Rozdział 5

591 12 5
                                    

~Violetta

-Pyszne...-mówi 8 latka zajadając się swoim ulubionym daniem.

-Cześć dziewczynki...-wchodzi do pomieszczenia nasza mama, ale kiedy widzi Oliw z jej oczu popłynęły łzy. Pierwszy raz widzę, że moja matka ma jakieś uczucia. Szybko zabiera z lodówki po co przyszła i uciekła na górę. Czasami nie rozumiałam jej zagrań...Nagle dostałam SMS-a od pana Verdasa, muszę przygotować kolację...teraz to na pewno mnie wyleje. Nie mogę stracić tej pracy. Z kim ja zostawię Oliwię...no przecież nie może z nimi zostać. Dobra, może dziewczyny mnie poratują.Dzwonie do Fran nie odbiera, a Camila jest ze swoim chłopakiem na randce. Nie mogę jej tego zniszczyć bo nie widziała się z nim miesiąc. Dobra muszę iść z nią, mam nadzieję że nie wyleją mnie

*godzina później

Na moje szczęście nie było nikogo w domu, weszłam i zaczęłam gotować. Oliwia pomaga mi nakryć. Do pana Verdasa mają przyjść goście , więc ona nakrywała do stołu według rozpiski, jaką mi wysłał mój pracodawca. Podczas tego śpiewałyśmy i tańczyliśmy...

~Leon

-No przecież zamykałem go...-mówię wchodząc, a po chwili słyszę uroczy głos szatynki, wchodzę dalej, a tam w kuchni widzę ją jak śpiewa z dziewczynką. Wyglądało to uroczo...

-No i masz idealną kandydatkę na matkę swoich dzieci oraz żonę...-stałem oparty o futrynę i obserwowałem ją, nie chciałem im przeszkadzać, ale oczywiście Ludmila musiała to zepsuć.-hej Violetta...-mówi, a ta odwraca się w naszą stronę...

-Ja przepraszam...dostałam SMS-a od pana Verdasa , że mam przygotować kolację, ponieważ przyjdą do niego goście. Nie miałam z kim zostawić mojej siostry...

-Nic się nie stało...Może pomóc wam w czymś...?-pyta brunetka

-Nie dziękuje...Pani nie może się przemęczać...

-Oj no przestań...Ciąża to nie choroba...-zakłada fartuch i zaczyna pomagać jej...- Jestem Ludmila...a ty jak się nazywasz kruszynko...?-pyta

-Oliwia...-odpowaida nieśmiało

-Prześliczne imię..-uśmiecha się-A wy chłopacy znikajcie, do niczego nam się nie przydacie...-mówi wyganiając nas, obawiam się, że może coś odwalić

~Violetta

-Zostałyśmy same...to co sądzisz o Leonie-wypala tak nagle dekorując talerze, na których ma być jedzenie

-Jest przemiłym człowiekiem...-odpowiadam zgodnie z prawdą

-Ale tylko to..?-pyta

-No trudno mi coś powiedzieć , ponieważ znam Pana od niedawna

-No dobrze nie będę cię męczyć...ale to pyszne...-mówi smakując sos-W czym ty kobieto nie jesteś dobra..?

-W wielu rzeczach...-mówię, nagle dostaje SMS-a, był od Fran pyta gdzie ma podejść po Oliw...Na całe szczęście jest w pobliżu.Po chwili słyszymy dzwonek do drzwi

-Pójdę otworzyć...-mówię i zabieram ze sobą Oliw-ratujesz mi życie kobieto...za godzinę skończę...mogłabyś z nią iść na spacer...?

-Jasne..chodź Oliwia...-wysuwa w jej stronę dłoń

-Papa Violu , kocham Cię..-tuli mnie i ucieka... a ja wracam do garów

-Musi bardzo Cię kochać...-mówi męski głos

-Tylko siebie mamy...-odpowiadam idąc do kuchni

-To może dałabyś się namówić do kina , a potem na kolację...-proponuje

-Niestety nie mogę...przykro mi..

---------------------------------------------------------------------------------------

Hello tu znów ja <3 Czy dobrze postąpiła Viola odmawiając mu..?Komentujcie, głosujcie <3 Bajo do następnego /

Leonetta - Ty jesteś moim ryzykiem...Where stories live. Discover now