już wróciłeś?

417 21 1
                                    

Miesiąc POV.

Yuri przygnębiony wrócił z pracy do domu, zbył nawet Makkachina, plączącego się szczęśliwie pod jego nogami. Czemu był tak bardzo nieswój? Bo właśnie dowiedział się, że musi wyjechać na trwającą dwa tygodnie podróż służbową, bez której jego szef zwolni go z pracy. Oczywiście, że się zgodził, bo co mógł innego zrobić? Tylko dzięki jego robocie mieli z czego żyć. Co prawda zostało im trochę kasy z łyżwiarstwa, w końcu nie zarabia się w tym sporcie marnych groszy (zwłaszcza temu, że jeden z nich był jego legendą), lecz wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Pieniądze też. Także, Japończyk nie mając wyjścia przystał na propozycję (czyt.groźbę) swojego szefa.

-Już wróciłeś?- spytał ciekawie Victor, przechylając głowę lekko na bok, przez co do oczu wpadła mu grzywka. Zgarnął ją jedną ręką, natomiast druga spoczywała luźno na już mocno widocznym pod luźniejszym swetrem brzuchu. Zdziwiony był wcześniejszym powrotem narzeczonego, ponieważ ten zazwyczaj wracał do domu po 19, podczas gdy dochodziła dopiero 17. Wiedział, że coś jest na rzeczy.

-yhm.- burknął krótko brunet, po czym ominąwszy siwusa udał się do salonu i padł zmęczony na kanapę. Narazie nie chciał mówić mu o tym, więc postanowił go po prostu zbywać. Wiedział, że to nie jest w porządku w stosunku do Rosjanina, lecz nie miał innego wyjścia. Platynowłosy przybity jego obojętnością również udał się do salonu oraz złapał za dłoń chłopaka. Rozpaczliwie potrzebował jego bliskości po 12 godzinach rozłąki.

-Yuri, czemu jesteś tak...obojętny?- zagadnął nieśmiało, wbijając poważne spojrzenie niebieskich oczu w brązowe bruneta.

-Wydaje ci się, Vicunia...po prostu jestem zmęczony, to wszystko.- zmusił się do uśmiechu Japończyk, przytulił go do siebie, ten wtulił się w niego ufnie. Miał dość samotności, dość spędzanych samotnie poranków, dni, tygodni, w których 24-latek zajęty był zarabianiem. Jakby tego było mało, gdy wracał do domu, rzadko co okazywał miłość chociażby małymi czułostkami platynowłosemu, bo był tak padnięty, że odrazu albo szedł spać, albo siadał przed telewizorem, gdzie w końcu i tak zasypiał. I tak wyglądała ich rzeczywistość od ponad 2 miesięcy.

Yuri wiedział, że nie powinien tak robić. W końcu Victor był w 9 miesiącu ciąży, i coraz mniej zajęć mógł zrobić bez pomocy, a zostawał w domu sam na prawie cały dzień. Miał trudności z chociażby wejściem po schodach, przez ciążący mu ciężar brzucha. Ale co miał czynić, skoro jedynie tą pracę udało mu się znaleźć, a majątek Nikiforova powoli zaczynał się kończyć? Mógł jedynie zapychać cały czas wolny mdłą robotą, a w niej obgryzać z nerwów paznokcie, martwiąc się tym, czy z ciężarnym wszystko w porządku.

-Yuri, jesteśmy razem od ponad roku, znam Cię na wylot. Widzę, kiedy kłamiesz i wiem, że właśnie w tym momencie to robisz. A więc? Co przede mną ukrywasz?- wypalił nagle siwus, luźno zwisając w ramionach chłopaka. Miał dość tego, że czarnowłosy ukrywa przed nim cokolwiek, jeśli obiecywał mu, że nigdy go nie okłamie. Katsuki przełknął głośno ślinę i głęboko westchnął, wiedział, że długo przed nim prawdy nie będzie w stanie ukrywać.

-Dobrze. Dzisiejszy dzień nie miał się niczym różnić. Musiałem przyjść do pracy i w dalszym ciągu wypełniać te papiery, których treści nawet nie rozumiem. Ale było inaczej. Dyrektor mniej więcej koło dziesiątej wezwał mnie do gabinetu, kazał przyjść tam od razu mimo ważnych dokumentów, tamtego czasu wypełnianych przeze mnie. Bałem się, że będzie chciał mnie zwolnić czy coś...Ale to, co tam usłyszałem, chyba jest gorsze...- przerwał w pewnym momencie. Musiał odetchnąć, żeby zdobyć się na odwagę i powiedzieć jasnowłosemu prawdę.-Będę jutro musiał wyjechać na dwa tygodnie...-dodał po chwili bicia się z ciężkimi myślami.

Rusek zareagował spokojnie wbrew oczekiwaniom azjaty, wbił spojrzenie błękitnych tęczówek w jego. Jednak prawdziwa tragedia rozgrywała się w jego umyśle. Dwa tygodnie miał bez niego wytrzymać? Przecież on sobie nie poradzi! Przecież dosłownie za dwa tygodnie lekarz ustanowił dzień porodu, a raczej cesarskiego cięcia, co miał zrobić, jeśli będzie sam w domu? Nie dojdzie sam do kogokolwiek, żeby mu pomógł, bo najprawdopodobniej nie będzie dał rady sam chodzić. A telefon do będącego niewiadomo gdzie brązowookiego niewiele mu pomoże.

-Dobrze wiesz, że za dwa tygodnie mam termin?- przypomniał mu cicho 28-latek, łapiąc go lekko za rękę. Ten jedynie westchnął. Wiedział.

O Ja pierdole (Victuuri) Where stories live. Discover now