Mój dojrzały chłopak Cz.8

421 42 8
                                    

- Yuta co to ma znaczyć?!

Otworzyłem oczy zbudzony nagłym hałasem i potrzebowałem chwili, by ogarnąć, co się dzieje. Robert stał w drzwiach i wyglądał na nieźle wkurzonego. Zorientowałem się dlaczego, dopiero gdy leżący obok mnie Jacob zaczął się wiercić. Po chwili otworzył oczy, ziewnął i usiadł, obrzucając Roberta nienawistnym spojrzeniem. Mógłbym przysiąc, że w momencie, w którym ich oczy się spotkały, doszło między nimi do jakiegoś rodzaju niewidzialnego pojedynku.

- Co tu robisz? Mówiłeś, że wrócisz po południu.

- Co ja robię!? Co ty robisz?!

- Możesz przestać krzyczeć? Głowa mnie boli.

- Tłumacz się. Natychmiast!

Niepewnie zerknąłem na Jacoba. Miałem wrażenie, że bardzo chce coś powiedzieć, ale się powstrzymuje. To pewnie nie byłby zbyt dobry pomysł, by go do tego włączać. Zresztą... musiałem załatwić to sam. No a ta cała sytuacja rzeczywiście wyglądała dość dwuznacznie.

- Dobra. Jacob przebierz się, a ja porozmawiam z Robertem w salonie.

Chłopak spojrzał na mnie, jakby próbował odszyfrować, co siedzi w mojej głowie. Domyślam się, że obawiał się co do tego, jak moja rozmowa z Robertem przebiegnie. Cóż... podjąłem już ostateczną decyzję i obecność Jacoba, jej nie zmieni. Skinąłem mu delikatnie głową, dając do zrozumienia, że sam świetnie sobie poradzę. Wahał się chwilę, ale odwrócił wzrok i wstał, by zebrać swoje ubrania.

Podejrzewam, że sytuacji nie poprawiał fakt, że dałem mu wczoraj do spania coś z szafy Roberta. No ale moje ubrania były za małe. Nie byłem wiele niższy od Jacoba, ale nasze sylwetki były zupełnie inne. On miał szersze barki i ogólnie był bardziej umięśniony. Ja jestem raczej szczupły i smukły jak na faceta.

Wstałem i mijając Roberta, ruszyłem w stronę salonu. Mężczyzna w ciszy podążył za mną. Odetchnąłem głęboko, przygotowując się do tej rozmowy, po czym odwróciłem się do niego, przyjmując najbardziej pewny siebie wyraz twarzy, na jaki było mnie w tej sytuacji stać.

- Więc? Czemu jesteś tak wcześnie? Wymknąłeś się z domu, gdy twoja żona spała?

- Powinienem był cię uprzedzić, żebyś mógł wyprowadzić kochanka?

Starałem się być opanowany, ale... byłem wściekły. To miła odmiana. Wolę być wkurzony niż płakać w kącie.

- Jacob to mój przyjaciel.

- No właśnie widzę. Z każdym przyjacielem sypiasz?

- Po pierwsze do niczego między nami nie doszło. Jacob przyjechał do mnie, gdy usłyszał, że jestem sam. Bo mu na mnie zależy.

- Nie odwracaj kota ogonem. Mnie też na tobie zależy. Świetnie zdajesz sobie sprawę z tego, że nie mogłem...

- Mogłeś. A po drugie, nawet gdyby do czegoś między nami doszło... to ty nie masz prawa mi tego wytykać. To ty pierwszy mnie zdradziłeś. Od samego początku mnie zdradzałeś, a teraz masz pretensje do mnie? Ja... nigdy bym cię nie zdradził. Nigdy. Więc nawet nie waż się mnie o to oskarżać. Nie zniżaj mnie do własnego poziomu.

Robert nadal wyglądał na wkurzonego, ale jednocześnie chyba zrozumiał, że w moich słowach jest wiele prawdy. Nigdy bym go nie zdradził. Mam wiele wad, ale jestem wierny. Brzydzę się zdradą. Nawet gdybym zakochał się w kimś innym, najpierw zerwałbym z nim. Nie pocałowałbym nawet kogoś innego. Nigdy. On natomiast... grał na dwa fronty i nie mógł temu zaprzeczyć. Nawet jeśli tak jak mówił, nie kocha swojej żony... to nadal jest jej mężem. Zdradza ją... i mnie.

Za którymś razem się uda...Where stories live. Discover now