Wybacz mi...

1.3K 70 21
                                    


UWAGA: Zmiana relacji między bohaterami, fabuły! 

P.Peter
Wziałem głęboki wdech przed zapukaniem do drzwi, na prawde się stresowałem, nie że były to moje pierwsze korki które daje ale nigdy w takiej dzielnicy! 
Pan Stark powiedizał że gdyby nie był bogaty i inteligentny to by też tak skończył, w domu takim sam jak inne, taki sam samochód jak inni, rzeczywiście coś przerażającego w tym jest. 

W\Oddychałem głęboko pukając do drzwi, przez chwile myślałem, aby nie uciec, ale mój opiekun już odjechał po cichu, zanim ktoś się zorientuje. Panowała cisza, mogłem przysiąść, że słyszałem jakieś odgłosy ze środka domu, ale chyba nie miałem racji.

Nagle drzwi otworzyły się a przede mną stanął wysoki mężczyzna, dosłownie zakrztusiłem się powietrzem widząc tę osobę, te oczy, te rysy twarzy, włosy, uśmiech, Jezu drogi! 
-Peter Parker?- Próbowałem nie załatwić się powietrzem jeszcze bardziej. 
-Tak...Pan Laufeyson jak mniemam?-Jezu! Graj debila! 
-Tak, wejdź, Yue jest u siebie...- Nadal grałem nieświadomego idiote gdy poszukiwany od paru lat przestępca wprowadził mnie do swojego domu, obserwowałem bacznie jak wchodzi w głąb mieszkania, całkiem ładnego nawet.  Dobra, może to tylko zbieg nazwisk, zbieg twarzy, przecież jest prawdopodobieństwo nawet tego, że jest osoba wyglądającą jak ja na tym świecie! To może być przypadek! 

-Dziękuje, że zgodziłeś się na te korki, jesteś moją ostatnią nadzieją, zanim wyśle syna do szkoły  z powrotem! Do tej pory uczyłem Yue w domu więc to dosłownie jego pierwszy raz w szkole, nie chce, aby miał zaległości, wczuł się w szkołę itd
-Rozumiem...
-A i jeszcze jedno..Chce, abyś wiedział i zdecydował czy nadal chcesz uczyć mojego syna...- Spojrzałem na niego zaintrygowany, opierał się niezręcznie o blat kuchenny i patrzył na mnie nerwowo gryząc usta.
-Słucham
-Yue...Niestety, ale przez wydarzenia z jego przeszłości, ma traumę nadal nie wyleczoną, jest we w stanie wpaść w atak agresji, strachu...Jest mieszaka wybuchową, raz pozwoli się dotknąć, a potem nie, na co dzień nie jest agresywny! -Wyglądał poważnie, nie żartował ze mnie, czułem to w tonie jego głosu, rzeczywiście się martwił o tę osobę...

-No...Dobrze, co prawda nie pisał pan o tym wcześniej, ale postaram się jak mogę! 
-Zuch chłopak!-Klasnął w ręce entuzjastycznie i wyszedł zza blatu, przeczesał swoje włosy do tyłu i zabrał torbę z stołu
-Dziękuje ci, rozumiem, że stawka taka jak ustalaliśmy?
-Ee...Tak!
-Dobrze, ja lecę do pracy i wrócę późno, pokój Yue jest na samej górze po lewej obok tarasu! -Zawołał z korytarza gdy ja potrzymałem na schody z przerażeniem, wyglądały stromo! 
-Dowodzenia proszę pana!-Facet odszedł a ja niesamowicie zestresowany ruszyłem do pokoju chłopaka, dopiero na szczycie domu, usłyszałem przy samych drzwiach głośną, agresywną  muzykę, zapukałem mocno i głośno, a muzyka została zatrzymana a drzwi otworzyły się zbyt szybko, abym mógł zorientować się co stało.


-Ty? -Podniosłem wzrok, szeroko otworzyłem moje oczy ze zdziwienia widząc znajomą już dla mnie twarz. 
-To ty?
-Co tu robisz!?
-Jestem twoim korepety...
-Nie potrzebuje korków! Ojciec nie potrzebnie cię fatygował!-Machnął ręką  zdenerwowany, lecz wpuścił mnie do pokoju, rozejrzałem się i znów otworzyłem szeroko oczy, to był pokój nastolatka!?
-Tak czy siak zostanę, bo twój ojciec płaci mi prawie dwie stówy za uczenie ciebie, więc pozwól, że skorzystam... 
-Kurwa...No dobra!Chemia i tka mi nie wchodzi więc może też skorzystam -Wzruszył ramionami znudzony i rozsiadł się na swoim fotelu. 
Pokój był fajny, dużo dziwnych rzeczy, w rogu futerał an gitarę najpewniej z samą gitarą w środku, nawet własna apteczka w pokoju, gdzie niegadzie puste butelki poukładane w trójkąty, łóżko pościelone w ciemnym odcieniu czerni i szarości, ściany były za to białe, czyste i nieubrudzone o dziwo, szafy z ubraniami, biurko, na łóżku leżał plecak a na biurku laptop, przytulnie.

-Ładnie mieszkasz...
-Wiem,dobra miejmy to z głowy...

Trzy godziny później
-To jest jakaś czarna magia!
-Ale to jest prostę!
-Nie!-Chłopak wstał z krzesła i złapał się za włosy ciągnąc je nerwowo, mogłem stwierdzić spokojnie, że coś się z nim dzieje niedobrego. 
Więc wstałem za nim i złapałem jego rękę, przeszedł mnie przyjemny zimny dreszcz, jego skóra była tak zimna... 
Nagle przytulił mnie, było to szybkie i niespodziewane, zachwiałem się przez to, lecz przytrzymałem swoje ciało, wyższy chłopak przytulał mnie drżąc od nerwów, chyba przesadziłem, przytłoczyłem go za bardzo. 
Nie wiedziałem co robić,wszystko wydawało się jakby zatrzymane w czasie.

-I jak?
-Zostań... Tak, proszę...-On, on miał łzy w oczach... Ściskał mnie mocno, musieliśmy usiąść w końcu, aby nogi nas nie bolały, ale nawet wtedy pozwoliłem mu się znów przytulić. Miałem mieszane uczucia, z jednej strony odczuwałem spokój i radość, bo mu pomagałem, ale coś we mnie mówiło, że powinien dostać pomoc specjalisty, ja mu nie pomogę tak dogłębnie... 

P.Yue
Łzy... 
Tak długo nie płakałem szczerze, nie zaliczałem płaczu w wannie do tego.
To było odstresowujące...
-Ja...Dziękuje ci...-Odsunąłem się w końcu od chłopaka, który wyglądał na spokojnego.
To było bardzo miłe z jego strony.

Zapadła tak niezręczna cisza między nami, że aż poczułem się głupio, założę się, że ojciec mu wygadał wszystko i teraz się ze mnie śmiej!
Wstałem szybkim krokiem, zdenerwowany tymi myślami i wskazałem na drzwi pokoju.
-Będzie dobrze jak wyjdziesz już 
-Zrobiłem coś nie tak? 
-Wyjdź! -Krzyknąłem, chłopak rzucił się do zbierania rzeczy z mojego biurka wyraźnie wystraszony mną.
Było mi wstyd, głupio i byłem wściekły!

Peter wyszedł przed moje drzwi i spojrzał się w moje oczy, nawet nie zdawałem sobie sprawy, jakie on ma piękne oczy...Nie!
-Wiesz gdzie są drzwi?
-Tak...Na pewno? Jeżeli zrobiłem coś nie ta
-Wypierdalaj, zanim cię zabije! 

P.Narrator

Zadziało się to szybko, Yue miał silne płuca a jego krzyk prawie nie zrzucił drugiego chłopaka ze schodów.
Peter zaczął biec po schodach, przerażony potykał się o swoje nogi jak idiota.
Ale nie spadł, zbiegł na sam dół schodów i spojrzał się na drugiego chłopaka, patrzył na niego zagubionymi oczami, nie wiedział, co robić... Nadal był zły, ale Peter wiedział ze to nie jego wina, lecz nadal go zabolało bycie okrzyczanym nie znając powodów.

Peter założył buty i wybiegł z domu, Yue znów został samemu w swoim domu, samemu, bezpiecznemu...
Ale samotnym, był samotny w tym momencie...

Schował się w swoim pokoju i próbował między łzami gniewu, smutny i strachu zadzwonić do ojca, telefon wypadł mu z ręki a chłopak zawył zły i smutny na raz.

~Yue!?Co się dzieje? Wszystko jest okej?~ Spojrzał w dół na telefon leżący na podłodze, jednak udało mu się zadzwonić? Ojciec odebrał?
-Tata...!
~Nie ważne co już wracam do domu!Zaraz będę!Nie rozłączaj się ! 
-Znów popsułem wszystko! 
~Nawet tak nie mów, to nie twoja wina..>
-Nakrzyczałem...-I tak płakał przez cały czas, wyżalał się ze wszystkiego, co zrobił przez pół godziny, zanim jego ojciec wrócił do domu i przytulił go troskliwie.

-Jestem...Jestem tutaj...

Mój Pajączek|Yaoi|Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu