dziwne nawyki żywieniowe

652 28 36
                                    

Victor wtulał się w bok Yuriego w poczekalni, położył głowę na jego ramieniu. Już nie czuł mdłości, bo w przeciwnym razie nie dałby rady spokojnie siedzieć w miejscu z myślą, że znajduje się w miejscu, w którym nie znał położenia łazienki. Spaliłby się ze wstydu gdyby...nie. Nie mógł o tym mówić. Wtedy nawet zdrowemu człowiekowi zrobiło by się niedobrze. Młodszy miział kciukiem czubek jego głowy, co jakiś czas całując jego włosy. W jego żołądku też działo się coś złego, ale tylko dzisiaj i ze względu na stres. Przede wszystkim, on nie miał w tej chwili ochoty na kanapkę z masłem orzechowym i ogórkiem.

-Pan Victor Nikiforov i Yuri Katsuki proszeni do gabinetu numer dwa.- odezwał się głos lekarza, który stał prawdopodobnie na końcu korytarza, więc tam skierowała się para. Starszy wsunął swoją dłoń do kieszeni płaszcza, spojrzał przestraszony na swojego narzeczonego. Odwlekał ten moment, ile mógł, nie chciał dowiedzieć się prawdy. Co jeśli już za chwilę miał się dowiedzieć, że zostało mu tylko parę dni życia? Jak musiał już się z nim żegnać? Nie...to było niemożliwe. Przecież nie umiera się z powodu nudności. Oboje weszli za lekarzem do jego gabinetu, platynowłosy usiadł na kozetce, natomiast brunet przysiadł na krześle przed biurkiem. Doktor usadowił za blatem. 

-Z tego co słyszałem od recepcjonistki, pan Nikiforov miewa przez ostatnie 2 miesiące nudności oraz dość dziwne nawyki żywieniowe. Gdyby mdłości trwały parę dni, nie znaczyłoby to wiele ale...jeśli ma Pan je tak długo, nie należy tego bagatelizować.- wymamrotał tak, by go usłyszeli, wypisując im jakiś papierek. Podał to Katsukiemu.-Proszę pójść z tym do pracowni USG. Przyjmą państwa od razu.- razem wyszli z pomieszczenia, siwus nie wiedząc czemu znów zaczął szlochać, wpadł w ramiona Japończyka, kryjąc głowę w jego ramieniu. Nie chciał tam iść, bał się, co lekarz tam zobaczy.

-No już, Vicia. Nie płacz. Wszystko będzie dobrze.- wyszeptał uspokajająco brązowooki, pogłaskał srebrne włosy Nikiforova, prowadząc go delikatnie w stronę wskazaną przez lekarza. Bał się bardziej o jego stan psychiczny, niż o to, co zobaczy na monitorze.Przecież nie mogło to być nic poważnego, póki co za mało było objawów. Przez całą drogę do drugiego gabinetu szeptał kojąco do ucha Victora, by ten w końcu się uspokoił i przestał ryczeć, bo wszyscy tam zebrani zaczęli się na niego patrzeć. Jakimś cudem dotarli do kobiety na nich czekającej, weszli razem do środka.

-Pan Nikiforov, jak się domyślam? Proszę położyć się na fotelu.- oznajmiła uśmiechnięta, na co 28-latek położył się na wskazanym przez nią miejscu, nadal mocno ściskał dłoń 24-latka. Lekarka usiadła przy nim, rozsmarowała przejrzysty żel na jego brzuchu i zaczęła jeździć po nim małym, plastikowym przedmiotem. Gdy dojechała tym do dolnej części, skoczyła przerażona, wyszeptała zaskoczone "ups" i dokładnie wbiła wzrok w monitor. Dwójka wymieniała między sobą przestraszony wzrok, natomiast oczy starszego wypełniły się łzami.

-Już wiem, z czym kojarzyły mi się jego objawy.-wymamrotała, po czym uśmiechnęła się w stronę dwójki.-Emm...to Nie jest śmiertelne, lecz bardzo...dziwne. Nie wiem jak to państwu powiedzieć.- westchnęła zakłopotana. Wskazała palcem na mały, dziwny kształt.-To jest ewidentnie płód...- wyjaśniła. Victor skamieniał, spojrzał na ekran. Ona miała rację. Mężczyzna zacisnął dłoń na skórze, pod którą znajdowało się dziecko.-Zostaną państwo rodzicami.-

Yuri nie reagował, jedynie obserwował emocje, zmieniające się na twarzy narzeczonego. Zaskoczenie, przestraszenie, złość, ropacz. Wszystkie pokolei. Położył dłoń na jego ręce, nadal nic nie mówiąc. Mężczyzna wpadł w histerię, zaczął gwałtownie płakać. Kto by się nie złamał, gdyby mimo swojej płci usłyszał, że jest w ciąży?

-Kochanie spokojnie. Wiem, że proszę o zbyt wiele, ale postaraj się uspokoić. Jak chcesz, możemy usunąć dziecko...- zaproponował łagodnie,  przytulił do siebie rozdygotanego Rosjanina. Nie chciałby być teraz na jego miejscu, sam nie wiedział, co by w razie takiej sytuacji
zrobił. Mogło okazać się, że dla bezpieczeństwa i zdrowia siwusa trzeba było usunąć płód. Platynowłosy westchnął drżącym głosem i pociągnął nosem, chcąc odegnać łzy cisnące się do oczu.

-Nie. Nie będę usuwać kogoś, kto nie jest niczemu winny. Ale mam jedno pytanie. Jak ja urodzę?- spytał pełen obaw, spojrzał na ginekolożkę.

-Prawdopodobnie zrobimy cesarskie cięcie.-odpowiedziała kobieta, przeniosła ponownie wzrok na monitor, uśmiechając się ciepło.-Dziecko rozwija się prawidłowo, nie widać żadnych komplikacji. To 8 tydzień- wyjaśniła.

Victor zaczął już przyswajać do siebie tą  informację, ba! Nawet zaczynał cieszyć się ze swojego i Yuriego potomka, teraz gładził z miłością swój jeszcze płaski brzuch. Mimo tego, że z biologii był klawo, wiedział, że w tym miesiącu rozwija się kształt płodu. Jego narzeczony przytulił go do siebie delikatnie do siebie w obawie, że przez przypadek zrobi krzywdę jemu i istotce, która się w nim rozwijała. On także cieszył się z syna lub córki, szczęśliwy był głównie też dlatego, bo widział uśmiechniętego Nikiforova.

W domu razem usiedli na kanapie, kminiąc nad imieniem malca. O ile kminieniem można było nazwać ich kłótnię, która czasami zostawała przerwana przez płacz starszego.

- Dobra. Czyli jak będzie chłopiec, będzie  Lukas. A jak dziewczynka?- spytał Victor, wbijając wzrok błękitnych oczu w telewizor. Jego umysł kazał mu się teraz zacząć psychicznie śmiać, co jego właściciel wykonał bez szemrania. Yuri dowiedział się od lekarki, że jego emocje ma traktować z przymrużeniem oka, ponieważ teraz tak będzie wyglądało jego zachowanie. Nie zabraniał mu nawet jeść kanapki z masłem i żelkami, którą się jeszcze przed chwilą zajadał.

-Wiem. Victoria.- rzucił zdecydowanie Japończyk, położył dłoń na brzuchu swojego ukochanego. Victoria. Zwycięska. Taka dziewczynka poradziła by sobie w życiu.

-No nie wiem...Victoria. To brzmi, jakbym był egoistą...- rzucił niezbyt przekonany mężczyzna, położył wolną od kanapki, którą w prawej ręce, dłoń na tej należącej do Katsukiego. Może i imię samo w sobie było ładne, ale zostało stworzone z jego.

-Chyba sobie żartujesz?! Ty egoistą?! Każdy, kto cię zna, nigdy tak o tobie nie pomyśli!- podniósł nieco głos Yuri, czego natychmiast pożałował, ponieważ 28-latek ponownie w tym dniu wybuchnął płaczem, tym razem bardziej gwałtownym.-Victor, hej...Vicia. Spokojnie, przepraszam. Nie chciałem po tobie krzyczeć, po prostu to, co powiedziałeś, jest niedorzeczne.- przeprosił szybko chłopak, ujął w dłonie nieco opuchniętą od płaczu twarz ukochanego. Złożył delikatny pocałunek na jego nosie.

- Nie jesteś na mnie zły?- wyszeptał z miną zbitego psa Victor, na co brunet cicho się zaśmiał i wtulił go w siebie.

-Oczywiście, że nie...nie da się być na Ciebie złym.- oznajmił, jednocześnie głaszcząc jego plecy.-Dziewczynka będzie Victorią, i konie kropka.-

O Ja pierdole (Victuuri) Where stories live. Discover now