💎 Four

758 65 5
                                    

- Weź się w garść, Lauren - Ally zbiera mnie z podłogi, sadzając na kanapie. Mamroczę coś cicho pod nosem, a Brooke podstawia mi szklankę z wodą. - Jest aż tak źle?

- Gorzej - odchylam się do tyłu, opierając się plecami o oparcie. - Nie miałam z nią kontaktu od kilku dni...

- Umyj się, a potem jedź do kwiaciarni i kup porządny bukiet - wzdycha głośno, patrząc na mnie uważnie. - Dziewczyny lubią takie rzeczy.

- Dobra - wlokę się z kanapy i powoli wchodzę po schodach. Biorę szybki prysznic, bo na dłuższą kąpiel nie mam siły, a następnie przebieram się w czyste ubrania. Ally czeka na mnie w salonie, oglądając jakiś film. - Odwiozę cię do domu, a potem pojadę do Camili - informuję, na co przyjaciółka obdarza mnie uroczym uśmiechem. Kręcę lekko głową z rozbawieniem i idę do samochodu.

W kwiaciarni  kupuję duży bukiet kwiatów i jadę prosto pod blok brunetki. Nie chcę jednak jej wystraszyć swoim nagłym wtargnięciem, więc dzwonię do niej w Messengerze. Ignoruje chyba każdą moją wiadomość, bo nawet ich nie wyświetla.

Wzdycham ciężko i biorę kwiaty, a następnie wchodzę do klatki. Po drodze sprawdzam spis lokatorów, żeby upewnić się, gdzie mieszka dziewczyna. Szybko odnajduję jej mieszkanie i po krótkim pukaniu, wchodzę do środka.

- Nie chciała góra do Mahometa, to przyszedł Mahomet do góry - mówię, a Camila unosi głowę.

- Co tu robisz? - marszczy brwi, prostując się w jednej chwili.

- Chciałam cię przeprosić - mruczę, wyciągając zza pleców bukiet kwiatów. Spogląda na mnie zaskoczona i podnosi się, odkładając wszystkie rzeczy na biurko.

- Jeden mi już wysłałaś - mamrocze, zakładając dłonie na piersi. - Więcej nie potrzebuję.

- Camz... - smutnieję nagle, przystępując z nogi na nogę. O czym ona mówi? Nie ruszałam się nawet z domu, a co mowa o wysyłaniu kwiatów. Czy to możliwe, że mój ojciec miały coś z tym wspólnego? Najpierw ta wiadomość, a potem bukiet...

- Wyjdź z mojego domu - warczy cicho, nie spuszczając ze mnie oka. Wzdycham i powoli cofam się do drzwi, ale zerkam na nią przez ramię. Nie chcę jednak denerwować jej jeszcze bardziej i wychodzę. Kwiaty wyrzucam po drodze do śmietnika, zajmując miejsce w samochodzie. Postanawiam, że nie odpuszczę tak łatwo i czekam, aż brunetka wyjdzie z domu. Może przy ludziach będzie milsza...

***

Camila późnym wieczorem opuszcza mieszkanie, więc widzę szansę na rozmowę z nią. Biegnie chyba do parku, dlatego też spokojnym krokiem ruszam za nią. Mam tylko nadzieję, że nikt nam nie przerwie...

Kiedy wchodzę do parku widzę jak jakiś brunet zaczepia Cabello. Moja cierpliwość kończy się w momencie, gdy mężczyzna układa dłoń na pośladku dziewczyny i zaczyna iść w jej kierunku, a ona cofa się do tyłu. Odpierdol się facet, tylko ja tak mogę!

- Nikt ci nie powiedział, że to niekulturalne? - warczę cicho, a Camila unosi na mnie wzrok. Łapię bruneta mocno za bluzę, a następnie uderzam go mocno w twarz. Mężczyzna upada na chodnik, zwijając się w pół. Nie czekam już na nic, tylko łapię dziewczynę za łokieć i ciągnę do swojego samochodu.

- Kurwa, dlaczego to musisz być ty... - mamrocze, opierając głowę o szybę. Zerkam na nią, marszcząc brwi. A kogo innego chciała? Czuję jak złość po raz kolejny ogarnia moje ciało.

- Liczyłaś na księcia z bajki? Nie tym razem, maleńka - mówię i ruszam w stronę swojego domu. Cabello musi w końcu ze mną porozmawiać, czy tego chce, czy nie. Nie zamierzam sobie jej odpuścić.

Love's to blame - Wszystkiemu winna jest miłość || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz