Dość

424 22 1
                                    

Victor objął ramionami brzuch, by dziecku nic się nie stało, pochylił też lekko głowę, chcąc ją uchronić przed pięściami wściekłego ojca. Wiedział jak to się skończy. Zawsze się tak kończyło. On mówił o czymś swojemu tacie, co najczęściej mu się nie podobało, więc bez żadnych ogródek i przeszkód bił syna. Wiem, że zabrzmi to psychicznie, lecz Davida (ojca) jeszcze bardziej prowokowały do tego przepełnione bólem krzyki siwusa. Niebieskooki poczuł nagły ból z tylu czaszki, najprawdopodobniej właśnie tam uderzył go rodziciel.

-Zostaw go!- krzyknął zdenerwowany młodszy czarnowłosy nie zwracając uwagi na formy grzecznościowe, po czym mocno odpechnął mężczyznę od swojego narzeczonego. Teraz widział, że Rosjanin nie wyolbrzymiał. Miał powody, żeby się go bać, skoro ten bił go tak brutalnie. Miał okazję to zobaczyć, gdy David bardzo mocno wymierzył w tył głowy potomka. Pewnie, jakby w porę 28-latek nie zasłonił brzucha, dostałby właśnie w niego, a wtedy byłoby jeszcze gorzej.

-Przynosisz wstyd i hańbę naszej rodzinie. Inni mogą pochwalić się dobrze wychowanymi i porządnymi synami, a ja muszę przyznawać się do takiego ścierwa.- oznajmił lodowatym tonem David, na jego słowa błękitne oczy najmłodszego Nikiforova wypełniły się łzami. Słyszał to dzień w dzień do 12 roku życia, bo po nim już rzadko bywał w domu, a jak coś, to tylko po to, by jego matka nie musiała użerać się z kimś takim jak ojciec.

Yuriemu zrobiło się go żal. Czasami narzekał na to, że jego ojciec w stanie upojenia alkoholowego zachowuje się żałośnie, ale natychmiast te wyrzuty odrzucił. Ten nigdy nie odważył się podnieść ręki na swojego syna, podczas gdy platynowłosy dostawał od swojego codziennie. Dodatkowo Toshiya zawsze uważał, że może się chwalić tak wspaniałym potomkiem, jakim była jego latorośl. Jasnowłosy był dla swojego jedynie zawodem.

-Vitya. Nie. Jest. Ścierwem.- warknął krótko brązowooki, zaciskając dłoń w pięść. Zrobił to tak mocno, że słychać było strzyk kości.-Jak możesz być tak ślepy, że nie widzisz, jak wspaniałego syna masz. Victor jest kochany, inteligentny, szczery, zaszedł w życiu pewnie dalej, niż wymienieni przez Ciebie "porządni synowie". Pewnie są takimi samymi tyranami, co ty...- powiedział by pewnie więcej, ale przed oczami mignęła mu dłoń Dave'a, która następnie wylądowała na jego policzku, odrzucając go lekko do tyłu.

-Dość.- odezwała się pierwszy raz od dłuższego czasu Veronica (matka). Jej szare oczy błyszczały łzami, natomiast warga drżała niebezpiecznie. Wszyscy zebrani w salonie spojrzeli na nią.-Yuri ma rację. Victor jest wspaniały. A że jestem tak głupia, że obdarzyłam go tak daremnym i niewdzięcznym ojcem, jakim jesteś ty, to moja wina nie jego.- uśmiechnęła się smutno w stronę syna. Wzięła go za rękę, pociągnęła go razem z Japończykiem w stronę wyjścia z domu. Jak znaleźli się na zewnątrz, zamknęła drzwi.

-Zawsze będę dla niego jedynie rozczarowaniem.- mruknął z oczami pełnymi łez Victor, wtulił się ufnie w Yuriego. Ten wiedział, że mógł oszczędzić mu niepotrzebnych nerwów, gdyby tak usilnie nie namawiał go do wyjazdu do Rosji. Objął go w talii i mocniej przyciągnął do siebie, usłyszał cichy szloch ze strony siwusa.

-Vicuś, nie płacz...Przez takiego zwyrola nie ma sensu.- poprosił brązowooki. W tamtej chwili nie miał zielonego pojęcia, jak mógł go pocieszyć. Nigdy nie znalazł się w sytuacji, w której przez całe swoje dzieciństwo znajdował się jego ukochany. Azjata nieraz widział blizny na plecach bądź na nogach, ale myślał, że są one spowodowane jakimiś kontuzjami bądź treningami. Nigdy nie wpadł na nic innego.

-Em...Już kopie?- spytała nieśmiało kobieta, kładąc swoją dłoń na plecach syna. Ten uniósł na nią wzrok i lekko się uśmiechnął. Pokiwał twierdząco głową.-Mogę dotknąć?- dodała po chwili ciszy, kiedy niebieskooki lekko odsunął się od swojego partnera, dotknęła z ostrożnością brzucha okrytego jedynie koszulką, ponieważ jego płaszcz był nie zapięty. Nikiforov poczuł lekkie kopnięcie malucha, na co lekko się skrzywił.

-My już będziemy się zbierać, mamo. Jutro o 6 rano mamy samolot do Japonii, a ja jestem zmęczony...- wyznał zakłopotany, razem z Katsuki pożegnał się z jego matką, po czym udali się w stronę wynajętego na noc hotelu.

O Ja pierdole (Victuuri) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz