Vicunia!

474 24 10
                                    

-Kochanie, idź tam sam. Mój ojciec to człowiek z zacofanymi poglądami, w przeciwieństwie do twojego jest strasznie nietolerancyjny. Skreśli mnie jako swojego syna już wtedy, gdy powiem im, że jestem homo, a co dopiero, gdy powiem mu to z widocznym, ciążowym brzuchem. Mama pewnie nie będzie mieć nic przeciwko- oznajmił przestraszony Victor, głaszcząc lekko swój zaokrąglony brzuch, pod mocno opinającym go płaszczem. Obecnie, czyli miesiąc od oznajmienia jego ciąży rodzicom narzeczonego, stali przed domem jego rodziców, bo Yuri uparł się, że jako dziadkowie ich dziecka muszą o tym wiedzieć.

To spotkanie nie mogło przebiec dobrze. Czemu? Bo ojciec Rosjanina był zacofanym po względem poglądów, gotowym wyrzec się syna w przypadku jego homoseksualnej orientacji, nienawidzącym środowiska LGBT człowiekiem. Jego matka natomiast była wspaniałą kobietą, zupełnie inną od swojego męża. Japończyk jednak jednego nie rozumiał. Ja można było znienawidzić tak słodką kreaturkę, jaką był jego narzeczony oraz okrąglutkiej piłeczki, ukrytej pod pod jego ubraniem. To było według niego zadanie awykonalne!

-Victor, nie wejdę tam sam. Wyobrażasz sobie, jak zareagują, kiedy przedstawię się jako twój narzeczony bez ciebie u boku? Twój ojciec mnie wyrzuci. Lepiej wejść tam razem i mieć to za sobą.- polecił zdecydowanie, uniósł dłoń na wysokości dzwonka i nacisnął palcem na znak niewielkiego dzwoneczka, którego bardzo często umieszczało się na świątecznych pocztówkach. Drzwi otworzyła im kobieta, prawdopodobnie matka siwusa. Miała tej samej, platynowej barwy włosy, tego samego kształtu, lecz nie koloru oczy oraz bladą karnację. Ja na rzut oka azjaty, gdyby nieznajoma stanęła obok jego matki, ta druga wyglądałaby jak dziecko. Rosjanka była jak na swoją płeć bardzo wysoka.

-Vicunia, dziecko! Jak ja dawno Cię nie widziałam!- krzyknęła rozradowana siwuska, mocno uścisnęła swojego syna na powitanie. W obawie, że jej silny uścisk zrobi mu krzywdę, czarnowłosy chrząknął znacząco. Ona skierowała wzrok szarych oczu na drobnego chłopaka.-O! Przeprowadziłeś kogoś!- uśmiechnęła się szeroko. Ten natychmiast poczuł do niej coś w rodzaju sympatii. Mógł się prosto zorientować, kto bardziej przyczyniał się do wychowania Nikiforova.

-Tak mamo. To jest mój narzeczony, Yuri Katsuki. Jesteśmy że sobą od ponad roku i...- zaczął 28-latek, lecz zatrzymała go jego rodzicielka, która w jednym momencie tuliła do siebie swojego przyszłego synowego. Jej nie przeszkadzało to, że jej syn jest gejem, ważne było jego szczęście. Yuri uśmiechnął się lekko na jej gest, posłał swojemu ukochanemu uspokajające mrugnięcie okiem.

-Chodźcie do środka. Tata siedzi w salonie, jakby co.- powiedziała szarooka, zniknęła w odmętach willi Nikiforovów, zostawiając dla pary otwarte drzwi. Platynowłosy zadrżał na słowo "Tata". Nigdy nie pozwalał mu go tak nazywać, kazał mówić do siebie per "ojcze", bądź "Panie ojcze". Wszedł do środka i niechętnie zdjął z siebie płaszcz, nie będąc w stanie zasłonić swojego ciążowego, rozpłakał się. Wpadł w ramiona bruneta.

-Czego się marzesz, pizdo.- dobiegł go ostry głos jego ojca, który swoją obojętnością wzbudzał w jego duszy straszne wspomnienia z dzieciństwa. Oberwanie za ucieczkę na lodowisko, zwichnięta kostka przez zepchnięcie że schodów, lub pogardliwe spojrzenie na wieść o jego życiowym wyborze. Przez swojego ojca lata dziecięce kojarzyły mu się z bólem i cierpieniem. Mężczyzna sam wyglądał ostro. Podobne do potomka, lecz bardziej ostre rysy twarzy, błękitne oczy, jednak strasznie zimne w przeciwieństwie do niego, oraz czarne, prześwitujące białymi pasmami włosy. Jednym słowem doskonały materiał na żołnierza.

Po paru minutach wszyscy siedzieli w salonie. Ojciec Victora nienawistnym spojrzeniem mierzył i jego, i Yuriego, matka wesoło zagadywała, starając się poprawić panującą w pomieszczeniu atmosferę. Razem z mężem już zauważyła nienaturalnie powiększony brzuch syna, ale zwyczajnie bała się o to spytać. Co jeśli przychodzili tu, żeby powiedzieć im, że on umiera? Albo, by już zamawiali wieniec pogrzebowy dla swojego własnego dziecka? Nie...tu nie mogło chodzić o to. W końcu jego partner nie byłby tak ożywiony przy rozmowach z nią, jak by umierał.

-Mamo, ojcze, przyjechaliśmy tu także po to, żeby powiedzieć o czymś innym niż o naszym związku.- zaczął na nowo rozmowę siwus, widocznie zestresowany był tym, co miał powiedzieć. Wiedział, że źle zrobi to i jemu, i dziecku, jednak nie był w stanie opanować nerwów i drżenia rąk. Yuri widząc to złapał go lekko za dłoń, ścisnął ją dla dodania mu otuchy. Małżeństwo wymieniło zaskoczone spojrzenia.-Będziecie dziadkami...- wydusił z trudem. Nie minęła sekunda, a z pięściami na niego skoczył jego własny ojciec.

O Ja pierdole (Victuuri) Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora