto do Krainy Światła i Mroku dzięki temu, że już tam byłem, jednak ten świat jest pilnie strzeżony i nie jestem w stanie w ten sposób się tam znaleźć. Muszę wykorzystać jedno z niewielu tajnych przejść oznaczonych runami, dzięki czemu równie niewiele osób jest w stanie z nich korzystać. Poprzednie przejście zostało zapieczętowane po tym jak się z tamtąd teleportowałem. Prawdopodobnie wykryto moją obecność. Znajdowało się w Wanaheim. Niestety tym razem musiałem korzystać z mniej przyjaznego miejsca.

Tutaj nie miałem zbyt wielu sojuszników. Geny Lodowego Olbrzyma w krainie tych ognistych niezbyt dobrze na to wpływały. Dodatkowo fakt, że tu jest tak gorąco... Na Odyna muszę z tąd jak najszybciej zniknąć. Niechętnie przebywam w tym świecie.

Przemierzałem bodajże jakąś grotę. Mam nadzieję, że jestem w dobrym miejscu. Ostatnią rzeczą, która mi jest potrzebna to brak przejścia do zapomnianej krainy.

***

Nie wiem jakim cudem, ale po długich poszukiwaniach udało mi się je znaleźć. Po odczytaniu run bez problemu przeszedłem przez przejście tym samym znajdując się w tej mroczniejszej części tego świata. Ostatnim razem znalazłem się w tej drugiej i jestem w stanie stwierdzić, iż nie różnią się aż tak między sobą. Mroczna jedynie jest bardziej... ponura. Kolory tutaj nie są tak jaskrawe jak w części Światła. Można powiedzieć, że każdy ma domieszkę szarości, są takie wyblakłe, ciemne. Ruszyłem na wschód w stronę miejsca gdzie mogę znaleźć kannu. Z tego co się orientuję znajduje się ono po drugiej stronie centrum królestwa. Najbliższa droga prowadzi niedaleko zamku. Na każde istnienie we wszechświecie! Czy ja muszę mieć takiego pecha? Gdybym chciał obejść królestwo zajęłoby mi to nie wiadomo ile. Nic dziwnego, że miejscowi nie zapuszczają się za daleko od azylu. Przecież ten świat to istny labirynt. Oczywiście ja muszę być tym "śmiałkiem", który bawi się w szukanie z niego wyjścia. A przepraszam. Nieproszonym "śmiałkiem". Ale robię to dla Shar, nikogo innego.

Shar... Czy to możliwe, że to akurat ona jest porwaną bliźniaczką? Mrok rozprasza Światło, którym jest księżyc... Księżycowa Panna. W takim razie jeśli Selune naprawdę jest jej siostrą to ona ma tytuł Pani Światła. Ale co ona robiła poza Dziesiątym Królestwem? Podczas gdy jej siostra jest uważana za zaginioną lub martwą to ona jest następczynią tronu. Więc czego chciała? Zabić fioletowooką? Może nie ma prawa do tronu póki ona żyje... Dlatego chciała ją zabić. Ale skąd oni wiedzą, że jest przy życiu? W sumie to nie ma sensu jeśli nie zdobędę kannu. To jest ostatnia szansa na uratowanie jej. A mówiąc szczerze: nie zostało jej za wiele czasu.

Podążałem cierpliwie przed siebie. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że akurat to przejście teleportuje mnie w miarę blisko serca tej krainy. Mówiąc "serca" mam na myśli miejsce gdzie mroczna i jasna część się łączą dzięki czemu powstaje neutralny teren zdatny do prowadzenia normalnego życia. No i oczywiście jest to również miejsce gdzie wznosi się ogromny pałac władcy. Zachwycony widokiem przystanąłem jednak nie na długo. Już po chwili musiałem ruszać dalej. Założyłem iluzję zwykłego mieszkańca z kapturem na głowie. Chcąc zaoszczędzić czas poszedłem uliczkami dworu królewskiego. Szedłem szybko, uważnie się rozglądając. W końcu natrafiłem na rynek. Przystanąłem. Wydawał się bardzo znajomy. I to nie dlatego, że już raz odwiedziłem ten świat w tym samym celu. Wtedy nie miałem potrzeby przechodzić przez centrum królestwa. To miejsce... to tutaj miałem wizję z Selune. Wtedy kiedy wraz z Shar uczyłem Loviatar odkrywania wspomnień i coś poszło nie tak. Straciłem przytomność i pojawiłem się tutaj. Tu bliźniaczka ostrzegała mnie przed moją towarzyszką twierdząc, że ma przede mną wielki sekret.

Czyli jednak Shar musi mieć jakieś powiązanie z przepowiednią.

Otrząsnąłem się i ruszyłem dalej starając nie zwracać na siebie uwagi.

Po mniej określonym czasie udało mi się dostać do ogrodów królewskich, gdzie w centrum rosło kannu. Ostrożnie ruszyłem w jego stronę. Niestety od mojej ostatniej akcji zdążyli rozstawić tutaj więcej straży. Założyłem iluzję niewidzialności. Skutecznie poruszałem się niezdemaskowany do przodu. 

Nagle poczułem za sobą ciężkie kroki. Odwróciłem się, a w moją stronę poleciała strzała z łuku. Skutecznie uniknąłem jej i wielu kolejnych.

Już wiedzą. 

Aaaa! Nie wierze, że pisze te opowiadanie już ponad rok! To coś niesamowitego! Mój pierwszy projekt w który wytrzymałam tyle czasu ❤

Stracone Wspomnienia |Loki|Where stories live. Discover now