No to drugi i dobranoc 🌙🌟💕
~ ~ ~ ~ ~
Harry
2 maja
Obudziłem się oparty o Louisa, a właściwie obudził mnie dzwonek do drzwi.
– Lou, wstawaj – powiedziałem, szturchając go łokciem w żebra. – Ktoś przyszedł.
Louis jęknął obudzony mocnym uderzeniem, a ja już próbowałem wyswobodzić się i wstać, bo byłem owinięty ciasno jego ramionami. Pamiętałem, że oglądaliśmy tutaj mebelki, ale nie miałem pojęcia, kiedy zasnęliśmy w tej dziwnej, siedzącej pozycji.
Przesunąłem się trochę, żeby Louis mógł wstać, bo dzwonek do drzwi odezwał się po raz kolejny, a mój mąż zdecydowanie był szybszy. Poszedł otworzyć, a ja zawinąłem się w koc i podniosłem się z podłogi, ziewając przy okazji.
To pewnie nasza ekipa remontowa, więc wypadałoby, żebym się ubrał.
Nie pomyliłem się, bo już chwilę później usłyszałem śmiech Nialla.
Wyszedłem z pokoju i ruszyłem na chwilę do salonu, żeby się przywitać, a potem iść się ubrać. Oczywiście ten blond skrzat od razu chciał się do mnie przytulić, ale jedynie zaśmialiśmy się z siebie.
– To nie jest możliwe – oznajmiłem, a Niall zaczął się śmiać jeszcze głośniej.
Zostawiłem ich na chwilę, żeby włożyć na siebie coś normalnego, co było teraz najczęściej jakąś bluzą Louisa, głównie rozpinaną, bo takie byłem w stanie założyć, ale ostatnio cholernie potrzebowałem zapachu mojego męża, ciepła jego ciała i w ogóle całego Louisa.
Dopiero w sypialni zerknąłem na zegarek. Naprawdę było już dobrze po dziewiątej?
Louis wszedł do środka, wkładając na siebie szybko jakieś przypadkowe rzeczy i na szczęście pomógł mi ze spodniami, które właśnie próbowałem wciągnąć na tyłek, po czym oboje wyszliśmy do naszych gości.
Niall i Shawn siedzieli w salonie, a Liam i Zayn byli w kuchni i (o dziwo) szykowali nam śniadanie.
Opadłem na kanapę obok tamtej dwójki i uśmiechnąłem się do nich. Tylko Shawn był tutaj jeszcze płaski jak deska i chyba trochę mu tego zazdrościłem, bo wydawało mi się, że miałem najgorzej.
– Dzięki – powiedziałem odbierając od Liama talerz ze śniadaniem, a chwilę później na stoliku przed nami pojawiło się jakieś inne jedzenie, w tym sporo słodyczy i trzy herbaty, natomiast Zayn, Liam i Louis (gdzie Lou trzymał jeszcze jakąś kanapkę w zębach) ze swoimi kubkami pachnącymi kawą ruszyli do pokoju.
– Więc, jaki kolor? – zapytał Niall.
– Szare ściany – odpowiedziałem, od razu sięgając po pierwszą kanapkę – białe, czarne i miętowe dodatki. Głównie miętowe.
– Będzie ślicznie – stwierdził Shawn, łapiąc jakieś ciastko.
– Byliśmy na zakupach – mówiłem dalej. – Kupiliśmy chyba wszystko, a przynajmniej taką mam nadzieję.
– Ile jeszcze zostało? – zapytał Niall.
– Teoretycznie dziewięć tygodni, ale to bliźniaki, a lekarz mówi, że najlepiej rodzić między trzydziestym czwartym a trzydziestym siódmym tygodniem, więc maksymalnie zostaje sześć. Nie wiem, dlaczego czuję, że chłopcy się pośpieszą.
Oboje spojrzeli na mnie wyraźnie zaciekawieni. Nie ma to jak porozmawiać z kimś, kto orientuje się w temacie.
– Męczą mnie skurcze – powiedziałem. – Chłopcy mają tam już strasznie mało miejsca... Ostatnio miałem nieprzyjemne ukłucia, ale to wszystko wina Nicka, zdenerwował mnie. Mniejsza z tym, nie rozmawiajmy o tym palancie. Shawn – zagadnąłem. – Co z Zaynem?
Chłopak zarumienił się wściekle, kiedy tylko o tym wspomniałem.
– Och... – zająknął się. – Znaczy... My się przyjaźnimy, nic więcej, ale Zayn jest naprawdę wspaniały. Jest taki pomocny.
Uśmiechnąłem się do niego i od razu obróciłem, kiedy z pokoju nagle wyłonił się mój mąż taszczący połowę łóżka i próbujący skręcić z tym wszystkim w korytarzu. Byłem ciekawy, co oni mają zamiar z tym wszystkim zrobić.
![](https://img.wattpad.com/cover/148216806-288-k492838.jpg)
YOU ARE READING
So let's count the stars
Fanfiction[[ Written in the stars - część 1 ]] Louis nigdy nie przypuszczał, że któregoś dnia obudzi się w hotelowym pokoju z obcym chłopakiem w łóżku i obrączką na palcu... ...i to kilka dni przed tym, jak zamierza opuścić Ziemię, a przynajmniej na najbliższ...