7 listopada

2.4K 260 190
                                    




Pogrzeb.

Dla Taehyunga ten dzień był czymś na wzór najgorszego koszmaru, najbardziej brutalnych katuszy, jakie ktokolwiek i kiedykolwiek mógłby przeżywać.

Od kiedy Jeongguk wylądował w szpitalu, Taehyung był przy nim non stop. Rodzice nieprzytomnego chłopaka wiele razy mówili mu, aby odpoczął, pojechał do domu, zjadł coś porządnego. Ale jak on mógł zostawić swojego anioła samego? Tak po prostu wyjść z sali i zająć się samym sobą? Takie sytuacje nie wchodziły w grę, więc kiedy państwo Jeon ostatecznie się poddali i przestali namawiać chłopaka na jakąkolwiek przerwę, on już totalnie zatracił się i prawie zemdlał w tym szpitalu przez odwodnienie. Niewzruszony niczym Taehyung trwał dalej przy boku Jeona. Z tą różnicą, że co jakiś czas wychodził do malutkiej kawiarni i kupował prowiant.

Kiedy czarnowłosy ostatecznie został zabrany przez siły nadprzyrodzone, Taehyung trzymał go za rękę. Trzymał go za rękę tak kurczowo, tak mocno, że krew powoli przestawała dopływać do jego chudych palców. Kiedy przyszło mu rozstać się i puścić chłodną dłoń mężczyzny jego życia, usłyszał jak pęka mu serce. Zalał się łzami i nie chciał przestać. Płakał tak głośno i intensywnie, że nawet jego sąsiedzi zaczęli się o niego martwić.

Jego dom nie był już jego domem. Jego miejsce, w którym czuł się bezpieczny i spokojny, zostało zabrane wraz z życiem Jeongguka. To on był jego domem. Od początku nie rozstawali się na długo, żaden z nich nie mógł wytrzymać 24 godzin bez drugiego. Więc jak teraz Taehyung miał wytrzymać bez niego całe życie? Jak miałby czuć się dobrze, kiedy jego źródło szczęścia tak nagle, z dnia na dzień, wysuszyło się, a na jego miejscu pozostawała pusta dziura? On nie chciał tak żyć, a przede wszystkim nie umiał. Zrozumiał to już po paru dniach od śmierci czarnowłosego. Wszystko co robił, przypominało mu o Jeonie. Jego dom przypominał mu o nim. On samym sobą przypominał sobie o zmarłym chłopaku. Nie mógł też znieść już kolejnych z kolei składanych telefonicznie kondolencji od ich wspólnych znajomych. Za każdym razem po zakończeniu rozmowy wybuchał głośnym szlochem i zakopywał się bardziej i bardziej w ich pościeli.

Ten dzień w końcu nadszedł a Taehyung nie mógł dłużej siedzieć w domu. Musiał, po prostu musiał, choć niechętnie, pożegnać się z najważniejszą osobą jego życia.

Na samej uroczystości nie mówił zbyt dużo. Gdy ktoś składał mu kolejne słowa otuchy, on jedynie odpowiadał skinięciem głowy. Nie chciał patrzeć na tych wszystkich ludzi, bo oni wszyscy przypominali mu o śmierci jego promyczka. On sam nie mógł w to uwierzyć, że stało się to tak nagle, tak niespodziewanie i... Trochę z jego winy. Nie zainteresował się Jeonem, podczas gdy krzyczał i wymachiwał rękami przed twarzą nieznanego mu chłopaka, ponieważ był zbyt wciągnięty w rozmowę z solenizantem. Nie zwrócił na niego uwagi również w momencie, gdy pomiędzy nim a większym mężczyzną zaczęło iskrzyć i kiedy Jeongguk po raz pierwszy zamachnął się, aby wymierzyć cios wyższemu chłopakowi od niego, prosto w nos. Jak wszyscy wiemy, to nie było udane, ponieważ wyższy złapał go za wycelowaną rękę i popchnał, przez co Jeon niebezpiecznie zatoczył się do tyłu i wypadł przez balkon. Ale Tae robił wszystko, aby odpędzić od siebie te obwiniające myśli, bo jego króliczek nie chciałby, aby tak się tym zamartwiał.

- Tae, wszystko w porządku? - zapytała z troską pani Jeon, gdy od trzech minut próbowała przekazać coś młodemu studentowi, a ten pusto wgapiał się w ścianę przed nim.

Taehyung nie chciał tyle myśleć. Przez te wydarzenia nie mógł też spać, przez co musiał zaopatrzeć się w tabletki nasenne, aby nie paść w końcu z wycieńczenia i braku snu.

Pani Jeon patrzyła się na niego z ogromną troską ale i bólem. Sama cierpiała niesamowicie przez stratę jedynego syna ale mogła mieć tylko przeczucie i domysły jak czuł się Taehyung. Przecież od kiedy pamięta, chłopcy naprawdę byli nierozłączni. Nawet po skończeniu liceum. Dla nich wszystkich nagła śmierć czarnowłosego studenta była ciężka.

wake up, honey || taekook✓Where stories live. Discover now