Przyprawiam akurat ostatnie danie, kiedy słyszę pukanie do drzwi. Uśmiecham się łobuzersko, przygryzając wargę i idę otworzyć.
- Witaj, Camz - wpuszczam dziewczynę do środka, a uśmiech nie schodzi z moich ust. Pozwalam sobie zerknąć na brunetkę, a czarna sukienka powoduje, że ciśnienie w moich bokserkach rośnie. Aż się nie mogę doczekać, kiedy ją z niej zdejmę.
Przechodzimy do salonu, gdzie czeka już nakryty stół i zapalone świeczki. Przygotowałam wszystko tak, aby dziewczyna zobaczyła, że naprawdę się staram.
Odsuwam jej krzesło i siadam naprzeciwko, a brunetka przygląda się jedzeniu. Na początku jemy w ciszy, ale zaraz potem zaczynam ją zagadywać. Zdążyłam się już za nią stęsknić od spotkania w szkole. Przez chwilę nawet zastanawiam się, czy nie powiedzieć jej o swoim pokoju zabaw. Zresztą, co mi szkodzi...?
- Camz - mruczę cicho, poważniejąc. Spogląda na mnie niepewnie, marszcząc brwi. - Chciałabym czegoś z tobą spróbować - mamroczę, drapiąc się w kark. - Tylko nie wiem, czy to nie za szybko...
Widzę, że Camila zaczyna się stresować, a ja postanawiam zachować spokój. Nie chcąc nic więcej przeciągać, wstaję i wyciągam do niej dłoń. Ujmuje ją, więc ciągnę ją w stronę swojego pokoju zabaw. Wchodzimy na najwyższe piętro i chwilę później puszczam dziewczynę do pomieszczenia.
Zapalam delikatne światło, które ledwo oświetla pokój. Widzę jak Cabello uważnie przygląda się moim zabawkom. Uśmiecham się łobuzersko, móc ją tutaj oglądać. Ciekawe, jakby wyglądała w moim łóżku...
- Jesteś sadystką...? - rozgląda się uważnie, a ja mam ochotę zacząć się śmiać. Oj, Camz, gdybyś tylko wiedziała, jakie rzeczy w życiu robiłam.
- Lubię kontrolę, Camila - uśmiecham się i kładę jej dłonie na ramiona, masując je lekko. Jednak widok dziewczyny w tym pokoju odbiera mi logiczne myślenie. - I bardzo bym chciała próbować tego z tobą. Oczywiście na odpowiednich warunkach. A jeśli coś nie będzie ci pasować lub jeśli nie będziesz chciała tego ciągnąć, to w każdej chwili będziesz mogła zrezygnować - mruczę, pocierając jej skórę na karku.
- Ja... Nigdy tego nie robiłam... - jąka cicho, przymykając powieki, a mój kutas niemal staje na samą myśl o jej niewinnym ciele. Gdybym tylko mogła, to bym ją wzięła w tym właśnie momencie.
- Zastanów się - mruczę miękko, zachowując spokój. Dziewczyna wzdryga się lekko i odwraca się w moją stronę, więc muszę ukryć jakoś erekcję. - Nawet nie wiesz jak bardzo cię chcę. I mogę ci zaoferować całą siebie. Musimy tylko ustalić warunki.
- Lo... Uhm... - zamyka oczy i bierze głęboki oddech, drapiąc się w kark. - Ja... Jestem jeszcze dziewicą - przecież wiem, Camzi. Zauważyłam to od początku.
- Domyślam się, Camz - mówię spokojnie, dając jej delikatnego całusa w czoło. Nie chciałabym już na samym początku jej odstraszyć. - Rozumiem i poczekam tyle, ile trzeba. Po prostu się zgódź.
- Co to za umowa? - zerka na mnie, marszcząc brwi. Czuję cholerną radość i pojawia się iskierka nadziei, że jednak się zgodzi.
- Chodź, tutaj nie będę mogła się skupić - łapię ją za dłoń i ciągnę z powrotem do jadalni. Wyciągam jakieś papiery z szuflady, kładąc je przed nią na stole. - Dam ci czas na przeanalizowanie tego wszystkiego. Weź to sobie do domu i sprawdź wszystko. Umowa nie ma żadnych ukrytych podtekstów, ale chciałabym, żebyś wiedziała, o co będzie chodzić w naszej relacji. A kiedy się zdecydujesz, to obie ją podpiszemy.
Kiwa lekko głową i chowa dokumenty do torebki. Z innymi dziewczynami wyglądało to trochę inaczej, bo od początku były zdecydowane. Nawet w ciemno. Ale Camila to Camila. Nie chcę jej skrzywdzić, bo na to nie zasługuje.
- Przerażona? - chichoczę cicho, kiedy zauważam jej minę, a brunetka jedynie mi przytakuje. - Nie ma czym. Na początku wygląda to tak strasznie. Ale później jest przy tym dużo przyjemności - uśmiecham się łobuzersko na samą myśl.
- Wierzę - mamrocze cicho i zaciska palce na materiale sukienki. Zastanawiam się, jak mogłabym rozluźnić dziewczynę, ale nic konkretnego nie przychodzi mi na myśl.
- Wszystko na spokojnie, Camila - uśmiecham się łagodnie, żeby choć trochę ją rozchmurzyć i puszczam jej oczko. - Zastanów się dobrze. Zawsze będziesz mogła zrezygnować.
- Dobrze - wzdycha cicho, zerkając na zegarek. Domyślam się, że będzie chciała już wracać, ale mam nadzieję, że niczym jej nie wystraszyłam. - Będę już szła, Lauren - mruczy, wstając. Idę w jej ślady, znajdując się tuż przy jej boku.
- Może zostaniesz jeszcze? - przekręcam głowę, bawiąc się kolczykiem. Zdecydowanie za mało czasu z nią spędziłam. - Odwiozę cię później - proponuję, uśmiechając się lekko.
- Nie, Lo - wzdycha, zerkając na mnie niepewnie. - Muszę wrócić i zająć się domem. Rodzice będą źli, jeśli wszystkiego nie ogarnę podczas ich nieobecności. I chciałabym też przemyśleć tą umowę na spokojnie...
- Rozumiem - mamroczę, opierając się biodrem o stół. Może jednak za szybko jej to wszystko zaproponowałam... - Dasz mi przynajmniej pewność, że cię nie odstraszyłam od siebie?
- Tak - śmieje się cicho, całując mnie lekko w policzek. Moje serce nieznacznie przyspiesza, aż muszę przygryźć wnętrze policzka. - Chcę to po prostu przemyśleć.
- Dobrze - unoszę delikatnie kąciki ust. - W takim razie i tak cię odwiozę, żebyś nie musiała się szwędać po samej nocy.
CZYTASZ
Love's to blame - Wszystkiemu winna jest miłość || Camren FF || ✅
FanfictionByła taka skomplikowana. Nikt jej nigdy nie rozumiał. Ale dostrzegłam w niej coś, co ukrywała pod maską perfekcji - małą okaleczoną duszę.