Rozdział 4

655 12 4
                                    

~Leon

Wstałem , ponieważ ktoś usilnie próbował się dobijać do drzwi, otworzyłem je zaspany. No kto może nawiedzić kogoś o godzinie 6:09..? Tym kimś zapewne jest moja siostra...ona może być tylko taka popaprana...Otwieram a tam stoi brunetka, wraz z Federico moim przyszłym bratem. Ludmila jest najlepszą siostrą , którą można sobie wymarzyć...to ona gdy mama umarła wspierała mnie w rozwijaniu moich marzeń. Nie widzimy się zbyt często, gdyż jest projektantką i modelką słynną na całym świecie.

-Cześć brat..-mówi tuląc się do mnie delikatnie. -Federico...gdzie ty...?-pyta, a on się wyłania z jej wszystkimi pakunkami

-Już idę kochanie...siema stary..-mówi. Tylko on potrafi z nią wytrzymać więcej niż 24 godziny na dobę. -Wiesz jak ty mnie męczysz...?-pyta brunetki

-Wiem..i dobrze ci tak...Ty stworzyłeś nam małego brzdąca, więc ja nosze nasze maleństwo i dbam o nie, a ty o mnie...i tak nie wymagam wiele...-wysyła mu buziaka w powietrzu... Właśnie zapomniałem wspomnieć , że jest w szóstym miesiącu ciąży

-Podziwiam Cię ..-mówię

-Zobaczymy kiedy ty będziesz miał dziecko...-mówi

-Właśnie Leon , kiedy ty hajtniesz się..?-pyta Ludmiła

-Nie, wiem to jeszcze nie czas...

-No ja tobie kibicuje...i każdej innej , z wyjątkiem Lory czy jakoś tak....wiesz jak ona się okropnie ubiera, to takie bezguście. Mogłaby wreszcie ubrać się normalnie...a nie...- wróciła moja siostra, nienawidzi mojej byłej dziewczyny, w sumie ona jej też nie lubiła. Po prostu świetnie udawała. Pamiętam jak pierwszy raz przyprowadziłem ją do domu i jak pocisnęła Lu, że okropnie wygląda w tym zestawieniu ciuchów. Teraz może być jej łyso bo teraz jest jedną z najbardziej rozpoznawanych kobiet...

-Dobra, nie ględź już tak tylko zrób coś dobrego do jedzenia...

-Ty chyba już zawsze będziesz takim głodomorem...wiesz, że żadna kobieta nie będzie chciała ci co dzień gotować...?

-Chodź Fede pomogę Ci...-mówię łapiąc dwie walizki i zanosząc je na górę

*2 godziny później

~Violetta

Zaraz się spóźnię... Wychowawczyni Oliwi mnie zatrzymała, wchodzę do domu licząc , że mój wypadek ujdzie mi na sucho...ale niestety kiedy weszłam natrafiłam na Pana Alejandra...

-Spóźniłaś się...

-Ja przepraszam...musiałam odprowadzić siostrę i jej...

-Nie kazałem Ci streszczać twojego nędznego życia...

-Tak..przepraszam

-Potrącę Ci z wypłaty...-wychodzi...

-Wybacz nam za naszego ojca...-do pomieszczenia wchodzi kobieta, na pierwszy rzut oka jest w ciąży.

-Nie to moja wina...Proszę Pani..-wzrok cały czas kierowałam na swoje trampki.

-Oj przestań jaka pani...Panią to ja mojego być dla mojego ćwoka...-mówi- Jestem Ludmila...a ty...-pyta, próbując złapać ze mną kontakt, ale po przednim razie wolę nie ryzykować

-Violetta...Proszę Pani...

-Gdybyś mogła wymazać z tej wypowiedzi ,,proszę pani''  i wstawić Ludmila to by było świetnie..  a teraz spójrz na mnie...

-Lu...daj jej spokój...-mój wybawiciel...

-Obrońca się znalazł...-prycha

-Violetta...zrób sobie może dzień wolny...

-Nie ja nie mogę...i tak za bardzo się na raziłam Panu Verdas...

-Proszę Cię spójrz na mnie...-nie wiem dlaczego, ale podnoszę wzrok...jego cudne zielone oczy...-Zasługujesz na dzień wolny...przecież jest czysto. A w ogóle nie chcę aby moja siostra cię zamęczyła...-uśmiech się

-Ja to słyszę...

-Bo miałaś...-odpowiada...i odprowadza mnie do drzwi...Nikt przez całe moje życie, prócz dziewczyn nie był dla mnie taki dobry...Postanowiłam iść na zakupy , zrobię pizze. Oliwka się ucieszy.

~Leon

-To znaczy, że już poznałam twoją przyszłą żonę...?-pyta

-Lu skończ...ja nawet nic do niej nie czuję, jest  tylko zwykłą sprzątaczką...nikim więcej

-Jesteś moim bratem...ale w tym momencie zachowałeś się jak ojciec... Czuję , że ona jest cudowna...i to nie jest jej wina, że podjęła taką pracę a nie inną. Nie wiem czy zauważyłeś, ale tylko na twoją prośbę spojrzała na ciebie. W jej oczach pojawiły się iskierki, kiedy patrzyła ci w oczy. W sumie w twoich też. Nie oszukuj się z uczuciami.

-Spadaj, nawet jeśli coś z tego było to nasz ojciec nie zgodzi się na nasz związek...

-Od kiedy liczysz się z jego zdaniem...?-pyta

-Od momentu, kiedy dowiedziałem się, że nie przyznaje się do mnie...-poszedłem do pokoju. Może i ma rację co do Violetty , że może jest kimś więcej. Od naszego pierwszego spotkania poczułem coś do niej...Kiedy widzę ją moje serce bije mocniej...i pragnę jej dobra, przeze mnie mój ojciec będzie okropny w stosunku do niej. Wolę już cierpieć z powodu tego głupiego uczucia, niż z nieszczęścia Violetty...

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Hello tu znów ja<33 Czy Leon powinien się kryć z uczuciami do Violetty..?Komentujcie, głosujcie <3 Bajo do następnego <33

Leonetta - Ty jesteś moim ryzykiem...Where stories live. Discover now