Rozdział 6

8.5K 439 148
                                    

To już dziś. Dziś Harry wraca na zajęcia. Z tego co mu wiadomo, prawie nikt nie wie o uwolnieniu Harry'ego. To dziś się dowiedzą. Z jednej strony był podekscytowany, zaś z drugiej bał się. Bał się reakcji innych uczniów na jego pojawienie się. Znów wszyscy będą szeptać, odprowadzać go wzrokiem lub zadawać niewygodne pytania. On tego nie chciał. Nie chciał wspominać. Teraz stał przed drzwiami pokoju życzeń z Draco.
- Napewno wszytko będzie dobrze. Nie martw się. Pamiętaj, zawsze jestem. Możesz przyjść do mnie w każdej chwili.
- Wiem Draco. To... Teraz do McGonagall?
- Tak - przez całą drogę do gabinetu wicedyrektorki szli w ciszy. Gdy stanęli przed dębowymi drzwiami, Draco zapukał. Po usłyszeniu cichego "Proszę" weszli do środka.
- Pan Malfoy i Pan Potter. Co panów do mnie sprowadza? - Zapytała zdziwona profesor od transmutacji.
- Doszły mnie słuchy, że można poprosić o ponowny przydział domu. Chciałbym jeszcze raz zostać przydzielony. - Powiedział stanowczo Harry. McGonagall spojrzała zdumiona na swojego wychowanka. Od kiedy tutaj uczyła, nikt nie poprosił o ponowny przydział. Aż do teraz.
- Dobrze. Idźcie więc na śniadanie. Zostaniesz tam ponownie przydzielony.
- Dziękujemy pani profesor. Dowidzenia. - odpowiedzieli chłopcy na odchodne i udali się w stronę wielkiej sali. Byli już trochę spóźnieni, więc stali sami przed drzwiami.
- Draco...
- Spokojnie. Nic się nie stanie. Nie pozwolę na to. - przerwał mu i pchnął drzwi. Wiele ciekawskich twarzy zwróciło się w stronę wejścia. Na widok Pottera oczy wszystkich się wytrzeszczyły, niektórzy wydali piski przerażenia, a jeden szóstoroczny puchon ośmielił się wstać i wykrzyczeć:
- Co tu robi ten morderca?! Kto wpuścił go do szkoły?! Chcecie, żeby jeszcze kogoś zabił?! - Harry rozpoznał puchona. Był to Zachariasz Smith. Spojrzał na Draco. Widać, że był wściekły, choć nie pokazywał tego po sobie. Sam nie zauważył kiedy spuścił głowę, a po jego twarzy przeleciała pojedyncza łza. Większość
Gryfonów patrzyła na niego nienawistnym wzrokiem. Do puchona zaczęli dołączać się inni uczniowie. Wrzeszczeli tak długo, aż dryrektor nie wstał ze swojego miejsca.
- Cisza! - wszyscy momentalnie ucichli - Proszę nie obrażać pana Pottera. Niedawno złapany został Peter Pettigrew i przesłuchano go pod wpływem eliksiru prawdy. W swoich zeznaniach uwzględnił, że to on zabił Cedrica Diggory. Wiąże się to z tym, że pan Potter jest niewinny. Więc teraz wszyscy wrócą na swoje miejsce, a pana Pottera zapraszam na środek. Zgodnie z jego propozycją pan Potter odbędzie swój drugi przydział. - Draco ścisnął ramie Harry'ego w pocieszającym geście, po czym udał się w stronę stołu Slytherinu. Harry natomiast ruszył w stronę stołu prezydialnego. Usiadł na stołku i już po chwili poczuł na swojej głowie jakiś ciężar. Tiara przydziału.
- Widzę, że znów się spotykamy Harry Potterze.
- Tak.
- Czyli w końcu zrozumiałeś, że nie pasujesz do Gryffindoru. Hmm... Pomyślmy. Napewno jesteś ambitny i sprytny, odważny i lojalny, lecz jednak wiedza to jest to co będzie ci potrzebne w najbliższym czasie i napewno wpłynie na twoje życie.
- Zaraz. Czyli nie umieścisz mnie w Slytherinie? Przecież tam pasowałem już na pierwszym roku. Teraz też mówiłaś, że jestem ambitny i sprytny. Więc czemu nie dom węża?
- Mimo, że swych wiernych kompanów w węża domu posiadasz, to dom kruka jest bardziej odpowiedni teraz. Przyjaźni swej nie utracisz, lecz nie potrwa ona zbyt długo. Los swój poznać musisz. Wtedy czeka wszystkich nowe jutro.
- RAVENCLAW! - usłyszał donośny krzyk tiary i zdziwione sapnięcia. Spojrzeniem szukał Draco. Gdy już go znalazł wiedział, że będzie musiał z nim o tym porozmawiać. Zaczął kierować się w kierunku stołu swojego nowego domu. Usiadł na samym brzegu, a osoby siedzące wokół niego odsunęły się jak najdalej. Harry westchnął i zabrał się za jedzenie śniadania. Nic oprócz jednego tosta z serem nie chciało mu przejść przez gardło, więc stwierdził, że dalsze przebywanie w tej sali nie ma najmniejszego sensu. Wychodząc zauważył blondyna czekającego na niego, opartego o najbliższą ścianę.
-Porozmawiamy po lekcjach.

***

Razem po skończonych zajęciach skierowali się w stronę nowego dormitorium krukona. Brunet podał hasło obrazowi, przedstawiającego kobietę siedzącą pod jabłonią. Będąc już w środku rozgościli się na kanapie.
- Czemu ta głupia tiara musiała umieścić cię u krukonów. W Slytherinie miałbym przynajmniej na ciebie oko, a teraz to nie będę w stanie upilnować ciebie, czyli najlepszego magnesu na kłopoty...
- Draco. Spokojnie. Wiemy obaj, że teraz będzie to najtrudniejszy czas. Już po dzisiejszym śnadaniu to wiemy. Nie musisz się o mnie martwić. Poradzę sobie jakoś.
- Ale jeśli coś ci się stanie? Nie mogę na to pozwolić. Już i tak zbyt wiele przeszedłeś jak na tak młody wiek.
- No już. Spokojnie. - Harry przytulił do siebie Draco. Gdy oderwali się od siebie, spostrzegli jak blisko siebie byli. Draco nie mógł się już dłużej okłamywać. Bez ani chwili zwątpienia wpił się w jego miękkie malinowe usta. Harry zszokowany wpatrywał się w to, co się przed nim odgrywało. Kiedy doszedł w końcu do siebie, odepchnął blondyna. Draco spojrzał na Harry'ego z bólem w oczach, jednak po chwili zamarł widząc całkowite przerażenie w oczach bruneta. Nie minełą minuta, słysząc trzask drzwi. Dopiero po chwili do niego dotarło, że Harry zamknął się u siebie w pokoju. Pewnie nie chciał go już więcej widzieć. Lecz był bardzo zaniepokojony ogromnym strachem chłopaka. Jeszcze bardziej się przestraszył gdy nie słyszał żadnych dźwięków od stroby jego pokoju. Postanowił zostawić go narazie samego, choć bardzo dobrze wiedział, że prędzej czy później będą musieli ze sobą porozmawiać. Nagle przypomniała mu się jeszcze jedna, nurtująca go od dawna kwestia. Tajemniczy notes Pottera. Nie widział żeby Harry wynosił go dzisiaj rano ze sobą z pokoju życzeń. Udał się więc w jego kierunku. Będąc już przed ścianą, przeszedł trzy razy myśląc o pokoju, w którym spędzili ostatnio tak dużo czasu. Gdy drzwi zmaterializowały się przed nim, wszedł do środka. Błyskawicznie znalazł się przy szafce nocnej. Otworzył ją. Notes tam był. Wyciągną go ostrożnie i otworzył na pierwszej stronie. Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Teraz już wiedział, co dokładniej działo się z Potterem przez ostatnie półtorej roku. I nie tylko. Te rysunki przedstawiały jego wspomnienia. Gdy przeglądał każdy z rysunków, czuł niewyobrażalną pustkę i ból. Teraz miał świadomość jak ciężko miał w życiu jego były wróg. Właśnie. Niedość tak okrutnego życia, on mu jeszcze dokładał. Nigdy sobie tego nie wybaczy. Na tych rysunkach widniały sceny wyśmiewania, poniżania, bicia, ataków dementorów, ucieczki przed jakimś spaślakiem i nawet...
- Nie... To ni-nie mogło b-być naprawdę. - Draco nawet nie zauważył kiedy zaczął płakać. Jak nikt mógł tego nie zauważyć. Miał przecież tylu znajomych, rodzinę. Jeszcze był Dumbledore. On musiał wiedzieć co się dzieje w domu Harry'ego. Jednak nic z tym nie zrobił.
Draco wiedział, że tej nocy już napewno nie zaśnie. Roztrzęsiony rozmyślał nad tym co zobaczył. I dalej nie mógł w to uwierzyć. A może po prostu nie chciał wierzyć?

Niewinny skazaniecWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu