Prolog

274 17 3
                                    

Zaskoczeni? :P Prolog w formie nieco mrocznej i tajemniczej, ale następne części (powiedzmy), że będą normalne. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi. ;) Zapraszam do lektury!

EDIT 22.08. Rozdział pierwszy dodam zaraz po skończeniu publikacji Skutków nudy

KSIĘGA DRUGA

Prolog

Samantha nienawidziła kraju, w którym wraz z Abraxasem przebywali od ponad trzech miesięcy. Mordęga ta wreszcie miała się zakończyć, podobnie jak ich misja, mogli więc powoli szykować się do powrotu do domu, do Wielkiej Brytanii. Na samą myśl zacierała ręce, bo tam czekało ją wiele interesujących przedsięwzięć, w których miała wziąć udział. Większość powstało z inicjatywy Mistrza, lecz jedno z nich wymyśliła ona sama. Skrupulatnie dobierała wszystkie szczegóły, obmyślała każdy kolejny krok. Napędzała ją rządza zemsty, przez co plan ten obfitował w wiele okrucieństw i okropności. Efektu więc wyczekiwała z niecierpliwością.

Przez wejście jaskini, w której urzędowali, przedarły się kolejne promienie słoneczne. Samantha zmrużyła oczy, coraz mocniej się wściekając.

Odkąd przekroczyła granicę Polski, wiedziała, że od razu znienawidzi to państwo.

Nie myliła się.

Lato tutaj było tak różne od tego, do którego się przyzwyczaiła. Ciągle świeciło przeklęte słońce, było jasno, zielono i pięknie – na samą myśl chciało się wymiotować. Na dodatek znajdowali się z Abraxasem na południu kraju, w górach, gdzie paktowali z olbrzymami, a podobno było tu cieplej niż w wszędzie indziej. Brakowało jej ciągłego, ulewnego deszczu, zachmurzonego nieba i strachu w oczach czarodziejów. Gdy po raz pierwszy znalazła się na magicznym rynku zakupowym na Wawelu, ludzie zaczęli się z nią witać! Kłaniali się, zdejmowali kapelusze, chodzili uśmiechnięci i niesamowicie radośni. Kompletnie nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji, z nadchodzącej wojny. Parokrotnie Samantha siłą powstrzymywała się przed zabiciem paru czarodziei, według niej zbyt śmiałych. Musiała jednak trzymać własną obecność w Polsce w tajemnicy. Gdyby tylko ktoś dowiedział się, że tu są...

Mimowolnie zadrżała, wyobrażając sobie tortury, jakim podda ich wówczas Czarny Pan.

– Co tak długo? – spytała, gdy Abraxas wszedł do jaskini.

– Stul pysk, kobieto. Miałem ciężki dzień. Te przeklęte dziwadła nie chcą współpracować.

Mężczyzna opadł na posłanie i zwinnym machnięciem różdżki rozpalił ognisko.

– Olbrzymy to idioci. Po co w ogóle z nimi pertraktować?

– Podważasz wolę Czarnego Pana?

– Nie bluźnij, głupcze – warknęła Samantha, wchodząc w głąb i zanurzając się w mroku. – Po prostu uważam, że zamiast tych kreatur można przekonać inne, o wiele lepsze i groźniejsze. Wampiry, choćby.

– A ja uważam...

Stary Malfoy nie dokończył, ponieważ nagle do środka wleciało pięć czerwonych iskier. Nie zdążył wyczarować zasłony, więc parę sekund później leżał zdrętwiały na zimnej ziemi. Samanthcie udało się uskoczyć i schować za większą skałą.

Do środka wdarło się pięciu postawnych mężczyzn w granatowych szatach i z wysoko wyciągniętymi przed siebie różdżkami.

Przeklęci Aurorzy.

– I to tyle? Tylko jeden? – zadał pytanie ten najbardziej brodaty.

Samantha bezszelestnie rzuciła na siebie zaklęcie tłumaczenia, dzięki któremu mogła zrozumieć nawet najtrudniejsze słowa wypowiedziane w tym przeklętym, dziwnym języku.

Fortuna sprzyja śmiałym || HP, Huncwoci ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz