10

860 54 9
                                    

I BUM! Zmiana narracji! Uznałam, że pociągnę też wątki poboczne i pośledzimy trochę przyjaciół Rei'a. Także tego ==>

Lilah

Rei napisał w środku nocy, że coś się stało i nie idzie dzisiaj na zajęcia. Przeprosił za złamanie obietnicy i nie odprowadzenia mnie. Nie gniewam się, jakbym mogła? Przecież on nie ma pojęcia co mną kierowało gdy to proponowałam.

Stałam właśnie w łazience przed dużym lustrem w samej bieliźnie. Była słodka, różowa i koronkowa, malutkie figi i stanik bez fiszbin idealnie okrywały moje trochę zbyt chude ciało.

-Obrzydliwe.- Mruknęłam pod nosem i przejechałam dłoniom po bliznach zdobiących moje ciało. Zabawne było to, że większość zrobiłam sobie sama. Ale niestety to nie ja zapoczątkowałam te oryginalne dzieło. Odwróciłam się od lustra i zaczęłam ubierać na zajęcia. Na moją twarz wypłynął delikatny uśmiech kiedy wiązałam krawat. Teraz mam przyjaciela, pomyślałam, i chyba mogę mu ufać.

Poprawiłam długie rękawy bluzki i zbiegłam na dół z torbą na ramieniu. W przedpokoju ubrałam lekki płaszczyk i ciężkie creepersy, moje ulubione. Pomachałam jeszcze mamie na do widzenia i wyszłam z domu.

Droga do szkoły była najtrudniejszą częścią. Może w szkole nie mam problemów, nikt mnie nie dręczy i raczej nie będzie, ale teraz? Jak na zawołanie zza rogu wyszło kilka osób. Wyraźnie na mnie czekali, co można było wyczytać z ich twarzy. Nie wiem jak, ale zawsze wiedzieli gdzie mnie znajdą, nie ważne którą drogą postanowię przejść.

-Lilah, koleżanko. Gdzie się wybierasz? -Zawoła ruda, lekko pucowata laska. Szkolna pseudo elita zatrzymała się przede mną skutecznie torując drogę. Była ich piątka. Zawsze trzy dziewczyny i dwóch chłopców, którzy nigdy się nie mieszali tylko pilnowali abym się nie wymknęła.

-Proszę, zostawcie mnie.- Prawie wyszeptałam. Ci zaczęli się śmiać i złapali mnie za ramiona. Męska część grupy zaciągnęła mnie w zaułek i pchnęła na ścianę.

-Chyba nie spodziewałaś się, że ominie cię codzienny wpierdol? Nie rozumiesz, że my to robimy dla twojego dobra?- Zaczęła mówić druga z dziewczyn o krótkich, blond włosach. Złapała mnie za krawat i pociągnęła go w górę. Materiał zaczynał mnie dusić, brakowało mi coraz bardziej powietrza. Usłyszałam nad sobą śmiech.

-Eve, puść ją bo zaraz nam tu odleci. Jeszcze się nie pobawiliśmy.- Warknęła ruda. Poczułam jak uścisk słabnie i zaczęłam spazmatycznie nabierać powietrza, krztusząc się nim. Jak przez mgłę zobaczyłam jak podchodzi do mnie ostatnia z dziewczyn. Do moich oczu napłynęły łzy. Teraz się zacznie.

-Nie płacz malutka, zrobimy to co chcemy i damy ci spokój. Tak jak zawsze.- Czarnowłosa, pulchna oprawczyni pochyliła się nade mną.- Unieście ją.- Nakazała władczo do stojących obok chłopaków. Od razu spełnili jej żądanie i teraz stałam na ugiętych, bezwładnych nogach przytrzymana przez nich pod ramionami.

Pierwsze uderzenie trafiło w brzuch. Wydobył się ze mnie tylko cichy szloch i kaszel, gdy znów zabrakło mi powietrza. Kolejne uderzenie, a potem kopnięcie w biodro. Ból zalewał moje ciało.

-Proszę nie!- Krzyknęłam zdesperowana. Nie wołałam o pomoc, już nie raz ludzie dostrzegali nas ale całkowicie ignorowali moje prośby. Ludzkość jest nieczuła i bezduszna.

Mój protest wyraźnie nie spodobał się oprawcom o poczułam uderzenie z płaskiej dłoni w twarz.

-Zamknij mordę. Skoro jesteś taka pyskata to dzisiaj pobawimy się inaczej. Nauczysz się szacunku.- Uśmiech czarnowłosej wywołał u mnie szloch. Patrzyłam przerażona jak wyciąga z torebki żyletkę. Zawsze tą samą, pomalowaną na różowo, jak zabawka, specjalnie dla mnie.

Teraz moja kolej IbxbIWhere stories live. Discover now