obiecuję

423 19 2
                                    

Minęły trzy miesiące od spotkania pary z rodzicami ciężarnego w Rosji. Od tamtej pory nie utrzymywali kontaktu z nimi, ponieważ Yuri nie chciał dokładać niepotrzebnych stresów narzeczonemu, któremu następne zetknięcie ze swoim ojcem odbiłoby się na psychice i zdrowiu. Od poprzedniego Victor nadal chodził osowiały, odechciało mu się żyć, Katsuki musiał wmuszać mu jedzenie. Żałował, że wogóle namówił go na to, by pojechali do st. Petersburga.

-Kochanie, zmykam do pracy.- uśmiechnął się szeroko Japończyk, całując z miłością czoło rosjanina, po czym udał się do holu w celu założenia butów. Nie chciał zostawiać go samego w domu, więc powiedział swojej matce, żeby ta przyszła i zatroszczyła się o jego ukochanego, ale zabronił jej mówić, że to on poprosił ją o to. Siwus ociężale wstał z krzesła, na którym siedział, wolnym i lekko kaczym krokiem podszedł do ukochanego, zawiesił się na jego szyi.

-Yuri, źle się czuję...- wyszeptał, na co 24-latek wziął go na pannę młodą oraz z lekkim przestrachem zaniósł do sypialni. Dlaczego tak zareagował? Bo lekarz nastraszył go, że jeśli będzie bagatelizować tego typu zdania ze strony niebieskookiego, może się to i dla niego, i dla maluszka źle skończyć. Nie chciał ryzykować, położywszy Nikiforova na łóżku napisał do swojego pracodawcy, że nie przyjdzie z powodów osobistych.

-Kochanie, sprecyzuj słowo źle. Boli cię brzuch? Masz skurcze? Jeśli tak to odrazu jedziemy do szpitala.- wypowiedział te słowa z prędkością karabinu maszynowego.

-Nic z wymienionych przez Ciebie objawów nie posiadam, nie musisz się aż tak o mnie martwić. Po prostu mi słabo, a jeśli je się tyle samo co ja w ciąży, to to jest normalne. Przez ostatnie trzy miesiące jadam tylko tyle, co ty mi wmuszałeś, czasami po prostu wymuszałem wymioty, żeby to z siebie wyrzucić.- wyznał skruszonym tonem 28-latek, po czym spuścił wzrok zapełnionych łzami oczu na swoje dłonie.

-Jezu, Victor...Czemu to robiłeś? Wiesz, że w taki sposób zrobiłeś krzywdę i sobie, i naszemu skarbowi?- westchnął z lekkim wyrzutem w głosie chłopak,  przytulając do siebie Rosjanina. Czemu nie reagował na to, co robił ze sobą platynowłosy? Przecież to było widać gołym okiem, jak rusek schudł, bez względu na dziecko rozwijające się w nim.

-Wiem! I właśnie dlatego to dziecko nie powinno mieć takiego ścierwowatego ojca, jakim jestem ja! Ono będzie mnie nienawidzić!- wywrzeszczał, a raczej wypłakał się w bluzkę partnerowi siwus. Wiedział, jakie problemy będzie mieć ich pociecha z dwoma ojcami. Bo co? Powie, że ma matkę? Że Victor nią jest? Przecież tym bardziej będą z niego kpić! Yuri przytulił go do siebie mocniej, wplatając swoje palce w jego włosy.

-Kochanie, ćsiii...nie płacz już. Nie będzie cię nienawidzić, bez względu na to co zrobisz. Będzie cię kochać, zobaczysz. Cśiiii...-wyszeptał kojąco, zaczął lekko nim kołysać. Ale poniekąd miał rację. Oczywiście nie z tym, że siwus nie będzie dobrym ojcem ale z tym, że nie powinno mieć dwóch ojców.

-Już mi lepiej...zrobisz mi coś do jedzenia? Muszę coś zjeść, żeby przy okazji nakarmić maluszka...- westchnął już nieco uspokojony mężczyzn, odsunął się i wskazał z rozczulonym uśmiechem na swój okrągły brzuch. 24-latek także odetchnął z ulgą, złożył pocałunek na jego czole i zniknął w kuchni. Cieszył się, że jednak to nic poważnego. Na szybko zrobił swojemu narzeczonemu kanapkę i zaniósł spowrotem na górę, gdzie zastał go szeroko uśmiechniętego, cicho rozmawiającego z dzieckiem. Jego oczy w dalszym ciągu błyszczały łzami.

-Wiem kochanie, że jestem ścierwem...Ale będę starał się zrobić wszystko, żebyś był/a najszczęśliwszym człowiekiem na naszej planecie. Obiecuję...-wyszeptał.

Siema. Po pierwsze, nienawidzę szkoły, po drugie, powoli dochodzimy do narodzin naszego bejbusia. TO tyle, amyn, pa

-Allie

O Ja pierdole (Victuuri) Where stories live. Discover now