Finał wielkimi krokami.

619 31 6
                                    

(Z perspektywy Axela)

Wstałem jak zwykle wcześnie, aby przygotować śniadanie.
Ubrałem się, torba była już gotowa. Karin jeszcze spała.
Zrobiłem jajecznicę z boczkiem i tosty, Karin to ubustwia.  Zapach ją natychmiast wyrwał z łóżka do kuchni.
- Co smacznego gotujesz? - spytała Karin
-Sama spójrz.- zaczęła zaglądać do patelni i wszędzie gdzie się dało.
- Mniam moje ulubione - dodała
- Usiądź.
Nałożyłem na talerze jajecznicę z boczkiem, oraz dałem posmarowane masłem tosty.
Zjadła szybciutko i poszła się ubrać, ja natomiast,jak już na spokojnie skończyłem jeść włożyłem naczynia do zmywarki i ją włączyłem.
-No jak przyjdziemy będą czyste.
-To dobrze- odpowiedziała Karin.
Wyszliśmy z domu. Po drodze spotkaliśmy Raidera z nową rodziną.
-Axel!  -wykrzyczał malec, przytulając się do mnie.
Podniosłem go na ręce.
- I co tam u Ciebie młody?
-Patrz to moja nowa mama, a to mój tata. - wskazał małym paluszkiem.
-Dzień dobry państwu.
-Dzień dobry. - odpowiedzieli.
- Cześć Karin.
-Cześć mały- powiedziała Karin, głaszcząc go po głowie.
- Musimy iść bo mam trening.
-Pa Axel i Karin. Nigdy was nie zapomnę.- przytulił nas mocno
Postawiłem go na ziemi, a ten pobiegł do nowych rodziców.
- Jak tam szwy?- spytała Karin
- Dobrze.
Szliśmy za rękę w ciszy. Gdy dotarliśmy na boisko, chłopaków jeszcze nie było, przebrałem się i usiadłem obok Karin.
- Axel możemy szczerze porozmawiać. - zaczęła
- Oczywiście.
- Widzisz nie pójdę z tobą po finale do twojej siostry. - dodała
- A to dlaczego?
-Bo nie mogę. - dodała
- Możesz.
-Nie, zaraz po finale muszę być w domu i jedziemy z rodzicami taksówką na lotnisko.- powiedziała przez łzy.
-Jak to, mówiłaś, że kilka dni po finale pojedziesz. Nie mówiłaś, że w tym samym dniu. Dlaczego skłamałaś?
-Wczoraj jak leżałeś na SORZE, Ojciec dzwonił i mi powiedział, że mogę jechać na mecz, ale zaraz potem mam wrócić bo wyjeżdżamy. - płakała.
Przytuliłem ją do siebie. Miałem łzy w oczach chodź wiedziałem, że nie mogę płakać.
Nagle chłopacy pojawili się z dziewczynami na boisku i zaczęli się przebierać.
-Chodź Axel grać! - krzyknął Mark
- Idę! 
Poszedłem do nich,chodź najchętniej zostałabym przy Karin.  Biegaliśmy w te i we te a ja czułem jak rany, które są pozszywane mi się naciągają.
-Chłopaki zagram jutro bo jeszcze mnie te rany bolą.
- To oczywiste, że Cię bolą były głębokie- powiedział Jude
- Tylko przyjdź jutro bo zostają nam dwa dni, jutro mamy ostatni na przygotowanie się- krzyknął Mark.
Usmiechnąłem się.
- Przecież musimy przećwiczyć Płomienną Błyskawice - powiedziałem
-No tak! Do jutra - krzyknął Mark
-A wy co tak stoicie grajcie- krzyczał do chłopaków.
Stanąłem nad Karin, spojrzała na mnie. Podałem jej rękę.
- Co ty robisz?  - spytała
- Idziemy!
- A trening? - spytała
- Rany mnie jeszcze bolą i mnie swędzą.
- Dobra Chodź-powiedziała.
Podała mi torbę. A ja jej pomogłem wstać. Zaczęliśmy iść w stronę domu.
- Dlaczego się nie przebrałeś? - spytała, spoglądając na mnie
- Bo mnie wszystko boli.
Złapała mnie za rękę. Gdy doszliśmy do domu. Otworzyła drzwi. Spojrzała na mnie.
-Trzęsiesz się jak galaretka. - rzekła
- Bo mi zimno!
- Przecież jest 30 °C w cieniu- powiedziała.
Poszedłem pod kołdrę i leżałem cały blady i mokry. Trzęsło mnie z zimna. Karin podeszła do łóżka. -Jesteś cały rozgrzany i mokry, a na dodatek blady. - powiedziała, dotykając mojego czoła.
Sprawdziła mi całą torbę czy czegoś tam nie ma i znalazła igłę która była czymś wypełniona.
-Pachnie mi to jak trucizna na szczury - powiedziała.
Zaczęła czytać w moim laptopie w internecie o lekarstwie na to by odwrócić działanie.
-Jest na to lek w zastrzyku nazywa się Mikrofidozafik. - oznajmiła
- Mój ojciec ma to w pokoju w szafce - wybełkotałem
Pobiegła do ojca,do pokoju i przyniosła.
- Mamy mało czasu jak to Ci dotrze do serca to po Tobie. Po pierwsze musimy wyżej cię położyć. Po drugie daj palec dam ci pulsoksymetr. Chyba substancja się wchłania, bo masz 52 pulsu. Po trzecie ja nigdy zastrzyku nie robiłam gdzie go się wbija. - mówiła spanikowana
-Przeczytaj.
-W udo, a najlepiej w ramię. Cholera nie wiem jak to się robi. Axel nie śpij!  Dobra raz kozie śmierć!

(Z perspektywy Karin)

Axel był już chyba nieprzytomny. Wbiłam mu w ramię lek i czekałam, aż zacznie działać. Kiedy Peter to włożył mu do torby? Oby się udało i się obudził....  Axel....

Zapraszam na kolejne części
A. Karolak.

|Zakończone| Inazuma Eleven - Ogniste Serce | KsiążkaOnde histórias criam vida. Descubra agora