6. Czy naprawdę potrzebny jest jakiś wypadek, aby zacząć wszystko od nowa?

146 13 0
                                    

Zapraszam na kolejny rozdział. Piszcie, co sądzicie! :)

6. Czy naprawdę potrzebny jest jakiś wypadek, aby zacząć wszystko od nowa?

~ P.aula

– Czy oni powariowali?

Widząc migające światełko, Dorcas ze wściekłą miną zaczęła wypisywać kolejny list. Formułkę znała już na pamięć, a zaklęcie powodujące czytanie treści przez kopertę rzucała machinalnie.

I tym razem kolejny narwany, młodociany czarodziej postanowił sobie pofolgować, popisać się lub cokolwiek innego. Mimo odgórnego zakazu czarowania, gnojek i tak użył zaklęcia, przez co ona musiała pisać po raz enty to samo.

– Dlaczego po prostu nie zabiorą im różdżek?

Oczywiście, Dorcas znała od lat wpajane zasady. Czarować poza Hogwartem można było dopiero po siedemnastych urodzinach. W innym przypadku wysyłano upomnienie, a w wybiórczych przypadkach wydalano ze szkoły. Będąc niepełnoletnią, sama nieraz pozwalała sobie na rzucenie Accio, gdy nie chciało się jej po coś iść, lub Chłoszczyć, gdy dostała rozkaz posprzątania w sypialni.

Żałowała swoich młodocianych występków, bo to oznaczało, że wtedy taka sama stażystka jak dzisiaj ona musiała nadwyrężać dłoń.

– A dlaczego ty nie używasz różdżki?

Syriusz stał w drzwiach salki, gdzie pracowała Dorcas.

– Łapa! Co tu robisz? – spytała zaskoczona.

Natychmiast zerwała się z krzesła i podeszła do chłopaka. Przywitali się szybkim buziakiem, ponieważ Dorcas nie siedziała w salce sama. Poza nią były tu jeszcze dwie czarownice. Jedna trzydziestoletnia z codziennie innym kapeluszem na głowie, a druga chyba dobijała setki. A przynajmniej tyle obstawiała Dorcas, bo Gertruda wyglądała jak wysuszony ziemniak. Co ciekawe, z Gertrudą zamieniła wyłącznie dwa słowa. Na początku, kiedy szef przedstawiał Meadows jako nową stażystkę, Gertruda wychrypiała imię i nazwisko.

– Mam przerwę, więc chciałem cię odwiedzić. Już od dawna mówiłaś, żebym wpadł na kawę i zobaczył, jak pracujesz. Żeby nie było, że nie słucham: oto jestem.

Syriusz wyszczerzył się szeroko.

– Poczekaj.

Dorcas podeszła do biurka. Zaklęciem sprawiła, że zwitek pergaminu sam wpakował się do koperty. Potem nacisnęła zielony guzik. Parę sekund później brunatny puchacz wylądował na specjalnej, drewnianej żerdzi. Dorcas przypięła sowie do nóżki pocztę, a gdy ta wylatywała przez okno, Dorcas też opuszczała salkę.

Dziesięć minut później zamawiali kawę w kawiarni znajdującej się tuż za rogiem ministerstwa.

– I jeszcze poproszę szarlotkę. Dziękuję – oznajmił Syriusz, odkładając menu i posyłając kelnerce uśmiech. Gdy odeszła, zwrócił się do Meadows: – Czemu nie mogliśmy zostać u ciebie?

– Bo Gertruda zamiast pracować, by podsłuchiwała. To wścibskie babsko, mówię ci.

– Wyglądała niegroźnie.

Łapa wzruszył ramionami.

– Gdy pewnego razu przyszła Anne, nachylała się tak bardzo, żeby więcej słyszeć, że prawie zwaliła się z krzesła.

– To musiało śmiesznie wyglądać.

– Bo wyglądało. Spytałam się jej wtedy, czy nie chce się dosunąć i porozmawiać z nami, to się obraziła na amen. – Dorcas się roześmiała.

Fortuna sprzyja śmiałym || HP, Huncwoci ✏Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang