Apokalipsa cz.13

146 11 2
                                    

Cześć wszystkim!

W tej części wystąpi "Kraków" (Karolina Mickiewicz) jest to OC mojej koleżanki Sarafelia. Serdecznie zapraszam na jej profil na Deviantarcie https://www.deviantart.com/roseemi by zobaczyć wizualizację OC oraz inne niesamowite rysunki autorstwa Sarafelia.

Epizodycznie również pojawi się też Mira Mickiewicz (Małopolska) która należy do mnie (OC)

Wszelkie prawa zastrzeżone! :)

Najmocniej przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne które znając życie się tu pojawią.

Miłego czytania!

                                                                      ------------------------------------------

Wiadomość o tym że udało się znaleźć miejsce w którym moglibyśmy przetrwać zimę rozeszła się po obozie jak strzała. Nadzieja wstąpiła w serca państw i ocalałych  po wojnie żołnierzy mieszkających razem z nami.

Dzień po moim powrocie ze zwiadów została zorganizowana grupa która miała za zadanie dokładnie przeczesać teren wioski i okalające ją tereny. Mieli również ocenić ile domów nadaje się do użytku a ile jest już zupełnie bezużyteczną kupką gruzu.

Ja również siłą rzeczy zostałem przydzielony do tej grupy aby pokazać reszcie drogę.

W tym momencie do jazdy mieliśmy zdatnych pięć koni, nie licząc szóstego, który został ranny w pęcine podczas bitwy i nie można go było dosiadać jeszcze przynajmniej przez tydzień.

Do zadania ponownego przeczesania oprócz mnie wioski zostali wybrani: Niemcy, Małopolska,Litwa i Kraków. Bez zwłoki zebraliśmy się i ruszyliśmy w drogę.

Droga minęła nam w niewygodnym milczeniu.

Na miejscu rozdzieliliśmy się by dokładnie przeszukać okolicę. Wszyscy szli pojedynczo oprócz Torisa któremu towarzyszyła Karolina, z resztą z mojej prośby. Nie chciałem żeby poszedł sam. Co prawda usilnie próbował udawać że jest już zdrowy ale nikt i tak tego nie kupował. Na początku w ogóle sprzeciwiałem się temu by wybrał się z nami, lecz jako nasz taktyk i jedyny w miarę dyspozycyjny rysownik map, nie miał wyboru, musiał nam towarzyszyć. Sam chciałem z nim iść lecz gdy przedstawiłem mu moją propozycję, podziękował mi za to że się martwię, ale odmówił mi argumentując tym:" Jestem dorosłym mężczyzną a ty nie jesteś moją matką."

Nie mogłem się przeciwstawić Torisowi w tej sprawie dlatego posłałem za nim Karolinę.

Litwa potrafi być  naprawdę uparty gdy już sobie coś umyśli.

W pobliskim zagajniku znaleźliśmy dość czystą rzeczkę z wodą zdatną do picia. Około piętnaście domów było zachowanych na tyle że można było w nich urządzić prowizoryczne schronienie. Kilka budynków trzeba było uszczelnić i w paru miejscach naprawić.

-Hej! Mamy coś!-rozległ się krzyk Karoliny.

Wszyscy pobiegli w stronę z której dochodził głos.

Kiedy wszyscy znaleźliśmy się na miejscu, zastaliśmy klęczących nad górą popiołu Litwę i Kraków oraz towarzyszących im Niemcy i Małopolska.

-Co znaleźliście?-spytałem podchodząc bliżej.

-Kolejną piwnicę  a właściwie coś w rodzaju podziemnego schronu- Mówiąc to schyliła się i sięgnęła do rączki przyczepionej do betonowego włazu prowadzącego do znalezionego pomieszczenia.

Pod ziemią znajdował się zakurzony pokój, który jak potem się okazało był magazynem pełnym jedzenia i ubrań. Byliśmy uratowani! Pośpiesznie wskoczyliśmy do środka by obejrzeć wszystkie przedmioty których nie widzieliśmy od tak dawna.

 W schronie było tyle jedzenia że oszacowaliśmy że wystarczy go nam na trzy, cztery miesiące.

Było tam też dużo przedmiotów codziennego użytku takich jak : narzędzia, medycyna koce i kurtki. Teraz szanse na przetrwanie zimy znacznie wzrosły. Wszyscy tryskaliśmy euforią i nie mogliśmy się doczekać przekazania wieści reszcie państw z obozu.

                                                                    *           *           *           *

Czym prędzej wybraliśmy się w drogę powrotną do, najpierw staranie zabezpieczając nasz "róg obfitości" przed dzikimi zwierzętami. Szczerze mówiąc już bardzo ciągnęło mnie do powrotu. Nie tylko w celu przekazania dobrych wieści ale też zobaczenia jak się miewa Zosia. Zdążyłem już przywyknąć do roli starczego braciszka i martwiłem się o to jak poradziła sobie sama będąc wśród tyle obcych osób...

Gdy znaleźliśmy się w obozie wszyscy powitali nas z nadzieją w oczach a  po usłyszeniu tego co mieliśmy do przekazania, długo już zapomniana radość zagościła na twarzach zebranych.

Ku mojemu zdziwieniu znalazłem Zosię otoczoną zastępem dziewcząt-krajów, które rozmawiały ze sobą w najlepsze. Wszystkie śmiały się i plotły sobie nawzajem warkocze. Uśmiechnąłem się...

Myślałem że ciężko będzie się dziecku wpasować w nasze środowisko, ale jak widzę zaaklimatyzowała się całkiem nieźle.

-O, cześć Feliks!- jako pierwsza zauważyła mnie Węgry- Czy wiesz może kiedy będziemy się przenosić do tej nowo znalezionej wioski?-

-Nie wiem dokładnie, ale przypuszczam że całkiem niedługo-odpowiedziałem po chwili namysłu.

-Widzę że Zofia zdążyła już was w sobie rozkochać?-zapytałem żartobliwie.

-Haha, tak. Cudowne dziecko!- Odpowiedziała Seszele

-Już znam się ze wszystkimi! - poinformowała mnie roześmiana dziewczynka.

-Ze wszystkimi oprócz Ludwiga....- mruknęła smutno Mira która ni stąd ni zowąd pojawiła się nagle u mojego boku, tym samym, prawie doprowadzając mnie do zawału serca.

Szybko się jednak opanowałem słysząc zatroskany głos dziewczyny.

-Co z nim?- spytałem.

-Nie chcę o tym rozmawiać tutaj... Chodźmy...- powiedziała Małopolska, po czym wstała i poprowadziła mnie trochę dalej od zgromadzenia wielbicieli Zosi, tam gdzie było trochę ciszej...






ApokalipsaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora