10. Najlepsze ramiona

31K 1K 320
                                    

Savannah

Edward wyglądał na przyjaznego mężczyznę. Ale nie mogłam uwierzyć, że był najlepszym przyjacielem Potwora. Skąd o tym wiedziałam? Cóż, Vanessa Xaviers mi powiedziała. Była miłą kobietą. Jedyną, która spotkałam w tym nawiedzonym budynku.

Oczywiście nie licząc Edwarda.

Potwór oczywiście musiał pokazać swoją potworną stronę. Od razu źle zrozumiał moją przyjaźń z Edwardem i wziął ją jako desperacką próbę uwiedzenia.


Vanessa dała mi plan według którego funkcjonował.

1. W momencie, gdy wejdzie do biura, ma tam już na niego czekać kawa. Czarna, bez cukru i mleka.

2. Czyścić jego biurko i wszystko na nim układać oraz na regale.

3. Sprawdzać wszystkie spotkania i informować go o nich.

4. Lunch punktualnie o dwunastej.

5. Potem czekać na jego rozkazy.

Naprawdę? Czekać na jego rozkazy? Co on, Adolf Hitler? Albo Aleksander Wielki? W sumie, co mnie to obchodziło.

Podeszłam do mini kuchni w kącie jego biura i zrobiłam mu kawę. Potem zaczęłam układać papiery, które leżały rozrzucone na jego biurku. Byłam w swoim świecie, podśpiewując sobie Bóg wie jaką piosenkę.

Włosy zasłaniały mi twarz. Rozejrzałam się zadowolona z mojej pracy po zdmuchnięciu włosów z twarzy.

Nieźle, Savvy. Nieźle jak na twój pierwszy dzień.

Włosy na szyi stanęły mi dęba, gry usłyszałam wyraźny chichot, który wyrwał mnie z mojego wewnętrznego spokoju. Stał tam w całej okazałości. Pan Adrian Donati.

Ugryzłam się w język. Chyba moją myśl powiedziałam na głos, co wprawiło go w chichot.


Adrian

Wszedłem do gabinetu i powitał mnie niesamowity widok. Savannah poruszała tym swoim uroczym tyłeczkiem i układała moje rzeczy na biurku. Była słodka, gdy nie była zła. Ale gdy była zła, była gorąca. Zdmuchnęła włosy z twarzy.

- Nieźle, Savvy. Nieźle jak na twój pierwszy dzień. - Powiedziała do siebie, nie zdając sobie sprawy, że byłem w pomieszczeniu.

Nie mogłem powstrzymać śmiechu, nazwała siebie Savvy i mówiła do samej siebie. Mój chichot od razy wzbudził jej uwagę, gdy sapnęła i uniosła wzrok, ale nie patrzyła na mnie. Znów miała na sobie za dużą sukienkę. Pewnie należała do jej ciotki, która miała chyba na imię, Maria.

Do moich nozdrzy dotarł słodki zapach kawy, gdy zmierzałem w jej stronę. Stała twarzą do mnie, a jej plecy prawie stykały się ze ścianą. Podszedłem bliżej i oparłem ręce po obu jej stronach, wziąłem do ręki kubek z kawą i napiłem się jej. Jej smak był zachwycający. Jedna z najlepszych kaw jaką piłem. Westchnąłem z zadowoleniem, gdy jej smak pobudził moje kubki smakowe. Dodała do niej cukru i jeszcze jakiś nieznany mi składnik, który nadawał kawie niezwykłego smaku.

Spojrzałem na jej szczupłe ciało, gdy patrzyła na mnie z oczekiwaniem. Uśmiechnąłem się. Szczerze, aby przekazać moje podziękowanie za kawę. W chwili uśmiechnięcia się, odetchnęła ze świstem.

Wtedy też przypomniałem sobie scenę z dzisiejszego poranka, gdy była w objęciach mojego najlepszego przyjaciela. Pochyliłem się do jej ucha i wyszeptałem najostrzej jak mogłem.

- Co tam robiłaś, kotku? - Powiedziałem, przejeżdżając nosem po jej policzku.

- Szłam. I-i potem potknęłam się, ale Edward m-mnie złapał i potem pojawił się pan. - Powiedziała, a w jej fioletowych oczach mieniła się szczerość.

Hypnotic - Tłumaczenie PLDove le storie prendono vita. Scoprilo ora