4

1K 65 8
                                    

Jeszcze tej samej nocy obmyśliłem plan na następny dzień. Po pierwsze, ubrania. Po przejrzeniu swojej szafy mogłem stwierdzić jedno- moje dawne ja nie miało za grosz gustu. Wszystkie ubrania były do siebie podobne i przypominały najzwyklejszy w świecie mundurek. No ale co się dziwić, gdzie miałbym wychodzić jeśli każdy miał mnie za szmatę. Nie było zapewne sensu ryzykować. Nie spałem wiele więc już o 7 rano siedziałem w kuchni ubrany w te same ciuchy co wczoraj i popijałem czarną kawę. Tak, najwyraźniej lubię mocną czarną bez cukru. Taki wyrachowany smaczek, pomyślałem ironicznie i sam się do siebie uśmiechnąłem, jednocześnie biorąc kolejny łyk magicznego płynu. W tej samej chwili do pomieszczenia weszła moja rodzicielka. Zaskoczona obecnością kogokolwiek o tej porze, aż przystanęła w progu. A potem jakby wyrwana z letargu uśmiechnęła się i przywitała.

-Dzień dobry Rei, co cię tu sprowadza o takiej godzinie? Niestety, długo z tobą nie posiedzę bo mam na 8.30 ważne spotkanie w centrum...- Ostatnie słowa wypowiedziała już mniej pewnie jakby bała się, że mnie zrani. Kochana mamo, mam kawę, amnezję, jest super, nie przejmuj się!

-Wyspałem się, więc zszedłem na dół. To zrozumiałe, że masz pracę i nie możesz jej zaniedbywać. W sumie nawet dobrze, że cię teraz zobaczyłem . Mam prośbę. - Odezwałem się od razu. Ta natychmiast pokiwała głową i znów poweselała. Ekspres na blacie w rogu kuchni zapiszczał więc wstałem i nalałem kawy do kubka, który potem postawiłem przed nią zanim w ogóle zdążyła zareagować. Mile zaskoczona, upiła łyk.

-Dziękuję! Kochanie proś o co zechcesz, nie wiem czy będę kiedykolwiek w stanie zadośćuczynić ci wszystkiego co cię spotkało!- wykrzyknęła przejęta i wbiła we mnie wyczekujący wzrok. Aż zrobiła się lekko różowa co o dziwo tylko dodawało jej uroku i przyjemnie kontrastowało z błękitnym kostiumem, który miała na sobie.

-Ubrania. Przejrzałem swoją garderobę i szczerze nie mam tam nic poza mundurkami i eleganckimi koszulami. I przydały by się jakieś buty bo oprócz dwóch par lakierowanych mam tylko te trampki z wczoraj. Są nowe, co prawda ale lekko przyciasne.- Powiedziałem na jednym tchu. Trochę zaskoczyło mnie to, że miałem niedopasowane buty. Czyżbym nie umiał zrobić porządnie zakupów? Matka, jakby czytała mi w myślach, odpowiedziała.

-Trampki faktycznie mogą być niezbyt dopasowane bo sama ci je kupiłam po tym jak wylądowałeś w szpitalu. Nie masz żadnych sportowych ubrań ani obuwia więc musiałam coś szybko wymyślić abyś miał w czym wracać.- wyjaśniła. Sięgnęła do torebki i zaczęła w niej grzebać.- A jeśli chodzi o resztę to proszę.- Podała mi czarny, płaski kwadrat.- To moja karta. Kup wszystko co jest ci potrzebne, nie patrz na cenę. Cieszę się, że chcesz ułożyć sobie w życiu wszystko, nawet od takich podstaw jak nowe trampki.- Uśmiechnęła się ciepło i lekko objęła moją dłoń.- Jeśli chcesz, mogę podwieźć cię pod tutejszą galerię. Będziesz musiał wrócić sam, ale to nie jest daleko, a galeria oferuję wysyłkę zakupionych produktów do domu. Skorzystaj z niej żebyś nie musiał nosić tego wszystkiego ze sobą. To co, zbieramy się?

Na te słowa wstała i zabrała ze sobą torebkę z krzesła obok. Cicho podniosłem się ruszyłem do drzwi aby ubrać wcześniej buty. Wsiedliśmy do żółtego autka i już po 15min stałem przed drzwiami galerii. Do otwarcia zostało 5 min, a ja właśnie sobie coś uświadomiłem.

Ludzie mogą mnie rozpoznać. Nie wiedziałem nawet, jak wyglądają moi dawni oprawcy i ich znajomi. Uspokajał mnie jedynie fakt, że były wakacje, do tego weekend i nie ma szans żeby przykładny uczeń liceum był na nogach o tej porze. Mimo to musiałem znaleźć jakiś sposób aby ukryć się jak najlepiej. Mimo wszystko nie mam zamiaru siedzieć w domu, oj nie. Koniec z tym.

Moje myśli przerwał ochroniarz, który właśnie odblokował główne drzwi, a te cicho rozsunęły się przede mną. Jeszcze przed przyjściem mamy do kuchni sporządziłem listę produktów, które muszę zakupić. Przydała się.

Teraz moja kolej IbxbIWhere stories live. Discover now