Miłość jest przereklamowana

449 38 44
                                    

- Yuta na miłość boską prosiłem cię, tylko abyś przypilnował, żeby jajecznica się nie przypaliła.

- Ja... to... To nie moja wina! Dosłownie na sekundę odwróciłem się, bo Miguel przyłapał Angelinę ze swoim bratem i byłem ciekaw...

- Yuta... trzy minuty... prosiłem o dosłownie trzy minuty...

- Wiesz co? To twoja wina. Było pomyśleć i najpierw pójść do łazienki a później zacząć smażyć jajka.

Jacob wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale jednocześnie nie do końca wiedział co. W końcu złapał się za głowę, przymknął oczy, westchnął ciężko i zabrał ode mnie drewnianą łopatkę.

- Daj mi to... I wiesz co? Może lepiej wyjdź z kuchni, bo mam wrażenie, że jak tylko spojrzysz na mleko, to się zepsuje.

- No wiesz co?

- ...

- Dobra, dobra... Już idę...

Posłusznie opuściłem kuchnię. Oczywiście zrobiłem to tak, by Jacob zrozumiał, że właśnie się na niego obraziłem. Też mi coś. To tylko głupie jajka. Przecież nie muszę mieć talentu do gotowania. Wystarczy, że jestem uzdolniony w wielu innych dziedzinach. No i jestem przystojny. Ładny. A nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że olśniewający. No a nikt nie jest idealny. Więc mam prawo nie potrafić zrobić głupiej jajecznicy z głupich jajek od głupich kurczaków.

Zresztą ustaliliśmy przecież, że nie będę się zbliżał do kuchni. To wina Jacoba. Głupi Jacob kazał mi stać w głupiej kuchni. No a przecież gdy zrobił to samo trzy dni temu, musieliśmy używać gaśnicy. Ale były plusy i uważam, że powinien okazać mi za to wdzięczność. Dzięki mnie wiemy, że czujnik dymu jednak nie działa. Właściwie to... tak jakby uratowałem mu życie. Gdyby nie ja mógłby nigdy się nie zorientować i spłonąć w pożarze. Tak więc... jestem bohaterem.

Mieszkam u Jacoba już prawie miesiąc. Problem jest taki, że dalej krucho u mnie z kasą. Załapałem się kilka razy do rozdawania ulotek, ale trudno mi znaleźć fuchę, która nie kolidowałaby z moim planem zajęć i nie była... no... uwłaczająca. Bo nie będę czyścić kibli za płacę, która nawet nie jest blisko płacy minimalnej. Na szczęście mój przyjaciel to rozumie i cierpliwie czeka aż coś znajdę.

Postanowiłem nieco poważniej podejść do studiowania i nie opuszczam już zajęć. Chodzę na wszystkie. Nawet te piekielnie nudne wykłady. No a z Jacobem mieszka mi się naprawdę dobrze. Nigdy nie byłem dobry w pracach domowych... a on ma je w małym paluszku więc... ta... jest łatwiej niż samemu. No i... jest weselej. Łatwiej jest mi nie myśleć o Robercie. Właściwie to już nawet nie boli, gdy o nim myślę. Jest mi smutno, jednak ten nieprzyjemny ucisk w sercu zniknął.

Jacob usiadł przy stoliku naprzeciw mnie i podsunął mi mój talerz z... nieprzypaloną jajecznicą. Zrobił ją od nowa...

- No już... nie fochaj.

- ... Nie focham.

- W takim razie szamaj. Niby mamy dwie godziny do zajęć, ale znając ciebie, to co najmniej półtorej spędzisz przed lustrem.

- Ha... ha... ha...

- Gdyby tylko reszta świata widziała cię takim, jakim ja cię widzę...

Wypiąłem chłopakowi język, na co ten wybuchł śmiechem. Cóż... ma trochę racji. Dbam o swój wygląd. Używam kremów, maseczek, zawsze układam swoje włosy, dokładnie i rozważnie dobieram ubrania i dodatki, nawet gdy wychodzę tylko do sklepu naprzeciwko. A czasem nawet używam delikatnie koloryzujących pomadek ochronnych do ust... bo... no lubię wyglądać ładnie i chcę wyglądać przed ludźmi jak najlepiej. Ale Jacob... przy nim jest mi wszystko jedno. Dlatego tak łatwo mi się z nim mieszka. Chociażby teraz. Mam na sobie luźny T-shirt, dresy, włosów nawet jeszcze nie czesałem, związałem tylko w niedbały kok, aby mi nie właziły w oczy, a na wieczór to nawet chodzę po mieszkaniu w maseczce.

Za którymś razem się uda...Where stories live. Discover now