6

6.1K 290 69
                                    

Po wyjściu ze szkoły natychmiast kieruję się do najbliższej księgarni. Odwracam się jeszcze w stronę okna klasy, w której spędziłem ostatnią godzinę. I tak jak się spodziewałem, Lance (jak wspaniale mówić do niego po imieniu!) wciąż siedzi przy biurku z głową w papierach. 

Nagle spogląda w moją stronę, jakby wyczuł moje spojrzenie na swojej osobie, i macha mi. Odwraca się, zanim udaje mi się odwzajemnić gest, ale ja mimo to uśmiecham się do siebie szeroko. Szybko jednak się reflektuję i przybieram swój zwyczajny wyraz twarzy. Nie chcę, żeby ktoś mnie zobaczył z bananem na ryju.

Zwracam się w kierunku bramy i od razu dostaję zimnym wiatrem w twarz. Kurde, serio? Za co? Owijam się ciaśniej kurtką i udaję się do księgarni.

Kiedy wchodzę do budynku, zaraz robi mi się ciepło. Wciągając nosem zapach nowych książek, wolno kieruję się do działu z podręcznikami, delektując się ciszą panującą w pomieszczeniu. Zanim jeszcze dochodzę do półek, widzę słownik języka hiszpańskiego. Świetnie! Teraz jeszcze jakiś podręcznik i do domu. Waham się pomiędzy dwiema książkami, ale w końcu wybieram tę z płytą. Przynajmniej posłucham sobie, jak poprawnie wymawiać jakieś słowa i ogarnę akcent. 

Płacę szybko i dziękuję sprzedawcy o ciemnej karnacji, na co ten uśmiecha się do mnie, poprawiając okulary. Czuję się jak małe dziecko, które na święta dostało wymarzoną zabawkę. Nie wiem, dlaczego. Może to przez zimno na zewnątrz.

Po powrocie do mieszkania od razu chcę rzucić się na łóżko z laptopem i moim nowym nabytkiem i zacząć się uczyć. Zapominam jednak, że mój wścibski, ale kochany, współlokator, Shiro, jak zawsze chce wiedzieć, co sprawiło, że tak późno wróciłem do domu. Mimo że jest tylko pięć lat starszy, zachowuje się jak mój ojciec. Co czasami nie jest aż tak złe...

Shiro jest dla mnie jak brat. Kiedy szukałem jakiegoś miejsca, gdzie mógłbym się przespać za niezbyt wysoką cenę, jak z nieba spadło mi ogłoszenie, w którym było napisane, że ktoś szuka lokatora. Bezzwłocznie zadzwoniłem na podany numer, ale wtedy okazało się, że ogłoszenie jest już nieaktualne.

Zrezygnowany błąkałem się po ulicach, gdy nagle wpadł na mnie jakiś facet z bananem na twarzy i blizną ciągnącą się od jednego policzka, przez nos, do drugiego. Azjata spytał, czemu pałętam się tam o tak późnej porze, a ja, niewiele myśląc, opowiedziałem mu, że wykopali mnie z kolejnej rodziny zastępczej, a nie chciałem wracać do domu dziecka. Nieznajomy zaproponował, że mógłbym przenocować u niego, a później zajmiemy się resztą, co nigdy nie doszło do skutku. Tak oto zadomowiłem się u niego i zyskałem pierwszego przyjaciela. Drugim została Pidge... a teraz może i Lance?

- Hej, Keith! Co tak późno?

- Shiro, ile razy już ci mówiłem, że nie musisz mnie sprawdzać? - wzdycham. Mimo że to jest pytanie retoryczne, otrzymuję odpowiedź.

- Tylko jakieś... - zaczyna liczyć na palcach, jakby miał to wszystko rozpisane. - osiem... naście?

Wiedząc, że mój współlokator nie umie rozpoznawać sarkazmu, kręcę tylko głową z niedowierzaniem i idę do swojego pokoju.

- Nie przeszkadzaj mi! - mam nadzieję, że chociaż to zrozumie.

- Jesteś głodny? - pyta. Jeśli jest na świecie coś, czego nie wziąłbym do ust, to jest to żarcie zrobione przez mojego prawie brata. Dlatego to ja głównie gotuję. Znowu kręcę głową, tym razem bardziej gwałtownie, i uciekam do swojego pokoju, unikając możliwości zatrucia pokarmowego.

Rozkładam na łóżku wszystkie materiały jakie posiadam i zabieram się za naukę. Cóż... Myślałem, że będzie trudniej, ale to jest nawet przyjemne. Po godzinie umiem już się przywitać i powiedzieć jak mam na imię i inne takie. O wiele przyjemniej czyta się hiszpańskie słówka niż francuskie. Czemu nie miałem tego wyboru? Teraz bez wahania wskazałbym język, którym posługuje się Lance.

Czas mija nie wiadomo kiedy, a ja ledwo już patrzę na oczy. Chcę umieć jeszcze więcej. Kieruję wzrok w prawy dolny róg monitora. Prawie trzecia. No trudno, jutro będę nieprzytomny, ale jeszcze trochę poczytam.

I jeszcze ta cholerna książka Pidge. Zginę. Nie mogę nawet liczyć na ułaskawienie. Kurwa. No dobra. Walę to. Wolę hiszpański.

Przeglądam kartki i widzę, że literki nie chcą ze mną współpracować. Jeszcze ostatnie słówko... Jedno... słówko...

Nim się orientuję, zasypiam z laptopem na kolanach, otoczony najwspanialszym językiem świata.

.

.

.

Witaj, Shiro! Jak tam życie? Dbasz o naszego buntownika?

Hej, Liski!

Oto szósty już rozdział historii naszego Keitha! Nie sądziłam, że tak ciepło przyjmiecie tę książkę. Chcę Wam podziękować za te ponad 50 gwiazdek, które od Was dostałam. Tak też... Dziękuję!

Jeśli chodzi o dodatek, to pojawi się wkrótce, ale jako oddzielna książka. Możecie się jej spodziewać w sobotę. Potem zrobię sobie tydzień przerwy. Przepraszam, ale naprawdę tego potrzebuję. Mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi tego za złe.

Dziękuję ponownie i...

Tymczasem! Kitsune ^.^

Niegrzeczny UczeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz