Nie martw się kochanie

548 31 11
                                    

Victor nieco naburmuszony spoglądał na swojego ukochanego, który na boku razem z szefem ustalał szczegóły swojej służbowej podróży, o ile ustalaniem dla chłopaka było słuchanie spędzenia swojego pracodawcy. Na jego twarzy malowało się znudzenie, co jakiś czas patrzył ukradkiem na narzeczonego szeroko się uśmiechając. Nie chciał wyjeżdżać. Nie chciał zostawiać swojej kruszynki samej, o ile nie zrobił już tego, kiedy przyjął ofertę pracy tego feralnego dnia. Tym jakże niepozornym i malutkim papierkiem zgodził się na iście spartańskie warunki przy wypełnianiu straszliwie nudzących i niezrozumiałych dla niewtajemniczonych dokumentów. Z tą różnicą, że teraz miał nie mieć innych kontaktów od tych przez Internet że swoim skarbem.

W pewnej chwili dwójka podeszła do ciężarnego, starszy poklepał go po plecach. Na ustach miał firmowy uśmiech, ten uśmiecha dawał tak fałszywe wrażenie, jak Rosjanin, gdy obiecywał nocą nie wychodzić do kuchni.

-A więc to ty jesteś tą pomyłką genetyczną, o której ostatnio tak chętnie się mówi...- wymamrotał z palcem na brodzie, nie zwracając uwagi na platynowłosego położył dłoń na zaokrąglonym brzuszku. Jeszcze bardziej zaciekawił się, kiedy dzieciątko zdenerowane kopnęło w ściankę brzucha, wyczuwając lekceważenie mężczyzny i nienawiść, którą pałał jej rodziciel do niego.

-Proszę mnie tak nie. Nazywać.- warknął niebieskooki, zacisnął dłoń w pięść na materiale swoich spodni i zmrużył ze złością oczy. Czy naprawdę tak ludzie teraz do niego mówili? Wcześniej wspaniały łyżwiarz, chluba narodu, a teraz pogardliwe przeziwsko per "pomyłka genetyczna"?! Ludzie to potwory! Na samą myśl musiał zacisnąć zęby na wardze, by po jego policzkach nie spłynęły łzy.

-Z całego serca przepraszam, ale tak właśnie jest. Który normalny mężczyzna mógłby zajść w ciążę?!- dociekał zleceniodawca Katsukiego, Victora aż świerzbiła ręka, by go uderzyć, a oczy piekły od nadmiaru trzymania łez. W końcu te zaczęły spływać po jego policzkach. Czemu nie reagujesz, pomyślał, po czym z lekkim wyrzutem na  narzeczonego.

-Proszę Tak do niego nie mówić. Dla niego to jest trudne, a pan jeszcze bardziej go podkopuje. Wiem, że dał mi Pan pracę i jestem za to bardzo wdzięczny, ale nie pozwolę obrażać Victora.- nakazał spokojnym, acz lekko zdenerwowanym i stanowczym tonem Japończyk, ściskając wspierająco dłoń ukochanego. Ten chciał się uśmiechnąć, ale wyszedł mu zbolały wyraz.

-Dobrze. Ale wsiadaj już do pociągu, bo za chwilę odjedzie.- westchnął z przekąsem już łysiejący mężczyzna, schował rękę do kieszeni kurtki. Yuri przytulił do siebie partnera, gdy tylko spostrzegł jego rozedrganą, dolną wargę. Musnął jego usta i pogłaskał jego policzek.

- Nie martw się kochanie. Codziennie będzie do Ciebie ktoś przyjeżdżał, także nie musisz się martwić, że jeśli przyjdzie co do czego, zostaniesz całkiem sam. Ja też będę do ciebie dzwonić, zrobię to wtedy, gdy dojadę na miejsce.- wyjaśnił co i jak, po czym przykucnął i złożył pocałunek na płaszczu w miejscu brzucha.-proszę maluszku, poczekaj z wyjściem na świat na mnie, zgoda? I nie sprawiaj zbytnich problemów tatusiowi.- wyszeptał, potem zabrawszy torbę wsiadł do pociągu razem z szefem, ten drugi posłał 28-latkowi pogardliwe spojrzenie. Ten westchnął.

-Słyszałeś tatusia? Nie wolno wychodzić do jego powrotu.- nakazał Victor, po czym skierował swoje powolne kroki w stronę wyjścia z dworca, już miał okazję poczuć samotność. Kiedy odwracał się w stronę narzeczonego i chciał zagadać, uświadamiał sobie, że jego nie ma. Wiedział, że te dwa tygodnie będą najgorszym w jego życiu, przepełnionym stresem. Nie chciał wyobrażać sobie, co będzie, kiedy ich dzieciątko zachce wyjść na zewnątrz.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 26, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

O Ja pierdole (Victuuri) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz