18. Manipulujący pan Donati

25.4K 959 47
                                    







Savannah

- Ożeń się z Adrianem, Savvy. I nawet się nie wycofuj. Obiecałaś. - Powiedział z automatu.

Wymaszerowałam z pokoju.

Jak. On. Mógł?

Za kogo on się uważał? Nikt nie zadzierał z moim bratem. Zabiłabym ich, gdyby to zrobili. Ale ten facet, on miał to gdzieś. Nie obchodziło go to. Jak bardzo bezduszny według was ktoś może być, aby włączać dziecko do przekonania kogoś, aby spełnił jego rozkaz? Był bardzo bezduszny. I to jak.

Ale kogo chciałam oszukać, Adrian Donati Wspaniały miał to gdzieś. Tak, całkowicie gdzieś. Wykrzykiwałam jego imię, wchodząc po schodach i idąc do jego biura. Pokojówka spojrzała na mnie i chciała mnie zatrzymać, ale uniosłam dłoń. Moje przesłanie było tak widoczne, że gdyby ona lub ktokolwiek inny powstrzymał mnie, zabiłabym ich gołymi rękami, w tejże chwili. Nie odezwała się, ale pisnęła, gdy popchnęłam drzwi.

- ADRIAN!

Sapnęłam, gdy rozejrzałam się po wnętrzu. To była pieprzona sala konferencyjna. Przy stole siedziało wielu mężczyzn ubranych w drogie garnitury i mieli rolexy na ręku. Adrian siedział u szczytu stołu i był pogrążony w dyskusji. Odwrócił się do mnie i na jego przystojnej twarzy pojawił się uśmieszek. Spokojnie obracał piórem w dłoni i spojrzał na mnie, rozsiadając się w fotelu.

- Nie mogłaś poczekać, kotku?

Usłyszałam śmiech obecnych tu mężczyzn. Oczywiście było to wynikiem tego osobliwego, głupiego przezwiska, którym mnie nazywał. Zacisnęłam zęby i odezwałam się.

- To nie może zaczekać. Muszę z tobą porozmawiać. To pilne.

Adrian posłał mi długie spojrzenie i potem skupił swoją uwagę z powrotem na obecnych tu facetach.

- Proszę mi wybaczyć, panowie. Moja narzeczona mnie potrzebuje. Dokończymy to jutro o czwartej. Miłego dnia, panowie. Przepraszam za ten kłopot. Marse, proszę wyprowadź panów. - Powiedział z uśmiechem.

Co do kurwy? Nazwał mnie swoją narzeczoną. Zaraz go zabiję.

Już po tobie.

Zamknął drzwi i spojrzał na mnie z rozbawieniem wymalowanym na jego twarzy.

- WYDAJE CI SIĘ, ŻE UŻYWANIE MOJEGO BRATA DO TWOICH PRZEBIEGŁYCH GIEREK JEST ŚMIESZNE? - Krzyknęłam z całych sił.

- Powiedziałem ci, że mogę robić, co tylko chcę. I tak jak obiecałaś bratu, wyjdziesz za mnie, kotku.

- TY PIEPRZONY SUKINSYNIE.

Następną rzecz, którą zapamiętałam było to, że rzucałam w niego wyzwiskami, a on trzymał mnie za dłonie, aby powstrzymać moje bicie i popchnął mnie na długi stół. Wtedy zdałam sobie sprawę, jaki błąd popełniłam, próbowałam się ruszyć, wstać ze stołu, ale przyszpilił mnie do niego.

- Jedynym powodem, dla którego nie pieprzę teraz twojej dziewiczej cipki jest to, że szanuję cię i chcę je zostawić na naszą noc poślubną, kotku. Nie każ mi żałować tego szacunku wobec ciebie. I dlaczego jesteś taka zła? Dostaniesz moje nazwisko, będziesz Donati, otrzymasz moje pieniądze, moją rodzinę, paparazzi, imprezy dla bogaczy, szacunek i każdą inną pieprzoną rzecz. Dlatego przestań się obawiać i zachowywać jak rozwydrzony dzieciak. Mamy wiele do zaplanowania.

- Jesteś obrzydliwym, tchórzliwym sukinsynem, który traktuje ludzi jak zabawki do spełnienia swoich celów i szalonych intryg. Jesteś przebiegłym, obrzydliwym facetem, który nie szanuje odmowy od kobiety. - Powiedziałam i odwróciłam się, aby wyjść, ale jego słowa mrożą mi krew w żyłach.

- Uważaj, co mówisz, kotku. Ten przebiegły facet jest twoim przyszłym mężem. I jesteś całkowicie pod jego obrzydliwą łaską. Nie chcesz, aby cię zranił. Co nie? Wracaj tu, kotku. Nie igraj z ogniem, bo spalisz sobie te słodkie palce. Trzymaj się granic. Przyjdź też za dwie minuty do jadalni. Muszę ustalić datę naszego ślubu po rozmowie z babcią i mamą. Nie spóźnij się, kotku. - Powiedział z tym swoim wkurzającym uśmieszkiem.

- Pieprz się. - Krzyknęłam, gdy wyszedł, ale zatrzymał się, odwrócił się i powiedział:

- Uspokój się, kotku. Wiem, że nie można mi się oprzeć i w ogóle, ale musimy chwilę poczekać. Ale, tak, zrobię to z przyjemnością. - Potem wyszedł z pomieszczenia.

Nie mogłam w to uwierzyć. Tak kurewsko sobie mną pograł. Musiałam dać mu owacje na stojąco za ten wyczyn. A najgorsze w tym było to, że zaangażował w to Jacka. Mógł przecież użyć czegoś innego, ale nie. Lubił, nie, uwielbiał mnie uderzać tam, gdzie najbardziej bolało. I tym razem mu się udało. Małżeństwo nie było moją bajką. Dlaczego świat tego nie rozumiał? Moja biologiczna matka porzuciła mnie, bo ona i mój biologiczny ojciec rozwiedli i nie mogła znieść wydatków na mnie. Pieprzona porażka małżeńska.

Ciotka Maria i wujek byli szczęśliwie żonaci przez jakieś dwadzieścia cztery lata. Każdemu by zaczęło zależeć na drugiej osobie, gdyby byli ze sobą tak długo. Ale on był draniem. Przytulał mnie i dotykał w niechcianych miejscach, gdy ciotki nie było w domu. A gdy jej o tym mówiłam, zgadnijcie co dostawałam w zamian? Taa, mocne uderzenie w policzek i groźbę odesłania mnie na bruk.

Kolejne spieprzone małżeństwo. Teraz niech nikt nie oczekuje, że będę biegać szczęśliwa na wieść, że wychodziłam za bogatego, egoistycznego palanta. Nawet nie miałam pojęcia, dlaczego to mnie wybrał. Może dlatego, że byłam łatwym celem. Łatwa i prosta. Wśród ludzi pokazywałby się z żoną, a w sypialni pieprzyłby inne dziwki. Szczerze, to miałam gdzieś kogo pieprzył czy kogo kochał. To nie moja sprawa.

Ale nie miałam zamiaru puścić mu tego płazem. Myślał, że takie uwięzienie mnie, ujdzie mu sucho? Sprawię, że będzie cierpiał katusze. Na mój sposób. I nie będą one przyjemne. Ale wciąż miałam nadzieję, że stanie się jakiś cud i okaże się to być zwykłym koszmarem. Ale wiedziałam, że tego nie dało się zmienić. W żadnym wypadku.

Wzdychając, zeszłam po schodach, aby doprowadzić do wybuchu przed moimi przyszłymi teściami.

Gdy zeszłam na dół, wszyscy członkowie rodziny Adriana odwrócili się w moim kierunku. I nagle taka uwaga na mnie sprawiła, że zaczęłam czuć się niepewnie, zaczęłam poprawiać ubranie i schowałam za ucho wolne pasmo włosów.

- Mamo, babciu i reszto. Savannah i ja pobieramy się. Wiecie, że nie da się tego obejść, chyba że ktoś z was chce, aby własność dziadka została oddana jak nagroda rządowi. Jutro ogłaszamy zaręczyny, a pojutrze będzie ślub. Jakiś sprzeciw? - Zapytał Adrian, tak jakby nasz ślub i to ogłoszenie było jedną z najbardziej oczywistych rzeczy.

Odwrócił się do mnie z tym swoim uśmieszkiem, który mówił wszystko.

Że to on wygrał i ja nie mogłam nic z tym zrobić.

Kto by mu się sprzeciwił? Czasami sprawiał, że czułam iż ma w  rękach cały świat. Tak jakby nic nie mogło się stać przez jego zgody i niezgodnie z jego życzeniem. Tak jak oczekiwałam, każdy zaakceptował to gówno i w ten sposób zaczęły się przygotowania do moich zaręczyn.


W domu panował chaos. Wszędzie było pełno ludzi, dekoracji, ludzi od cateringu, toreb z zakupami, kosmetyczek, sukienek, butów, motywów przewodnich, zaproszeń i reporterów. Do jasnej cholery. To wszystko działało mi na nerwy. Nie cierpiałam zatłoczonych miejsc. Przytłaczały mnie one. Lubiłam być sama. A całe te zaręczyny i przygotowania do ślubu dobijały mnie. Nie wierzyłam w małżeństwa. Dzieci. Miłość. Bo gdyby one istniały, nigdy nie byłabym sierotą. Moi biologiczni rodzice nie porzuciliby mnie. Ale tak, życie było popieprzoną grą i musieliśmy spełniać jego życzenia. I tak robiłam też ja.

Wybrano mi piękną suknię. A Adrian miał założyć smoking. Jak zawsze oczywiście. A jego posiadłość została przemieniona w oświetlone i niesamowicie udekorowane miejsce. To było nierealne. Spełnienie marzeń.

Z westchnieniem położyłam się na łóżku. Musiałam, jak to każda normalna, piękna dziewczyna mówiła, 'pozwolić pięknu spać'.

Naprawdę się zaręczałam. Cóż, gratulacje dla mnie.

———————————————————————-
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał.
Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.
Damie Love

Hypnotic - Tłumaczenie PLWhere stories live. Discover now