Specjalna opieka

1K 65 9
                                    

-Yue uspokuj się!Ich tutaj nie ma!
-Zostawcię mnie!Wynocha!Błagam nie!-Chłopak odtrącił ręke ojca nie poznając go,widział tylko twarze tych któży go skrzywdzili.
Skulił się w kącie pokoju i płakał.
Bóg załamany nie wiedział co już robić z nim,leki nic nie dawały,coraz częstrze ataki były bardzo niespodziewane i gwałtowne.
Zdażało się że nawet Yue nie poznawał ojca.
Loki był gotowy nawet zaufać midgardzkim medykom i oddać go im aby mu pomogli lecz bał się że syn go znuenawidzi za to że wysłał go do psychiatryka.
Patrzył na syna i z kręcącymi się łzami w oczach chwycił telefon,wybrał odpowiedni numer i zadzownił.
Po pół godzinie przyjechali panowie w białych fartuchach i zabrali przerażonego nastolatka wiążąc na nim kaftan.

P. Loki
Kiedy zabrali go,bogowie...
Nie dawałem już sam rady,potrzebował opieki cało dobowej a ja musiałem chodzić do pracy.
Nikt nie chciał się nim zająć,Peter odwiedzał nas i próbował go uspokajać,no bo skoro wilcze ja mojego syna wybrało tego dzieciaka na partnera liczyliśmy że pomoże to.
Ale było tylko gorzej,w końcu doszło do tego że Yue przestał wychodzić z pokoju i musiałem zwolnić go na tydzień z szkoły.
Złapałem butelke wina,za jednym razem wypiłem połowę i już po godzinie alkohol sprawił że zasnąłem z butelką w ręcę.

P.Yue
Gdzie ja jestem!?Co to za kaftan!?Co się do jasnej cholery dzieje!?
Byłem w pomieszczeniu wyłożonym poduszkami,drzwi były bez klamek a otwierały się na specjalny kot.
Nie mówcie mi że tata...
Nie dziwie mu się!Nie dawał sobie już ze mną rady i nawet leki przestawały działać...
Pamiętam wszystko co robiłem...
Za pomocą magii zdjąłem kaftan a czujnik przyczepiony do niego wydał z siebie pisk.Do celi wbiegła ochrona i jakaś kobieta z blond włosami,okularkach i miłym uśmiechu
-Kim jesteście!?Co to za miejsce!?-Aby nie zrobili mi krzywdy tymi swoimi elektrycznymi berłami czy czymś odgrodziłem się magiczną barierą.
-Nie bój się nas...Nazywam się Harleen Frances Quinzel ale mój mi Harley,twój tata powieżył nam cię pod opiekę...
-Jestem w psychiatryku?
-Witaj w Arkham Asylum...
-To w Gotham...Chce do domu!-Krzyknąłem a fioletowy dym zaczął palić wszystko do okoła.
-Yue uspokuj się!Wiemy że posługujesz się magią ale tutaj jest ona niedozwolona!
-Wypuścicie mnie...Błagam...-Wypłakałem,moja magia opadła a ogień znikł,bariera znikła a ochrona skatowała mnie.
Potem przenieśli mnie do szarej i brudnej celi z jednym brudnym i starym kocem oraz poduszką.
Zacząłem płakać,chce do domu,do taty...
Do Petera...Chce usłyszeć jak woła moje imię radośnie...
Jak mnie woła szczęśliwy i jęczy moje imię podczas szalonej nocy...
On,Peter Parker,Spider-Man...

Miną prawie miesiąc,wciąż mam zwidy ale teraz jest ich coraz mniej.
Pani Harley mówi że jeszcze tydzień i wyjdę,jestem szczęśliwy bo nawet tata mnie odwiedza!
Podobno nawet że Peter wygadał Starkowi o moim tacie i ten był przesłóchiwany.
Mam nadzieje że go nie zabiorą do Azgardu i nie zamkną.
Ale podobno nie mogą go za nic skazać bo był wzorowym obywatelem,no może akcja z Chitauri ale uznali że dadzą mu drugą szanse.
Z Azgardem nie wiadomo jeszcze...

Leżałem na podłodzę i robiłem sobie warkoczyki,muszę włosy przyciąć...
Spojrzałem na kraty,obok mojej celi przeszedł się typek w czarnym kostimie nietoperka i prowadził za sobą innego typka z zielonymi włosami
-Cyrk na kółkach...-Zarechotałem i zasnąłem na ziemi...

Mój Pajączek|Yaoi|Where stories live. Discover now