3

1K 63 5
                                    

-N-naprawdę nic nie pamiętasz?- spytała niepewnie matka. Wracaliśmy właśnie autem ze szpitala. Otrzymałem zaskakująco szybki wypis i teraz z obojgiem rodziców, których jak na razie traktuje jak obcych ludzi, jadę do naszego domu. Naszego- jakie to dla mnie dziwne. Ojciec, jeszcze w szpitalu, trochę, niepewnie przywitał się ze mną uściskiem. Chyba nie mieliśmy zażyłych relacji. Ale może to się zmieni, w sumie miło byłoby być blisko z rodzicami. Siedziałem na tylnym siedzeniu z torbą na kolanach ubrany w najzwyklejsze szare dresy i ciemno zieloną bluzę. Nie bardzo podobało mi się to zestawienie, może poproszę ich potem o jakieś pieniądze i kupie trochę ubrań?

-Naprawdę- odpowiedziałem lekko zirytowany. Mnie też ta sytuacja nie leżała.- Ale lekarz powiedział, że to może być przejściowe i nie długo sobie przypomnę. Poza tym nie zapomniałem jak się je, chodzi czy mówi, a nawet pamiętam jak rozwiązuje się całkę oznaczoną.- dodałem już rozbawiony i zadowolony, że amnezja nie zrobiła ze mnie kompletnego debila.- Nie martw się, poradzimy sobie, mamo.- Dodałem, na co szczęśliwa uśmiechnęła się do mnie, uprzednio obracając. Pierwszy raz ją tak nazwałem od obudzenia, a wyraźnie na to czekała. Dla mnie jeszcze trochę dziwne było mówić do tych ludzi mamo, tato. Ale to przejdzie. W końcu to moi najbliżsi. No i jeszcze brat. Nathan- starszy o rok, o dziwo niski, masywny blondyn, jak opisała mi matka. Chodzimy do tej samej szkoły i jesteśmy w dobrych relacjach. Nadal jednak czuje lekki gniew na samo jego wspomnienie w rozmowie. Najwyraźniej rodzice nie byli świadomi problemów młodszego syna i tego, że starszy może powodować chyba niewielką część z nich.

-Będzie dobrze, skarbie.- odezwał się ojciec i chwycił kobietę za dłoń, spoglądając przy tym czule. Ta uśmiechnęła się na to i usiadła prosto. - Już zaraz będziemy na miejscu.- dodał. Kosmyk lśniących, czarnych włosów wysunął mi się zza ucha i załaskotał w nos. To mi o czymś przypomniało.

-Mamo, masz gumkę do włosów?- spytałem, a ona lekko zaskoczona kiwnęła lekko głową na tak. Pogrzebała chwilę w torebce i podała mi mały, czarny, rozciągliwy krążek. Idealnie. - Dziękuję, te włosy już zaczynają mnie drażnić.- Kilkoma sprawnymi ruchami zaczesałem włosy do góry i związałem w luźny koczek przez co powstał przyjemny dla oka, estetyczny nieład. Kilka kosmyków wysunęło się i okalało mi twarz ale dodawało to tylko całości uroku. Miło wiedzieć, że wyglądam dobrze nawet w babskiej fryzurze.

-Bardzo ładnie- Pochwaliła mama gdy zobaczyła, że sprawdzam się we wstecznym lusterku z grymasem na twarzy.

-Dzięki, mamo.- odparłem i lekko się zaśmiałem. Wyszło trochę sztucznie, jakbym robił to po raz pierwszy. Zupełnie jakby czytała mi w myślach, rodzicielka rzekła.

- Wiesz... Jak tak teraz o tym myślę, to nie pamiętam kiedy widziałam cię roześmianego czy chociażby uśmiechniętego. Zawsze byłeś poważny, grzeczny i spokojny. Nie wychodziłeś po nocach, może czasem później wracałeś ze szkoły ale to wszystko. Myślałam, że po prostu masz taki spokojny i ułożony charakter. W życiu nie przyszło mi do głowy, że ktoś... Że ty... - nie dokończyła po z jej gardła wydobył się cichy szloch, który próbowała zagłuszyć dłonią. Z jej oczu popłynęły łzy. Ale co się dziwić? Byli tak zajęci, że nie zauważyli, że ich dziecko cierpi.

- Mam nadzieję, że teraz w razie problemów przyjdziesz do nas albo do brata. Pamiętaj, że nie jesteś sam. - odezwał się ojciec jednocześnie łagodnie głaszcząc żonę. Ta powoli się uspokajała. Jeszcze popłacze sobie w domu, ale teraz nie na to czas.- Jesteśmy w domu.

Za oknem auta dostrzegłem duży, piętrowy budynek z piaskowej cegły. Rozległy zielony teren, długi podjazd na którym stał mały, żółty garbus - zapewne matki bo kazała go odprowadzić komuś spod szpitala, abyśmy mogli wrócić razem. Gdy zajechaliśmy pod garaż i zgasł silnik wszyscy wysiedliśmy.

Bogata dzielnica, od razu pomyślałem. Chociaż mogłem się tego domyślić po ojcowskim aucie. Lśniący, bordowy Leksus nie mógł być tani.

Wziąłem z tylnego siedzenia moją torbę i ruszyliśmy do wejścia. W środku było tak jak z zewnątrz- luksusowo. Naprzeciwko wejścia, przylegały do ściany schody prowadzące na piętro, salon był duży i przestronny zachowany w barwach bieli i beżu. Za salonem można było dostrzec wejście do kuchni i jakiegoś innego pomieszczenia. Widać było jednak ślady użytkowania przez domowników. Pilot na ziemi, gazeta na stoliku do kawy, walające się kapcie.

-Nathan, twój brat wrócił! Przywitaj się!- Krzyknęła w stronę schodów matka i ruszyła w stronę kuchni, wcześniej ściągając buty. Sam też już to zrobiłem- Powiedziałam mu przez telefon co się stało, na pewno pomoże ci sobie przypomnieć niektóre rzeczy. - powiedziała jeszcze do mnie przez ramie. Tato gdzieś zniknął więc pozostało mi czekać na brata. Ten na raz pojawił się u szczytu schodów.

-Rei! Tak się cieszę! – Zbiegł po schodach i rzucił mi się w ramiona- Ogromnie się bałem gdy trafiłeś do szpitala. Chodź na górę! Pokaże ci twój pokój i opowiem o tobie i o nas!

Bardzo głośny typ. Chociaż miałem wrażenie, że umyślnie gada głośniej aby rodzice go słyszeli. Chwycił mnie za nadgarstek i niemal brutalnie zaciągnął na górę. Zatrzymaliśmy się dopiero przy ostatnich, 6 chyba drzwiach w korytarzu. – Twój pokój, wejdź i zobacz, może coś ci się przypomni. - puścił mnie przodem uprzednio otwierając drzwi. Gdy stanąłem w progu usłyszałem za sobą.

- Śmieć.- Cicho warknął, a ja na to obróciłem się z obojętną miną bo tego właśnie się spodziewałem. Instynkt nie zawodzi.- Trzeba było tam zemrzeć. Nie było bardziej ruchliwej ulicy? I nie wiesz, że skok z budynku jest bardziej skuteczny? A może ci mało? Lubisz jak chłopaki cię biją? Albo gwałcą? Pamiętaj, że ja nie przyjdę jak znowu zaczniesz wołać mnie o pomoc. Nie zasługujesz na moją łaskę.- Zawarczał jak wkurzony jamnik w moją stronę jednocześnie chwytając mnie za ramię, na poparcie swoich słów. A to kutas. Ich relacja naprawdę była aż taka zła? To znaczy nasza relacja. Nic dziwnego, że posunąłem się do, co prawda niezbyt udanego, samobójstwa skoro nawet w domu nie mam spokoju.

Lekko już zirytowany, mocnym ruchem strzepnąłem rękę braciszka ze swojego ramienia. Nie będzie mnie taki śmieć dotykał.

-Myślę, że nie muszę wysłuchiwać twoich bzdurnych teorii. Postaraj się bardziej następnym razem. - Powiedziałem patrząc mu prosto w oczy i dostrzegłem w jego lekką niepewność, a potem gniew.

- Co ty kurwa pieprzysz? Myślałem, że po prostu dobrze udajesz ale może aprawdę straciłeś pamięć, co? Oj poczekaj aż zacznie się szkoła. Teraz wszyscy są na wyjazdach więc ciesz się, że tylko mnie masz na głowie. Pamiętaj śmieciu, kto tu rządzi i nie pyskuj bo oberwie ci się dwukrotnie. - powiedział już wściekły, a potem bez słowa ruszył w stronę, zapewne, swojego pokoju.

-Dziękuję braciszku za pomoc!- Krzyknąłem za nim tak, że zapewne rodzice też to usłyszeli, a potem uśmiechnąłem się do starszego, który na moje słowa przystanął i się odwrócił. Chyba lekko zbiłem go z tropu, choć nie dawał tego po sobie poznać. Dobrze też wiedział, mój uśmiech mówił jedno- nie prowokuj, bo cię zajebie.

Mimo, że teraz nie stanowię zbytniego zagrożenia, pomyślałem zamykając za sobą drzwi od pokoju. Ale do końca wakacji został ponad miesiąc. Nie zamierzam się ociągać, jest dużo do zrobienia.

Elo pomelo

Wrzucam kilka szybciej na początek żeby było co czytać :P

Pliski o komentarze! Przepraszam za ewentualne nieścisłości i błędy. Gdy skończę część opowieści myślę, że zabiorę się za jej poprawianie bo jak na razie wstawiam bez większego sprawdzania.

Teraz moja kolej IbxbIWhere stories live. Discover now