Rozdział 5

457 26 0
                                    

Robiło się już ciemno , więc Piotr razem z Zuchonem zarządzili postój . Alyssa poszła nazbierać jakiegoś drewna lub czegoś do ogniska . Po jakimś czasie wróciła z całymi rękami patyków . Rzuciła je na ziemię i usiadła obok . Zgarnęła wszystkie w nawet dużą kupkę . Otworzyła torbę i wyjęła z niej zapałki . Piotr wrócił z jakimś grubszym drewnem i położył go nie daleko dziewczyny .

- Cały czas miałaś przy sobie zapałki ? - powiedział pretensjonalnie .

- Tak . - odparła nie odwracając się . - Dwa pudełeczka . - dodała .

- Nie mogłaś powiedzieć ? 

- Chciałam zobaczyć jak się produkujesz . - ułożyła kamienie w około ogniska , żeby ogień się nie rozprzestrzenił i odpaliła zapałkę rzucając ją w krąg . 

Położyła się niedaleko i patrząc w gwiazdy zasnęła ...

***

Obudził ją szelest . Otworzyła szybko oczy i zobaczyła Łucję , która odchodzi w nieznanym kierunku . Pognała za nią . Obserwowała chwilę co robi nagle Piotrek ją złapał i kazał być cicho i odsunął się od siostry z wyciągniętym mieczem szedł w stronę minotaura . Przytuliła Łucję , a od nich słyszały tylko stukot mieczy .

- Nie , przestańcie ! - krzyknęła Łucja gdy Piotr miał już uderzyć czarnowłosego w głowę , kamieniem . Wtedy różne stworzenia zaczęły się z chodzić do źródła zamieszania .

Za dużo wrażeń ...

- Książę Kaspian ? - spytał blondyn .

- Tak , a ty to kto ? - warknął .

- Piotrek ! - krzyknęła Zuzka wyłaniając się zza skał .

- Ty jesteś król Piotr . - zauważył Kaspian . 

Spostrzegawczy 

- Chyba nas wezwałeś . - burknął niebieskooki .

- Tak z tym , że ... Jesteście dość młodzi .

- Wiesz , jakby co , możemy wrócić za parę lat .

- Nie ! - krzyknął Książę . - Nie , zostańcie , po prostu ... wyobrażałem was sobie inaczej .

- My ciebie też ... - powiedział Edek patrząc uważnie na jednego z minoturów . 

- Nic tak nie jednoczy dawnych nie przyjaciół jak wspólny wróg . - oznajmił borsuk .

ON SERIO MÓWI ?

Od dawna czekaliśmy waszego powrotu mój panie . - oznajmiła mysz . - Nasze serca i klingi są na twoje rozkazy . - rzekła z akcentem mysz . Jaka słodziutka .

- Jaki milusi ... - szepnęła Łucja do blondynki .

- Który to !? - oburzyła się mysz i wciągnęła swą mała szpadę .

- Wybacz ... - dziewczynka trochę się speszyła .

- Wasza wysokość z największym szacunkiem ale słowa nieulękły , szlachetny , czy dostojny . Bardziej przystają rycerzowi z Narni .

- No proszę , ktoś tu jednak umie władać bronią . 

- W rzeczy samej i zrobiłem z niej dobry użytek zdobywszy nie co oręża dla twej armi , panie . - oznajmił .

- Doskonale . Tu liczy się każde ostrze . - zwrócił się do Kaspiana .

- Skoro tak , to może lepiej zwrócę ci ten twój miecz . 

***

Alyssa i Edmund rozmawiali przez prawie całą drogę . Rozmowa była miła i spokojna jednak gdy widzieli spojrzenie Piotra na Kaspiana ledwo się powstrzymywali , aby się nie roześmiać .

- No mów , jacy oni są ? - spytał borsuk , Zuchona .

- Tylko marudzą i narzekają , a uparci jak muły o poranku . - dwójka idąca przed karłami uśmiechnęła pod nosem i popatrzyła na siebie .

- O ! Polubiłeś ich . - oznajmił Nikabrik .

- Mogą być .

Alyssa zaczęła skakać i zaglądać , ale była odrobinę za niska i nie widziała nic . Złapała obydwóch braci za ramiona i stanęła na palcach . Widziała mało , ale jednak coś widziała . Edmund objął dziewczynę w talii i przepuścił przed siebie . Jego dotyk sprawił , że przeszły ją ciarki , takie przyjemne . Stali przed wielką polaną , pełnej bujnej , zielonej trawy , kolorowych kwiatów . W promieniach słońca poranna rosa lśniła niczym małe diamenty osadzone na źdźbłach . W oddali widzieli górę, w której była siedziba narnijczyków . Robiła wrażenie . Ruszyła przed siebie . Miękka trawa muskała jej kostki . Pozwoliła , by prawowici władcy Narnii wyprzedzili ją . Nie chciała iść z przodu . Jak już wspominałam dziewczyna nie lubiła gdy ktoś się na nią patrzy . Poza tym to nie ona jest królową czy królem . 

Doszli do dróżki prowadzącej do wejścia "budynku" . Po obu jej stronach stanęły centaury z uniesionymi mieczami robiąc coś w rodzaju tunelu. Rodzeństwo Pevensie pewnym krokiem szło do wejścia . Alyssa i Kaspian przez chwilę się zawahali , będąc nie pewnym czy wypada tędy przejść . Dziewczyna przełknęła ślinę i ruszyła przed siebie . W ślad za nią poszedł telmarski książę . Centaury wcale nie wyglądały na oburzone przez to , że też przeszli drogą do wejścia . Wręcz przeciwnie . Zdawały się na to czekać . Uśmiechnęła się widząc centaurze dziecko, które za nisko trzymało miecz i zostało poprawione przez starszego . Było to urocze . Weszła do środka . Jedyne światło stanowiły pochodnie włożone w uchwyty na ścianach , wszędzie siedzieli narnijczycy i coś budowali , rzeźbili , kuli .

- Zapewne nie tego oczekiwaliście , ale można się tu bronić . - zwrócił się Kaspian do rodzeństwa Pevensie i Alyssy .

Uśmiechnęła się do niego nieśmiało , a on odwdzięczył się tym samym .

Rozejrzała się jeszcze raz dookoła. Tym razem jej wzrok przykuło jakieś przejście pod ścianą . Szybkim krokiem przeszła daną odległość i weszła do korytarza. Było tam jeszcze ciemniej , ale nie przeszkadzało jej to za bardzo . W świetle ognia zamigotały obrazki na ścianach , przedstawiały one historię rodzeństwa Pevensie . Widziała fauna , Pan Tumnus , o którym opowiadała Łucja . Zuzanna i Łucja jechały na Aslanie , Edmund wraz z Piotrem walczyli z Białą Czarownicą .

- Cudowne ... - szepnęła sama do siebie . 

- Co to za miejsce ?- spytała po chwili Łucja , która wcześniej przyglądała się blondynce.

- Nie poznajesz ? - zdziwił się i zaczął ich gdzieś prowadzić .

Całą piątką ruszyli za ciemnowłosym chłopakiem . Korytarz na chwilę się zwężył, by później wyjść na dużą salę z wysokim sklepieniem . Na ścianach były płaskorzeźby przedstawiające Aslana i narnijczyków . Na środku znajdował się duży, kamienny stół złamany w połowie . Wokół stały ruiny kolumn . Stół na , którym "zginął" Aslan . Spojrzała po twarzach rodzeństwa Pevensie . Każdy był równie zaskoczony co ona. Łucja powolnym krokiem ruszyła do stołu. Opuszkami palców przejechała po kamieniu . 

- On na pewno wie co robi. - powiedziała odwracając się z powrotem w ich stronę .

- Musimy sobie radzić sami . - oznajmił w końcu Piotr .

Przypadek || Edmund PevensieOù les histoires vivent. Découvrez maintenant