Rozdział 7

401 25 2
                                    

Otworzyła ze strachem oczy . Miała nadzieję , że to tylko sen . Tylko sen .... Jednak niestety ... Albo i stety ? Było to życie . Naprawdę trafiła do Narni , naprawdę spotkała rodzeństwo Pevensie , naprawdę zwierzęta potrafiły gadać i naprawdę istniały fauny minotaury czy też centaury . Leżała na łóżku w swojej "komnacie" (Nie mogę tego nazwać komnatą , ponieważ jak wiecie byli w kopcu Aslana , a nie w jakimś zamczysku) . Jednak nie pamiętała jak i kiedy przyszła . Czyżby Edmund ją zaniósł ? Pozostało się domyślać . Miecz stał oparty o ścianę . Wstała z łóżka i wyszła z pokoju w poszukiwaniu Łucji , ponieważ tylko ona została , gdyż większość stworzeń , królowie , królowe i książę opuścili kopiec późnym wieczorem . Nie szukała jej długo , bo siedziała na kamiennym stole . 

- Jak się czujesz ? - spytała blondynka widząc przybitą minę szatynki i spoczęła obok niej .

- W miarę . Trochę żałuję , że nie mogłam pojechać z nimi i jakoś im pomóc .

- Tak ja też . - westchnęła . - Pewnie i tak tylko bym tam przeszkadzała ledwo co umiem się obronić .

- Widziałam jak wczoraj ćwiczyłaś z Edmundem , nie idzie ci źle . Wiesz on walczy już ładne parę lat nie masz co się z nim porównywać . Walka na miecze to jego pasja . Gdyby miecz był dziewczyną to myślę , że byliby już dawno po ślubie . - zaśmiała się Łucja a Alyssa razem z nią .

- Nie chcę się do nikogo porównywać , bo nie ma to sensu , ale skoro już tu trafiłam chciałabym się do czegoś przydać . 

- Na pewno będzie taka okazja . - powiedziała .

Po paru godzinach rozmowy zaczęło się robić jasno na dworze . Podczas rozmowy lepiej się poznały , bo wcześniej nie zbyt miały taką okazję . Bardzo się ze sobą zżyły . Rozmowa była o wszystkim i o niczym , dużo się o sobie nawzajem dowiedziały . Postanowiły wyjść z kopca . Teoretycznie powinni wracać . One zaczynały się martwić czy w ogóle wrócą . Alyssa zaczynała podchodzić do lasu , ale za każdym razem od tego pomysłu odciągała ją przyjaciółka mówiąc o niebezpieczeństwie , które może tam się znajdować . Na nie szczęście Łucji nie odwiodła dziewczyny od tego pomysłu wcale , a ona korzystając z tego iż szatynka wróciła do budowli z powodu zimna , puściła się jak strzała w stronę lasu . Nikt nie miał jak zareagować . Dziewczyna kondycji najgorszej nie miała po pięciu minutach znajdowała się już w lesie , w którym zwolniła , przecież i tak nikt za nią nie pobiegnie . Chciała być cicho , ale było tutaj tyle gałęzi i suchych liści , że się nie dało . Szła przed siebie , najwyżej się zgubi i znajdą ją Telmarowie gdzie umrze w mękach , nic strasznego , prawda ? 

Usłyszała czyjeś głosy . Rozejrzała się , ale nie widziała nikogo . Żadnego człowieka , żadnego zwierzaka , żadnego stwora ani żadnej kryjówki . Była przerażona , a nie miała się nawet gdzie schować . Głosy były co raz głośniejsze co świadczyło o tym , że są co raz bliżej . Zamknęła oczy i przylgnęła do najbliższego drzewa .

- Alyssa ?! - ujrzała znajomego blondyna z wyciągniętym mieczem w jej stronę .

Młodszy z braci jak tylko usłyszał imię dziewczyny zaczął przeciskać się do przodu .

- Cześć . - powiedziała nieśmiało .

- Cześć ?! Co ty tu robisz ? Miałaś zostać z Łucją ! Mogło ci się coś stać po drodze !

- Racja , podrapałam sobie kostki gałęziami , a Łucja jest bezpieczna . 

- To było nieodpowiedzialne z twojej strony . - wytknął jej Kaspian . 

- Przestańcie , stało się , przyszłam , czasu nie cofnę .

Zuzanna pokiwała z zażenowaniem głową nawet się nie odzywając . Nagle zza chłopców "wyskoczył" Edmund , który wyglądał jakby zobaczył ducha . Nie minęła sekunda , a blondynka znajdowała się w jego ramionach . 

- Co tu robisz ? - szepnął w jej włosy .

- Jak wam poszło ? - zmieniła temat odsuwając się od bruneta .

- Opowiemy ci po drodze . - stwierdził Kaspian i kiwnął głową , na znak , żeby szli dalej .

/Narrator trzecioosobowy perspektywa Łucji\

Łucja nie mogła sobie wybaczyć tego , że nie zabrała Alyssy ze sobą do kopca . Gdyby pomyślała to blondynka nie szwendałaby się teraz sama po lesie w dodatku może ją tam złapać jakiś Telamar lub może się zgubić . Zaraz , zaraz ... To Alyssa jest starsza od Łucji nie na odwrót , więc czemu narzuca to sobie ? Czuła się za nią odpowiedzialna ? Chodziła tam i spowrotem od wejścia budowli do kolumn .Coś przykuło jej uwagę były to osoby wyłaniające się zza drzew . Wrócili . Niemalże od razu pobiegła w ich stronę .

- Nie udało się . - bardziej stwierdziła niż spytała .

- Gadaj z nim . - burknął Piotrek obdarzając Kaspiana nienawistnym spojrzeniem .

- Piotr . - skarciła go Zuzia .

- Ze mną ? Mogłeś odwołać atak , był jeszcze czas !

- Przez ciebie już go nie było ! Gdybyś trzymał się planu nasi żołnierze by tam nie zginęli !

- Gdybyśmy zostali tutaj w ogóle nie groziła by im śmierć !

- Sam nas wezwałeś , pamiętasz ?!

- To był mój pierwszy błąd .

- Nie , była nim myśl , że nadajesz się na władcę .

- Ej ! Ale to wy nie ja porzuciliście Narnię .

- Nie ty ją najechałeś ! Masz akurat do niej tyle samo praw co Miraz , ty , on twój ojciec ! Lepiej zostawcie ten kraj w spokoju !

- Dość ... przestańcie ... dość ... - szeptała łapiąc się za głowę Alyssa chwilę później runęła na ziemię . Przed uderzeniem głową o posadzkę uchronił ją Edmund i jego refleks .

- Przestańcie ! - krzyknął . - Łucja zajmij się Zuchonem .

- Co jej się stało ? - przeraziła się Zuzanna widząc znacznie bledszą niż zwykle z sinymi ustami blondynkę .

- Chyba zemdlała . Oddycha i ma dobre tętno .

- Nie chyba . Na pewno , sądząc po jej sinych ustach , najprawdopodobniej czymś się zatruła . - oznajmił Truflogon .

Przypadek || Edmund PevensieWhere stories live. Discover now