Rozdział 7

574 10 3
                                    

~Violetta
Właśnie sprzątam w rezydencji pana Verdasa. Nikogo nie było w domu z wyjątkiem Pani Ludmili. Zaczęłam po cichu śpiewać...Nagle usłyszałam głośny krzyk, szybko pobiegłam w stronę pokoju , w którym była kobieta...
-Co się dzieje..?-pytam jej, a ta łapie się za brzuch...
-Boli...-próbuje się uspokoić...
-Proszę zaczekać, zadzwonię na pomoc!!-mówię zestresowana...zaczęłam szukać telefonu, w końcu znalazłam go na szafce w łazience. Zadzwoniłam na pogotowie...Mieli przyjechać zaraz
-Proszę głęboko oddychać...-mówię uspokajać brunetkę, co nie było łatwe
-Ale jak coś się jej stanie...nigdy sobie tego nie wybaczę...-mówi zapłakana
-Błagam Panią...Wszystko będzie dobrze.Już jedzie pomoc...-przytakuje głową...Po około 5 minutach słyszę dzwonek do drzwi, otwierał a tam wbiegają sanitariusze i pomagają blondynce przedostać się do karetki, kiedy ją zabierali przyjechał pan Federico i Leon.
-Co się stało..?-pyta Leon z Federico
-Czy , któryś z państwa jest rodziną..?-pyta mężczyzna podchodząc do nas
-Ja brat , a on mąż...-odpowiada szatyn
-mogę z nimi jechać..?-pyta przerażony Włoch
-jasne...-odpowiada a ten wchodzi do auta i odjeżdżają...
-Muszę wracać do sprzątania...-już miałam iść, ale szatyn złapał moją rękę
-Dziękuje...
-każdy by zrobił to na moim miejscu...-uśmiechnęłam się i weszłam a szatyn za mną. Powiedział , że idzie wziąć prysznic po siłowni, a potem pojedzie do swojej siostry. A ja wzięłam szmatkę i wróciłam do przecierania lustra.
-Dzień dobry Panu...-mówię, widząc go przy drzwiach.
-Co ty tu w ogóle jeszcze robisz...i dlaczego tu nie jest sprzątnięte..?!-pyta wściekły
-Ja przepraszam...-mówię-Ale...
-nie ma żadnego ale...ostrzegałem Cię, możesz wyjść i już nie wracać!Zwalniam Cię!!
-Proszę dać mi kolejną szansę...
-Nie ma nawet możliwości...Wynoś się...-zabrałam swoją torbę...i wyszłam. To co...muszę znaleźć nową pracę. Postanowiła wrócić do domu. Na prawdę ta praca była wspaniała...
~Leon
-gdzie jest Violetta...chciałem jej jeszcze raz podziękować...
-Jej...? A niby za co..? Za to , że nie wywiązała się z swoich obowiązków...
-Nie za to , że najprawdopodobniej uratowała twoja córkę i wnuka....
-No i co..? I tak już tu nie będzie przychodzić , więc....
-Czy ty właśnie...Jak mogłeś..?
-I tak się nie nadawała do niczego...nawet do nie powiem czego...
-Jesteś okropny. Jaka kobieta chce pracować i przychodzić do pracy na każde twoje  skinienie... -I to ma być mój ojciec. Violetta jest wspaniałą kobietą. Nie dość , że jest prześliczna to jeszcze wrażliwa. Nie każda by pomogła mojej siostrze. Zrobię wszystko by jej podziękować za to...i przeprosić za zachowanie mojego ojca...Od zawsze wiedziałem, że jest nie czuły, ale że aż tak...Wyszedłem, postanowiłem iść do parku, oczywiście zaczepiły mnie jakieś dziewczyny...chciały zrobić ze mną zdjęcie. Zawsze lubiłem kiedy podchodzili do mnie i prosili o autografy lub zdjęcia...wtedy czułem się taki ważny. Od śmierci mamy długo się tak  nie czułem. Ale i tak najgorszym momentem w moim życiu było to kiedy byłem jeszcze z dziewczyną w której byłem zakochany...Ale kiedy był gorszy moment w mojej karierze...odeszła do mojego byłego kumpla Tomasa...Byłem załamany, wyznała mi , że tylko dla pieniędzy i sławy była ze mną...Wtedy kiedy próbowałem się umówić z innymi nigdy nie mówiłem, że jestem piosenkarzem...Ale teraz czuję coś szczególnego do Violetty...nigdy tak się nie czułem przy innych dziewczynach...Nagle widzę siedzącą brązowooką, była załamana i to można było zauważyć na pierwszy rzut oka...Postanowiłem podejść...
---------------------
Hello tu znów ja <33 Czy ojciec Leona zmieni zdanie i ponownie zatrudni Violettę...? Komentujcie, głosujcie <3Bajo do następnego <33

Leonetta - Ty jesteś moim ryzykiem...Where stories live. Discover now