𝐎𝐧𝐜𝐞

1.9K 158 174
                                    

- Hoseok co ja mam zrobić? Zaprosili mnie i mojego c h ł o p a k a, na kolację! Przecież nie dam rady wysiedzieć z nim w jednym pomieszczeniu - narzekał Jimin do leżącego na jego łóżku Hobiego. On sam siedział razem z Taehyungiem na łóżku drugiego, a ten ciasno go obejmował.

- Jimin czemu tak jojczysz? Przecież dacie radę, jak nie to ja wam pomogę - odezwał się pierwszy raz Kim, patrząc na niego, lekko przygryzając wargę.

- Jak niby pomożesz?

W tym momencie Tae wyskoczył jak oparzony z łoża i spojrzał się na niego z nie ukrywaną złością.

Czy on zrobił coś złego, że Kim się tak na niego wściekł? Szykował się na mocne uderzenie, kiedy usłyszał płaczliwy głos starszego.

- Jimin wiem, że myślisz o mnie jak o taniej kurwie, która kręci ci swoim tyłkiem przed twarzą, ale... chyba jesteś moim przyjacielem, a dla przyjaciół mogę zrobić wszystko - spojrzał się na niego, lekko uśmiechając smutno - pomogę Ci jak tylko będę umiał obiecuję. Nie zawiodę Cię, Jiminnie - posyłając mu szczery uśmiech, wyszedł z pokoju nie dając Parkowi czasu by powiedzieć cokolwiek.

To co powiedział Taehyung to prawda, faktycznie nie myślał o nim za dobrze, ale teraz - gdy stał przed chwilą przed nim, ze łzami w oczach i obiecując mu, że pomoże z Yoongim - spojrzał na niego pierwszy raz w dobrym świetle.

Chyba właśnie zdobył nowego przyjaciela.

- Słuchaj Jimin - pierwszy raz od kilku minut odezwał się Jung - nie obchodzi mnie ten twój cały Yoongi, ale zrobię to dla Ciebie - wstał z jego łóżka i z tym swoim najszczerszym uśmiechem wykrzyknął.

- Będę Twoim Mino Yoongo Bongo!

A Jiminowi nie pozostało nic, jak tylko się roześmiać.

Tak, miał najlepszych przyjaciół na świecie.

            ..........................................

Znajdowali się przed restauracją, w której czekali na nich Jackson i Min. Dłonie Jimina niebezpiecznie drżały, a on sam czuł,.że za chwilę będzie cały spocony.

Och, Min Yoongi czemu tak mnie stresujesz?

Ostatnie uściśnięcie wąsatego Hoseoka, ostatni pocieszający uśmiech.

Weszli.

W całym pomieszczeniu było można słyszeć melodię muzyki klasycznej, cała sala była niezwykle elegancka i przestronna.

Wypatrzył siedzącą dwójkę niemal od razu. Siedzieli jak para zakochanych, co kilka chwil łącząc usta w słodkim pocałunku.

Nigdy w życiu nie widział tak ohydnego obrazka jak teraz.

Niestety Jackson ich zauważył i pomachał do nich dłonią w przyjaznym geście.

Sztuczny uśmiech.

- Hola chicos! Wybaczcie mi moli mili, ale ja i mój un poco loko zaspaliśmy, za co bardzo przepraszamy, ale ahh - w tym momencie spojrzał się na niego i zrobił gest jak każdy pizzerman, całując koniuszki palców - czy on nie wygląda fantastico? Przy nim można się tylko odprężać i spać.

Policzki Jimina nie miłosiernie piekły od rumieńca i mógł usłyszeć cichy śmiech Mina.

- Cudownie musisz po hiszpańsku jak na włocha - odezwał się pierwszy raz tego wieczoru Yoongi, a Jimina przeszedł dreszcz na ochrypły głos starszego.

- A no bo wiesz taka sytuacja, że moja babunia, ale ta druga od strony wujka Hose, ale tego trzeciego co wiesz, ożenił się z matką tego pierwszego, miał psa, który był z hodowli, którą prowadzili Niemcy, ale za to ich wujek Hans miał kuzynkę, która była hiszpanką.

- Ach, teraz wszystko ja... - przerwał mu nagły krzyk kogoś zza jego pleców.

Jimin musiał się trochę wychylić by zobaczyć do kogo należał, co okazało się błędem.

Za Yoongiem, stał Taehyung. Lecz nie zwykły Taehyung, tylko Taehyung ubrany w czerwoną marynarkę, białą koszulę, czerwone spodnie, a na szyi wisiało mu białe, zwierzęce futro. Jego styl podkreślała czarna laska, która na czubku miała jakieś błyskotki.

- Jakim prawem siedzicie tu z moim maleńkim dziubdziusiem?

ᴍʏ ғᴀᴠᴏᴜʀɪᴛᴇ ʟᴏᴠᴇ ʟᴇssᴏɴs |ʏᴏᴏɴᴍɪɴ|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz