Rozdział dwudziesty drugi. ,,Możemy zacząć od początku?".

267 20 434
                                    


Rozdział trochę przejściowy, ale bardzo ważny(zwłaszcza dla mnie). Myślałam, że wyjdzie krótki, na góra 15 stron, ale oczywiście jak zwykle się rozpisałam i wyszło 25(chociaż jak na moje ostatnie możliwości, to i tak mało :/ No i robię też spore odstępy między fragmentami, więc jakbym zbiła to wszystko, to wyszłoby krótsze, ale wtedy jest moim zdaniem nie do końca czytelnie).

Mam nadzieję, że się spodoba, zwłaszcza końcówkę nad którą mocno się napracowałam i która mnie naprawdę wymęczyła emocjonalnie.

Ostatnia scena po części inspirowana piosenką u góry(to fanowska piosenka do My Little Pony, ale moim zdaniem jest bardzo wzruszająca i naprawdę dojrzale i pięknie przedstawia skomplikowaną relację).

Rozdział z dedykacją dla @Anidala_forever ze względu na Morganę i Artura ;)



Kiedy Gwen zobaczyła przez okno orszak powracających do Camelotu, zerwała się z miejsca i chciała wybiec przed zamek, ale żona Leona powstrzymała ją.

-Zostań na miejscu, pani – poprosiła – Oszczędzaj się. Król nie chce, abyś się męczyła.

Gwen przytaknęła. Artur na pewno dostałby ataku niepokoju, gdyby zobaczył jak jego brzemienna żona wybiega z zamku. Był trochę przewrażliwiony na punkcie jej stanu.

- Dobrze – powiedziała z opanowaniem – Poczekam na niego.

Ostatecznie wystarczyła jej świadomość, że Artur przeżył i jest bezpieczny.

Po kilku minutach jej mąż wszedł do komnaty. Gwen podbiegła do niego i przytuliła, ale z zaskoczeniem zauważyła, że Artur nie sprawia wrażenie szczęśliwego i uspokojonego, ale bardzo czymś przejętego.

- Co się stało? – zapytała z niepokojem.

- Gwen, bardzo cię proszę, nie denerwuj się – powiedział błagalnie Artur.

- Chyba pójdę przywitać się z mężem – uznała Bonnie, ale Artur ją powstrzymał.

- Proszę, zostań. Powinnaś czuwać nad Gwen.

W tym momencie zarówno Ginewra, jak i Bonnie zaczęły sobie wyobrażać najgorsze rzeczy.

- Arturze, nie trzymaj mnie w niepewności i powiedz, co się stało! – krzyknęła z przerażeniem Gwen.

- Morgana żyje – szepnął Artur.

Gwen poczuła, że robi jej się słabo i asekuracyjnie złapała Bonnie za ramię.

- Żartujesz, prawda? – wydusiła. Artur pokręcił głową.

- Proszę, nie denerwuj się – powtórzył, łapiąc żonę za nadgarstek – Nie dzieje się nic złego – przynajmniej nie w tej chwili.

Gwen niepewnie pokiwała głową, próbując przyjąć do wiadomości słowa Artura.

- Jest bardzo osłabiona, wykończona i majaczy – opowiadał dalej Artur – Zabraliśmy ją do Camelotu, żeby doszła do siebie.

- Co jej się stało? – zapytała Gwen, starając się wykrzesać z siebie choć odrobinę współczucia. W końcu Artur wydawał się szczerze zasmucony sytuacją swojej siostry.

- Sami do końca nie wiemy – przyznał z bólem Artur – Ale bądź spokojna, pamiętaj.

- Nie jestem aż tak delikatna – powiedziała Gwen, łapiąc głęboki oddech – Nie drżyj tak o mnie.

Nowe Wezwanie Smoka {Wolno pisane}Where stories live. Discover now