Po kilkunastu minutach dziewczyna zatrzymuje się w końcu przy swoim mieszkaniu. Wlokę się za nią, a cała złość na Lauren powoli wyparowuje.
Szatynka idzie do kuchni i bierze z zamrażalki lód, i przykłada sobie do knykci. Dopiero teraz zauważam jak bardzo spuchły oraz zrobiły się sine.
- Masz apteczkę? - wzdycham cicho, a Lauren pokazuje głową na szafkę nad sobą. Sięgam z niej potrzebne rzeczy i odsuwam lód od jej skóry, smarując ją jaką maścią na stłuczenia, a następnie zawijam bandażem.
- Dziękuję - mówi cicho i zerka na mnie niepewnie. - I przepraszam cię za wszystko.
- Już dobrze - mamroczę i obejmuję delikatnie dziewczynę. Czuję jak napina mięśnie, ale oddaje uścisk, wsuwając nos w moje włosy. Odprężam się nieznacznie w jej ramionach, zaciągając się zapachem szatynki.
- Przykro mi, Camz - szepcze, trzymając mnie mocno przy sobie. Odchylam się lekko i spoglądam w te cudowne zielone tęczówki.
- Było minęło - unoszę lekko kąciki ust. - Chociaż na początku zabolało, to przeszła mi złość.
Szatynka tuli mnie jeszcze chwilę i głaszcze delikatnie po plecach. Kiedy odrywamy się od siebie, na dworze panuje zmierzch. Za niedługo będę musiała się zbierać, bo rodzice powinni wrócić o dwudziestej.
- Odwieziesz mnie do domu? - zerkam na dziewczynę, która nagle pochmurnieje. - Muszę wrócić przed rodzicami.
- Jasne - uśmiecha się smutno i daje mi całusa w czoło, a następnie prowadzi mnie do samochodu.
***
- Zobaczymy się jutro? - pyta cicho, gdy od dobrych kilku minut stoimy pod moim blokiem.
- Będę w szkole, więc może na siebie wpadniemy - wzruszam lekko ramionami i spoglądam na dziewczynę. - Nie smuć się. Obie dobrze wiemy, że muszę iść - unoszę jej podbródek i muskam kciukiem szczękę. - To tylko kilka godzin.
- Myślę, że zaczęłaś mi się podobać, Camila - mówi poważnie, patrząc mi prosto w oczy. - Na pewno mocno zakorzeniłaś się w moich myślach. Ostatnie dni były fatalne pod każdym względem i wiem, że jestem sama sobie winna. Ale ten SMS...
- Nie tłumacz mi się - zaciskam usta w wąską linię. - Nie chcę wiedzieć.
- Ktoś zrobił nam zdjęcie tego dnia, gdy byłyśmy na plaży - mruży lekko oczy, drapiąc się w kark. Zerkam na nią zaskoczona, zastanawiając się do czego zmierza. - Ani kwiaty, ani przesyłka nie była ode mnie. Twój portret mam tutaj - wyciąga kartkę z kieszeni i podaje mi rysunek. Tamten był cudowny, ale ten jest naprawdę śliczny. Nie spodziewałam się, że Jauregui tak pięknie rysuje.
- Więc kto to był? - odkładam kartkę, patrząc uważnie na szatynkę. Ta wzrusza jedynie ramionami, odwracając wzrok.
- To właśnie próbuję ustalić od kilku dni - wzdycha, zaciskając palce na kierownicy. - Moi ludzie też zaczęli działać. Obawiam się, że ta osoba chce nas pogrążyć.
- Mogłabym jakoś pomóc? - łapię kobietę za dłoń, lekko pocierając jej skórę. - W końcu to dotyczy nas obu.
- Po prostu na siebie uważaj, Camz - marszczy brwi. - Obiecuję, że zajmę się resztą - kiwam lekko głową i wysiadam z samochodu. Dziewczyna idzie w moje ślady, odprowadzając mnie pod same drzwi.
- Lauren? - szepczę cicho, gdy szatynka cofa się w stronę wyjścia.
- Tak? - odwraca się w moją stronę, zerkając na mnie.
- Dziękuję, że mnie uratowałaś - mruczę, drapiąc się w kark. - Dzisiaj w parku...
- Nie dziękuj - uśmiecha się lekko, wysyłając mi buziaka w powietrzu. - Każdy by tak postąpił na moim miejscu.
- I przepraszam za te słowa w samochodzie - spuszczam wzrok i zaciskam palce na bluzie. - Wcale tak nie myślę... Po prostu byłam na ciebie zła.
- Wiem - czuję jej delikatne usta na czole, a następnie nasze spojrzenia się krzyżują. - Sama na to zapracowałam, Camz. Już jest dobrze. Teraz postaram się być lepsza - uśmiecham się i puszczam mi oczko, a następnie wraca do samochodu.
CZYTASZ
Love's to blame - Wszystkiemu winna jest miłość || Camren FF || ✅
FanfictionByła taka skomplikowana. Nikt jej nigdy nie rozumiał. Ale dostrzegłam w niej coś, co ukrywała pod maską perfekcji - małą okaleczoną duszę.