- Jeśli zaraz nie ruszysz dupy z tej kanapy, to cię chyba utopię w wannie - mamrocze Ally, patrząc na mnie gniewnie.
- Teraz i tak nie chcę żyć, więc proszę bardzo - wzruszam lekko ramionami, nawet nie spoglądając na przyjaciółkę. Ta szarpie mnie za ramię i unosi do góry, wciskając mi w dłonie koszulę.
- Masz tam iść i walczyć o swoje - wypycha mnie za drzwi, dając kopniaka w tyłek na szczęście. - Jeszcze mi za to podziękujesz - uśmiecha się i macha mi na pożegnanie. Wzdycham głośniej i kieruję się w stronę kościoła.
Kiedy słyszę jak kościelne dzwony zaczynają bić, zrywam się do biegu. Mam cholerną nadzieję, że nie jest już za późno.
Kilka minut później wbiegam na parking, a następnie na teren parafii. Szybko rzucam się na drzwi, otwierając je pewnie bardzo głośno i wbiegam do środka. Oczy wszystkich skierowane są na mnie i zrobiło się małe zamieszanie, ale nie to jest teraz najważniejsze.
- Nie rób tego, Camz - zatrzymuję się na środku kościoła, normując lekko oddech. Podbiegam szybko do dziewczyny i klękam schodek niżej niż ten, na którym stoi, zadzierając głowę do góry. - Błagam cię, nie rób tego.
- Lo... - widzę, że szatynka jest bliska płaczu, ale układa swoją dłoń na moim policzku. Oddycham przez to nieznacznie z ulgą i mam nadzieję, że Camila nie zauważy moich łez.
- Proszę cię - szepczę, patrząc jej prosto w oczy. - Obiecuję, że naprawię wszystko między nami, będę lepsza dla ciebie, będę o ciebie dbać... Kurwa... Nawet się dla ciebie zmienię, tylko nie wychodź za niego - ewidentnie się waha, oblizując usta.
Dalej, Lauren. Możesz to zrobić. W końcu to Camila, ona cię nie skrzywdzi. No, dalej, ty też tego chcesz.
- Co ty robisz? - pyta, kiedy zaczynam rozpinać swoją koszulę. Przełykam ciężko i przesuwam się na kolanach w jej stronę, a następnie łapię ją za przegub i przykładam jej dłoń do swojego ramienia. Biorę głęboki oddech, gdy miękka skóra dziewczyny spotyka się z moimi bliznami.
Tego chciałaś. A ja stoję przed tobą naga i bezbronna. Cała twoja...
- To ja, Camz. Właśnie ja - przełykam głośno, nie spuszczając z niej wzroku. - I jestem cała twoja. Z tym cholernym bagażem doświadczeń i błędów - dziewczyna płacze już na dobre, pozwalając łzom płynąc po policzkach. - Masz mnie tak, jak jeszcze nikt nigdy mnie nie miał - szepczę, a Camila wybucha głośnym płaczem i obejmuje mnie za szyję. Wtula się we mnie mocno, zaciskając palce w moich włosach. Teraz płaczemy obie, cały czas się przytulając do siebie.
- Karla, wstawaj - ojciec dziewczyny warczy jej cicho do ucha i łapie za łokieć. - Nie rób pośmiewiska w kościele.
- Kościół czy nie, my chcemy Camren! - zauważam, że przyjaciółki Camili wchodzą na ławkę i unoszą ręce do góry. - MY CHCEMY CAMREN! - nie mija chwila, a przyłączają się do nich znajomi ze szkoły.
YOU ARE READING
Love's to blame - Wszystkiemu winna jest miłość || Camren FF || ✅
FanfictionByła taka skomplikowana. Nikt jej nigdy nie rozumiał. Ale dostrzegłam w niej coś, co ukrywała pod maską perfekcji - małą okaleczoną duszę.