19.

489 30 2
                                    

Leon... szepnęłam sobie w myślach. Cholerny Leon. Czy on zawsze musi ściągać na siebie problemy? Zawsze musi się wpieprzać tam, gdzie nie potrzeba?

— Macie z nim jakikolwiek kontakt? Wiecie gdzie może teraz być? — zadawałam pytanie, za pytaniem. Nic dziwnego, że martwię się o tego idiotę.

— Nie mamy, Violetta. Czekamy aż wróci — ze stoickim spokojem odparła moja matka.

— Czekamy aż wróci? Z jakiej racji nawet nie zajęliście się tym żeby pomóc mu? — patrzyłam na nich z kompletnym rozczarowaniem. Byłam naprawdę zniesmaczona i rozczarowana ich zachowaniem.

— Nie dramatyzuj — westchnęła. Prychnęłam i skrzyżowałam ręce. Odwróciłam głowę i patrzyłam w stronę okna balkonowego, zatrzymując wzrok na drzewie pokrytym zielonymi liśćmi. Widząc, że nie mam ochoty z nimi rozmawiać, zawinęli się i wyszli z komnaty. Mi w tamtym momencie przyszła myśl, aby znowu uciec, ale tym razem żeby znaleźć Leona. Szybko jednak zrezygnowałam z tego pomysłu, na pewno teraz straż będzie bardziej czujniejsza na moje wszelkie zachowania, aby mieć wszystko pod stałą kontrolą.

— Panienko, śniadanie — w mojej komnacie nagle pojawiła się Maria. Skinęłam lekko głową w jej stronę w podzięce i po chwili zaczęłam konsumować posiłek. Jadłam i myślałam, przełykałam i myślałam. Co mogłam innego zrobić? Wreszcie po zjedzeniu wstałam z łóżka, ale od razu tego pożałowałam, ponieważ zakręciło mi się w głowie i ponownie posadziłam swoje pośladki na łóżku. No tak... w końcu upadłam z konia, nie mogło być inaczej.

— Nie wierzę po prostu w to... — szepnęłam załamanym głosem. Spięłam wszystkie swoje siły do kupy i wstałam, tym razem bez niepowodzeń. Odetchnęłam z ulgą i skierowałam się do łazienki, służba patrzyła na mnie jakbym właśnie została Jezusem i przyszła zbawić świat po raz drugi. Kiedy zamknęłam drzwi od łazienki, podeszłam do umywalki i oparłam się o nią dłońmi, wpatrując się tępo w swoje odbicie w lustrze. Byłam tak bardzo zdegustowana sobą...

— Leon! Wróciłeś! — usłyszałam krzyki z korytarza. Moje oczy natychmiast otworzyły się szeroko, a serce zaczęło szybciej bić. Odepchnęłam się od umywalki i czym prędzej wyszłam z łazienki, z daleka w wrotach do pałacu zobaczyłam właśnie... mojego ukochanego. W jednym momencie poczułam jak znowu zaczyna mi się kręcić w głowie, złapałam się za nią i osunęłam po ścianie. Traciłam coraz bardziej kontakt z otoczeniem, jedyne co zapamiętałam to ciepłe dłonie Leona na swoich ramionach po czym odpłynęłam.

***
Leon's POV

Trzymając Violettę w swoich ramionach po takim czasie było czymś niesamowitym, jednocześnie przerażającym. Niosłem na rękach nieprzytomną Violettę, która na moich oczach zemdlała. Byłem w kompletnym szoku, nie wiedziałem, że wróciła. Jednak kiedy zobaczyłem w jakim była stanie, miałem ochotę zatłuc ją za to, co zrobiła, ale jednocześnie bardzo się o nią martwiłem.

— Violetta się już lepiej czuje? — spytałem lekarza, który właśnie wyszedł z jej komnaty po badaniach. Spojrzał na mnie spod swoich okularów i uśmiechnął się lekko.

— Księżniczka czuje się lepiej, obudziła się. Panienka pytała o Waszą Wysokość — odpowiedział. Uśmiechnąłem się i już wiedziałem co mam zrobić. Podziękowałem staruszkowi i wszedłem do komnaty. Szatynka natychmiast spojrzała na mnie i lekko podniosła się.

— Leż — odezwałem się od razu na jej ruch. Nie zaprzeczyła, grzecznie oparła się z powrotem o poduszkę. — Jak się czujesz? — dodałem, siadając obok niej na łóżku. Wziąłem jej dłoń i ująłem w swoje, gładząc delikatnie jej wierzch.

— Już lepiej — uśmiechnęła się lekko. Ścisnęła delikatnie moją dłoń. — Leon, jesteś taki nierozsądny... po co ruszyłeś mnie szukać? Szanse na znalezienie mnie były minimalne.

— Violu, czego się nie robi dla osoby, którą się kocha? — uśmiechnąłem się ciepło w jej stronę. Zatrzymała wzrok na moich oczach i długi czas wpatrywała się w nie bez słowa. Nie było sensu już tego dalej ukrywać, zakochałem się w niej. I jeśli nie powiem jej tego teraz, to kiedy?

— To ty napisałeś dla mnie piosenkę? — zapytała po chwili. Przytaknąłem lekko głową. Wsunęła dłoń pod poduszkę i wyciągnęła spod niej swój dokończony tekst piosenki. Zacząłem czytać i uśmiechałem się, widząc, że napisała to samo co ja.

— To niesamowite... — odpowiedziałem po przeczytaniu. Uniosłem na nią wzrok, wciąż się we mnie wpatrywała. — Napisałaś dokładnie to, co ja — uśmiechnęła się.

— Ja ciebie też kocham... — uśmiechnąłem się szeroko. Nie mogło być lepiej. Pochyliłem się i patrząc jej w oczy, złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. To oznaczało tylko jedno, właśnie zostaliśmy parą.

princess || violetta x leonWhere stories live. Discover now