2. Kocham cię, mamma

40K 1.2K 88
                                    




Po tragedii w szpitalu Savnnah prawie zapomniała, że była bez grosza. Zmierzała na rozmowę o pracę. Miała wrócić tą samą drogą. Ale nie było to łatwe przez luksusowe traktowanie w szpitalu, bo pan szarooki zapłacił jej rachunki.

Jej sukowata ciotka straciła wszystkie pieniądze na graniu. Kto wysyła swoją siostrzenicę na szukanie pracy, a potem wydaje całą kasę, którą zarobi na hazard? Jej ciotka, Maria. Maria Donnovan, żona Roberta Donnovana, jej przyszywanego wujka. Ale to opowieść na inny dzień.

Savannah zabrała swoje już i tak obolałe stopy w wolnym tempie do drzwi wejściowych i zemdlała. Zaraz po jej omdleniu i uspokojeniu oddechu, przyszła jej ciotka. W typowej pijackiej pozie.

Przekrwione oczy.

Bełkotanie.

Kiwanie się, co pokazywało brak równowagi.

Pewnego dnia to ją zabije.

- Ahh, patrzcie, patrzcie!! To teraz tracisz swój czas na odpoczywaniu. Jaka wygoda. - Maria zadrwiła.

- Wstawaj. Myślisz, że talerze umyją się same? Albo ubrania upiorą się same? Nie, ty beznadziejna dziwko. Bóg jeden wie, co sobie myślałam, gdy zabrałam ciebie i twojego brata.

W fioletowych oczach zabłysły łzy, gdy Savannah zdała sobie sprawę, że jakkolwiek byłaby do tego przyzwyczajona, to wciąż ją bardzo bolało. Była tak zajęta przeklinaniem swojego życia, że prawie przegapiła zmianę w postawie ciotki.

To na nic.

- Napisałam do ciebie. Co nie? Dlaczego nie odpisałaś? Myślisz, że ignorowanie mnie wyjdzie na dobre tobie i twojemu beznadziejnemu bratu? - Zadrwiła.

- Ciotko Mario, nie jestem beznadziejny. - Powiedział dziesięcioletni Jackson, gdy podał swojej siostrze szklankę wody i schował jej pasmo włosów za ucho.

Savannah zamarła, gdy jej palce owinęły szklankę z wodą. Ostrzegała Jacksona wiele razy, aby nie odpowiadał ciotce Marii. Ale był małym chłopcem, a chłopcy nie lubili, gdy ich się do czegoś zmuszało.

W wolnym tempie czerwone oczy Marii odwróciły się do Jacksona. Pochyliła się i odłożyła butelkę wódki i starając się utrzymać równowagę, złapała Jacksona za ramię.

- Coś ty powiedział, chłopcze?

- Że nie jestem--

- Jackson. Idź do środka. W tej chwili. A jeśli będziesz się kłócił, nie podpiszę zgody na piknik. Rozumiemy się?

- Jasno i wyraźnie, Savvy. - Powiedział z lekkim uśmiechem, po czym wbiegł do środka.

- Pilnuj go, dziwko. Jeśli nie, to będziesz miała kłopoty. Zaczyna pyskować. A ja nie cierpię pyskaczy.

Savannah pokiwała głową, napiła się wody i wstała, wycierając ręce o swoją ołówkową spódnicę, jedyną jaką miała. Gdy odwróciła się, by odejść, Maria złapała ją za rękę w silnym uścisku.

Savannah wiedziała, że nie było sensu walczyć. Maria była silną kobietą, a Savannah była słaba. Nie miała szans z tym gigantem. Powoli odwróciła się, a wzrok utkwiła w designerskich Louboutinach Marii.

- Zdobyłaś tę pracę?

Savannah zachłysnęła się. Wyglądało to trochę irracjonalnie, patrząc na to, że to pytanie było nieuniknione. Nie odezwała się.

- Pytam po raz kolejny, dziewczyno. Zdobyłaś tę pracę, a jeśli mnie okłamiesz, zadzwonię do Donati Enterprises i upewnię się, że mówisz prawdę.

- Ciotko Mario, m-miałam wypadek, n-nie dotarłam do Donati Enterprises. A-ale--

Trzask

Przez pusty korytarz odbił się dźwięk plaśnięcia. Będzie ślad.

- Mam gdzieś to, czy byś tam umarła, miałaś pójść do firmy. Idziesz tam jeszcze raz? Nie odpowiadaj. Oczywiście, że pójdziesz. Idź. Błagaj. Rozłóż nogi. Prześpij się z szefem. Nie wiem. Masz zdobyć tę pracę. Albo twój brat trafi do domu dziecka. Nie stać cię na prawnika i walkę o prawa nad dzieckiem. Dlatego na twoim miejscu, na którym na szczęście nie jestem, ale gdyby tak było, pospieszyłabym się.

Savannah potaknęła i zaczęła zmierzać do kuchni, aby pozmywać naczynia.

- A i nie przejmuj się jedzeniem. W zamrażarce jest jakiś chleb, zjedz albo ty i twój brat umrzecie. Mam to gdzieś. Nie przeszkadzaj mi. Robby wraca z bardzo ciężkiej podróży. Muszę się nim zająć. Dlatego nawet nie próbuj nam przeszkadzać. Zacznij robotę. Nie mam na to całego dnia, cherie.





Savannah po umyciu na naczyń, poszła się wykąpać. Założyła potem koszulę z długim rękawem. Tak, pocięła się, ale tylko po to, aby dać upust bólowi. Nie miała myśli samobójczych. Nigdy nie zostawiłaby Jacksona na tym potwornym świecie. Nie miała zamiaru złamać obietnicy złożonej lata temu swojej mammie.

Odsunęła Jacksonowi włosy z czoła, gdy przyglądała się jak jej młodszy brat spał. Był zbyt niewinny na życie w tym świecie. Był aniołkiem. Tak samo jak była mamma.

Niszczysz wszystko, czego się dotkniesz. Zabiłaś swoich biologicznych rodziców i swoich adopcyjnych. Każdy kogo kochałaś, zginął.

Z oka Savannah wypłynęła samotna łza. Nie chciała narażać też Jacksona. Był dla niej wszystkim, a ona dla niego. Słowa jej ciotki brzydziły ją. Zaczęła wątpić w siebie. Ale ten śpiący malec, który wyglądał jak aniołek, sprawił, że wróciła dla niego.

Amelia Greene była wspaniałą kobietą. A Savannah nauczyła się od niej dotrzymywać obietnic aż do śmierci. A chronienie i kochanie swojego brata było dokładnie tym, co zamierzała zrobić.

Dotknęła swojego naszyjnika. Znajdywało się w nim zdjęcie ich czwórki. Evan Greene trzymał w swoich ramionach Savannah, gdy ta słodko ciągnęła swojego dwunastodniowego braciszka za policzek, którego na rękach trzymała Amelia. Szczęśliwa rodzina. To ją napędzało każdego dnia.

Gdzie jesteś mammo, twoja księżniczka dotrzymuje swojej obietnicy. A Jack rośnie, aby być takim jak papo i ty. Dlaczego nas zostawiłaś?

Kochamy cię, mammo, bardzo mocno.

Powiedziała w myślach, gdy złapała za naszyjnik, wspominając ulotne, ale szczęśliwe chwile z jej rodziną. Z westchnieniem położyła się spać.

Jutro czekało ją kolejne wyzwanie, ale nie zamierzała się poddawać bez sprawiedliwej i silnej walki.


____________________________________

Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Hypnotic - Tłumaczenie PLDove le storie prendono vita. Scoprilo ora