23. Nie rób tego.

529 58 2
                                    

··················································································································

***

          Niewielkie, czarne pudełko stało się kolejnym powodem, dla którego nie ufał czarnowłosemu. Poukładane chronologicznie, podpisane fiolki skrywały jego najcenniejsze wspomnienia.

Smutek ukryty w wyblakłej szarości tęczówek.

Palenie zabija.

Smak nikotyny.

Piękny uśmiech.

Sto dni.

Chłód.

Łzy momentalnie przecięły policzki młodszego, a cichy szloch sprawił, że w pokoju pojawił się sprawca cierpienia. Serce Potter'a szybciej zabiło z powodu odkrycia tajemnic. Nie chciał go tracić.

— Jerry, ja..

— Wciąż go kochasz, prawda?

Czy po takim czasie mógł go jeszcze kochać?

— Doskonale wiesz, że nigdy nie byłem jego. Niestety ja nigdy nie byłem twój.

Choć nie chciał, tracił go.

***

          Deszcz obijał się o parapet, wypełniając minimalistyczne mieszkanie kojącym szumem. Cichość poranka uspokajała właściciela brudnoszarych oczu, który samotnie delektował się smolistą kawą. Nie powrócił już do opuszczonej pracowni i nie spotkał więcej charakterystycznego koloru włosów. Powrócił do uśmiechu przyjaciół i mozolnej pracy rzeźbiarza. Plotki na temat rzekomego rozpadu małżeństwa Potter'a trochę zasmuciły go. Wciąż tęsknił za jego uśmiechem, ale nie pragnął widzieć łez. Oswoił się z myślą, że ich drogi dawno się rozeszły, że nie potrzebowali siebie wzajemnie.

          Nie miał jakiejkolwiek ochoty na szkolną imprezę, a mimo to przyodział garnitur w kolorze wina i białą maskę, pod kolor krawatu. Ukryty pośród wielu nieznajomych poszukiwał znanej mu twarzy, co udało mu się dopiero po kwadransie, od pojawienia się na sali. Zbyt krótkie, blond włosy wywołały poruszenie wśród jego przyjaciół, którzy z uśmiechem spekulowali na temat nagłej przemiany Malfoy'a. Niechętnie rwał się do tańca, a gdy już to robił starał się nie wyglądać jak totalny kretyn. Nie znał się na współczesnych ruchach, pamiętał czasy w których tańczono wyłącznie z partnerem, takiego tańca toteż uczyła go matka.

Nie wytrzymał zbyt długo wśród tłumu studentów, przez co wykręcając się chęcią zapalenia opuścił imprezę szybkim krokiem. Chłodne powietrze połączone z smakiem papierosa wywołało na bladej twarzy lekki uśmiech. Właśnie wtedy poczuł na prawym nadgarstku uścisk, a zaraz potem pociągnięcie. Zdezorientowany spojrzał na intruza, a gips na prawej ręce drugiego chłopaka natychmiast uspokoił go. Przez kilka minut był ciągnięty do nieznanego miejsca, aż dotarli do opuszczonej pracowni. Dopiero tam spojrzał w ciemne, zdeterminowane oczy, dostrzegł również delikatne piegi na jego nosie, ostatecznie stalowy wzrok padł na lekko niesymetrycznych wargach młodszego.

— Co się stało, pro..profesorze?

Nieśmiały, wymieszany z nutą zmartwienia szept przyprawił blondyna o ciarki, dlatego nie mógł pozostać obojętny. Zbliżył się do dwudziestolatka na odległość zaledwie kilku milimetrów i przez długi czas spoglądali sobie w oczy. Dopiero przymknięcie powiek przez młodszego stało się czynnikiem, dzięki któremu blade wargi Malfoy'a niespiesznie musnęły ciepłe usta drugiego.

— Nie rób tego, jasne?

Chłodna dłoń starszego znalazła miejsce na policzku chłopaka, który niechętnie otworzył oczy. Czekoladowa toń jego tęczówek przyspieszyła bicie serca blondyna.

— Nie zakochuj się we mnie. Odejdę szybciej niż jesteś sobie w stanie wyobrazić.

Nie uzyskał odpowiedzi, bo ich usta spotkały się ponownie w subtelnym, spokojnym pocałunku.

***

         Nie mówili zbyt wiele podczas wspólnego powrotu do domu. Jeden zbyt onieśmielony odważnym czynem blondyna wlepiał wzrok w chodnik, drugi niewzruszony ćmił ostatniego papierosa. Dopiero po kilkunastu minutach dotarli pod blok brązowowłosego, gdzie wreszcie spojrzeli sobie w oczy. Rumieńce na twarzy młodszego chłopaka wywołały uśmiech na bladej twarzy Malfoy'a. Wiedział, że musi odejść jak najszybciej, ale nie potrafił. Kolor jego rozwianych włosów hipnotyzował go. Pragnął zatopić długie palce w jego czuprynie i spoglądać w czekoladowe tęczówki jego oczu przez długi czas. Powinien był odejść. A mimo to nie zrobił tego.

Malfoy, nie rób tego, jasne? Nie zakochuj się w nim.

— Profesorze, ja..

Nie dane mu było dokończyć, bo wargi starszego naparły na jego usta. Później wszystko potoczyło się samoczynnie. Pospiesznie wspięli się na czwarte piętro, gdzie wznowili pieszczoty. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nimi płaszcze bezgłośnie spadły na podłogę. Wtedy to szept wypowiedziany w wargi Malfoy'a na moment wstrzymał poczynania mężczyzny.

— Będziesz moim pierwszym.

Ułożył dłonie na czerwonych policzkach i spoglądając w jego oczy zapytał z troską.

— Jesteś pewien, że tego chcesz?

Nie sądził, że przelotna znajomość ze studentem zakończy się w taki sposób. Potwierdzenie odnalazł w delikatnym uśmiechu, więc rozpiął guziki jego koszuli i pomógł uporać się z paskiem spodni. Nieporadność, z powodu złamania sprawiła, że chłopak był jeszcze bardziej uroczy.

***

··················································································································

Mam nadzieję, że da się to czytać.

czarna poetka.

PS: W mediach zdjęcie włosów o jakie mi chodzi u Draco, zdjęcie pobrane ze strony pinterest. 

I. Chłopiec na pocieszenie  | Draco Malfoy/Harry PotterOù les histoires vivent. Découvrez maintenant