18

4.6K 193 141
                                    

Jest sobota. Dzień nicnierobienia. A ja teraz leżę na łóżku na plecach, trzymając małą karteczkę nad głową i szczerząc się jak głupi.

Mam numer Lance'a! Tak bardzo chcę do niego napisać... Ale czy to nie będzie się wydawało dziwne? Nie chcę, żeby zaczął uważać, że mu się narzucam. Chociaż z drugiej strony jest teraz moim chłopakiem...

Obracam się na brzuch i piszczę w poduszkę. Mam chłopaka! A na dodatek jest nim Lance! Czy można być szczęśliwszym niż ja w tym momencie? Nie sądzę.

Do pokoju wchodzi Shiro, a widząc mnie z czerwoną twarzą w pościeli, sam zaczyna się ciepło śmiać. Podchodzi do łóżka i siada na nim, kładąc rękę na moich plecach.

- Czy od dzisiaj będę musiał znosić te piski codziennie?

- Najwyraźniej! - świergoczę z bananem na ustach, co potęguje śmiech Azjaty.

Wczoraj, kiedy Latynos odwiózł mnie do domu, brunet akurat wracał z zakupów. Zobaczył mnie, jak wychodziłem z samochodu i czule żegnałem się z szatynem. Gdy tylko auto odjechało, zaczęły się pytania: czy to on, jaki jest, gdzie mieszka? Próbowałem go zbyć jakimiś szybkimi odpowiedziami, ale brunet nie odpuszczał i ciągle zadawał kolejne pytania, aż w końcu zaczął pytać o bardziej... intymne... kwestie. Zbeształem go z pomidorem zamiast twarzy, a on tylko wybuchał śmiechem na moje zawstydzenie.

Teraz siedzimy razem w jednym pokoju i czuję, że jesteśmy sobie bliżsi niż kiedykolwiek wcześniej. Jednak po momencie Shiro poważnieje.

- Czy jest coś jeszcze, o czym chciałbyś mi powiedzieć?

Patrzę na niego zdziwiony jego nagłym opanowaniem, ale kręcę głową.

- Nie, nie mam już żadnych spraw... A co?

- Skoro nie masz już przede mną żadnych tajemnic... - wzdycha ciężko. - chcę ci o czymś opowiedzieć. Możesz potraktować to jako przestrogę albo kompletnie to zignorować. Wybór należy do ciebie.

Kiwam głową w ciszy i siadam po turecku, słuchając historii mojego współlokatora.

- Pamiętasz ten dzień, kiedy się poznaliśmy? - kiwam głową. - Powiedziałem ci wtedy, że wywalili mnie z pracy, ale nigdy nie podałem ci tego powodu. Cóż... - wzdycha ciężko. - Powodem była miłość. Kiedy miałem jechać na kolejną niebezpieczną misję, pokłóciłem się z moim narzeczonym. To nie była pierwsza taka kłótnia. Ale niestety była tą ostatnią... - Shiro milknie, prawdopodobnie przywołując do siebie smutne wspomnienia jego narzeczonego. W jego oczach pojawia się smutek, żal... i tęsknota.

Przybliżam się do niego i kładę dłoń na ramieniu mężczyzny, a gdy na mnie patrzy, uśmiecham się do niego pocieszająco. Odpowiada mi smutnym uśmiechem, po czym na nowo podejmuje swoją opowieść.

- Krzyczeliśmy na siebie. W trakcie tego wszystkiego zdjął pierścionek zaręczynowy i wyszedł. Już nigdy go nie widziałem. Przez dwa tygodnie nie potrafiłem się pozbierać. Nie funkcjonowałem poprawnie. Nie odbierałem telefonów. Dlatego straciłem także pracę, na której tak bardzo mi zależało. Chcę, żebyś wiedział, że czsami lepiej zrezygnować z czegoś, aby zatrzymać przy sobie osobę, którą się kocha. Bo inaczej możesz stracić wszystko, na czym ci zależy...

Siedzimy w ciszy. Nie mam pojęcia, co powiedzieć czy zrobić, dlatego przytulam bruneta do siebie i tkwimy tak przez kilka minut. W tym czasie Shiro parę razy pociąga nosem, ale nie płacze. Podziwiam go, że potrafił mi o tym opowiedzieć i jeszcze się nie rozkleił.

- Czy mogę jeszcze zapytać... jak on ma na imię? - mówię cicho i czuję, jak postać w moich ramionach kiwa głową.

- Adam...

Niegrzeczny UczeńWhere stories live. Discover now