15. Brutalna rzeczywistość.

740 76 9
                                    

··················································································································

***

Nie znasz mnie, a ja nie znam Ciebie. Dlatego powinieneś o mnie zapomnieć. I nie wmawiaj sobie, że beze mnie nie dasz rady żyć.

          Choć było to trudne postąpił, jak poprosił Draco. Zapomniał. Odciął się od przeszłości, ruszył dalej i wolnym krokiem podążał w stronę szczęścia. Odnalazł je w chłodnej czerni kawy i pracy aurora, a płowy kolor włosów młodszego mężczyzny był tylko dodatkiem do całości.

Tamtego wieczoru nie planował opuścić mieszkania. Za namową szatynki ubrał garnitur i udał się na przyjęcie. Odbył rozmowy z wieloma osobistościami, bawiąc się przy tym całkiem nieźle. Tamtego wieczoru Jeremy Nostitz, auror pochodzący z Wiednia przykuł uwagę bruneta, dlatego Wybraniec ruszył w jego kierunku, gdzie rozpoczęli konwersację. Nikt nie spodziewał się, że w tamtym momencie zrodzi się między mężczyznami coś więcej niż przyjaźń. Połączyła ich pasja do Quidditch'a, rozmowy telefoniczne o trzeciej w nocy i miłość do jedzenia.

          Natomiast Malfoy, uwięziony we własnych wspomnieniach, umierał. W jego snach Potter był z nim, ale potem blondyn budził się ze snu i dopadała go brutalna rzeczywistość. Był wyłącznie chłopcem na pocieszenie, od zawsze.

***

          — Crucio!

Przerażający krzyk mężczyzny był ostatnim co usłyszał. Przechylił się z krawędzi i spadł wprost do lodowatej wody jeziora. Upadek z wysokości, okazał się jego ratunkiem.

Obrażenia okazały się dość rozległe, dlatego przez cztery dni pozostawał w śpiące. Strach o życie Potter'a z każdą godziną powiększał się, prognozy lekarzy nie były przyjazne. Hermiona, choć było to trudne próbowała pozostać spokojna, natomiast Jeremy przy każdych odwiedzinach błagał bruneta, aby ten wreszcie się obudził. Szanse na to spadały z każdym dniem.

Śnił o platynowych włosach i pięknym, jakże smutnym uśmiechu. Znał skądś ten grymas, jednak nie potrafił dopasować go do żadnej postaci. Ale potem łzy spływały po bladych policzkach, a słowa raniły niczym kolce róży wbijane w skórę palców. Nie chciał oglądać ani słyszeć tego już nigdy więcej.

          Otworzył oczy i ujrzał jasne kosmyki oparte o kant łóżka. Podniósł rękę, nawet jeśli wymagało to od okularnika wiele siły i wplótł ciepłe palce we włosy mężczyzny. Jego serce zabiło szybciej, gdy ciemne tęczówki uśmiechnęły się na jego widok. Dzięki temu miał siłę na ciężką rehabilitację.

***

          Pięćset dni. Pozostało mu pięćset dni do wolności, której rozpaczliwie pragnął, nawet jeżeli nienawidził swojego ciała. Każdego dnia odczuwał obrzydzenie do własnej osoby, o czym przypominały mu blizny po śrubce. Każdej nocy śnił o wspaniałej przyszłości, w której ktoś stał przy jego boku i wciąż powtarzał jak piękne są jego blizny. Śnił o kimś, kto ocierał jego łzy i wzbudzał uśmiech.

A tym kimś nie był Harry.

***

··················································································································

czarna poetka.

I. Chłopiec na pocieszenie  | Draco Malfoy/Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz