Rozdział 10

4.9K 269 29
                                    

Draco obudził się o szóstej rano. Nie wiedzał czemu, ale miał wrażenie, że coś ważnego się stało. Wzruszył ramionami i zaczął się szykować do śniadania. Gdy ubrał się, umył i ułożył swoje włosy, spokojnym krokiem udał się do wielkiej sali. Bardzo zdziwił się gdy nie zobaczył Pottera ani na śniadaniu ani na lekcjach, lecz wytłumaczył to sobie tym, że pewnie krukon źle się czuł i został w pokoju. Gdy skończył już wszystkie lekcje na dzień dzisiejszy, udał się do pokoju Harry'ego.
- Cześć Harry. Przyszedłem się zapytać, czemu nie było cię na lekcjach. - rzucił obojętnie Draco, lecz odpowiedziała mu głucha cisza. Przestraszony ślizgon wpadł do sypialni Harry'ego. Nic nie wskazywałoby na to, że były gryfon był dziś w pokoju. O ile wogóle do niego wczoraj dotarł. Przerażony Malfoy główkował gdzie może być teraz Potter. I nagle dostał olśnienia.
- Mapa Huncwotów! - szybko dopadł kufra Harry'ego w poszukiwaniu kawałka pergaminu. Chwilę, która dla Malfoya trwała wieczność, przeszukiwał każdą część kufra. Gdy w końcu znalazł to czego szukał, powiedzał wymaganą formułkę i jego oczom ukazała się mapa hogwartu. Brunet musiał być gdzieś na tej mapie. A jeśli by go tu nie było, to oznaczałoby to, że jest poza terenem szkoły. Przejrzał dokładnie każdy cal mapy, lecz nie mógł znaleźć na nim kropki z nazwiskiem bruneta. Nie wiedział co ma zrobić. Obiecał mu, że już nigdy nie stanie się mu żadna krzywda. I co się stało? Zawiódł.

***

Nie wiedział gdzie się znajduje. Na pewno nie był to jego pokój. Próbował sobie przypomnieć co się zdarzyło. Nagle wspomnienia wczorajszego dnia uderzyły w niego z zawrotną prędkością. Szedł po kolacji do swojego dormitorium, gdy poczuł zaklęcie uderzające w jego plecy. Ostatnim co pamiętał, była osoba, która podeszła do niego i zabrała zapewne do swojego aktualnego miejsca pobytu. Widział twarz tej osoby. Napewno był to Blaise Zabini.
- Harry Potter - poznał by ten głos wszędzie. Już wiedział gdzie się znajduje i jak bardzo źe wyglądała jego sytuacja.
- Nie wierzę. Trafiłem prosto w gadzie ręce Lorda Voldemorta. - powiedział obojętnym tonem.
- Napewno bez pomocy pana Zabiniego nie mógłbym cię gościć w moich skromnych progach. Dzisiaj przedstawię Ciebie moim śmierciożercom. Mam nadzieję, że miło spędzicie razem czas. - Powiedział Riddle, po czym wyszedł z lochów. Harry'ego zaczęła ogarniać panika. Nie było stąd żadnej drogi ucieczki. Był skazany na łaskę swojego największego wroga.

***

Draco siedział w pokoju krukona myśląc co zrobić. Siedział tak już od kilku godzin. Stwierdził, że ten pokój go przytłacza, bo jest w nim za dużo rzeczy powiązanych z krukonem. Udał się więc w stronę pokoju wspólnego Slytherinu. Przechodząc przez drzwi zauważył pytające spojrzenie Parkinson. Podszedł do niej, chwycił ją za nadgarstek i zaciągnął ją do swojego pokoju. Rzucił zaklęcie wyciszające oraz zamykające drzwi. Gdy upewnił się, że zaklęcia działają prawidłowo, usiadł na łóżku i rozpłakał się z bezsilności.
Pansy podeszła do blondyna i objęła go, mówiąc kojące słowa.
- Dobra więc jak już się uspokoiłeś, to może powiesz mi co się stało? - zapytała spokojnie. Draco wierzchem dłoni otarł łzy z policzków i zaczął mówić.
- H-harry z-zni-zniknął - na słowa wypowiedziane przez przyjaciela momentalnie zbladła. Zdążyła już się przyzwyczaić do obecności krukona. Stał się dla niej dobrym znajomym do korespondencji na temat lekcji.
- Nie było go dzisiaj ani na lekcjach, ani na posiłkach. Nie ma go też w jego pokoju. Harry ma taką specjalną mapę hogwartu, która pokazuje każdego, o każdej porze i gdzie aktualnie jest. Nie ma go w hogwarcie. Jest poza terenem szkoły. A co jeśli złapali go. Co jeśli teraz jest w moim domu, w lochach. Torturowany -  Nie mógł nawet przyjąć do świadomości takiej myśli, że Harry mógłby być torturowany lub co gorsza, nie żyć. Znów się rozpłakał, a jego ciałem wstrząsły dreszcze.
- Draco. Naprawdę nie wiem co mam powiedzieć. Chciałabym powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale... To chyba nie na miejscu. Może... Pójdę po Blaise'a. Może on będzie w stanie trzeźwo myśleć. - Draco został sam w pokoju. Zwinął się w kłębek na łóżku i płakał. Jak mógł na to pozwolić... Cholera...Obiecał. Obiecał, że nie pozwoli na jakąkolwiek krzywdę. Po kilku minutach do pokoju wszedł Zabini. Był całkiem spokojny. Usiadł na brzegu łóżka i zaczął mówić.
- Draco. Nie płacz. To Potter. On da sobie radę. Napewno Dumbledore będzie kazał szukać chłopaka.
- Dumbledore - prychnął z oburzeniem. - on nigdy nic nie zrobi dla dobra Harry'ego. Ile razy go narażał na niebezpieczeństwo.
- A może to i lepiej. Może to dobrze, że zniknął?
- Czy ty słyszysz co mówisz? Dobrze, że zniknął? Człowieku! Niewinna osoba może być torturowana lub nawet nie żyć, a ty mi mówisz, że może to i lepiej?!
- Zrozum. Jeśli dostał się w ręce Czarnego Pana, to nie ma już dla niego ratunku. Ale teraz skoro go nie ma, będziemy mogli spędzać więcej czasu razem. - Draco nie mógł uwierzyć w słowa, jakie z łatwością wypowiadał jego przyjaciel. Po chwili powiązał ze sobą fakty.
- To ty. To przez ciebie zniknął. Przyznaj się, że to ty dostarczyłeś go Czarnemu Panu. Tylko dlaczego mi to robisz? - zapytał pustym, wypranym z emocji tonem i zaszklonymi oczami. Mulat przyznał blondynowi punkt za spostrzegawczość.
- Nic nie rozumiesz. On tylko nam przeszkadzał. Zapomniałeś o mnie i o Pansy. Zrobiłem to by mieć cię w końcu dla siebie. Zrobiłem to bo cię kocham.
- A-ale ja ciebie nie ko-kocham. Kocham Harry'ego. Czy tak trudno to zrozumieć. Teraz przez ciebie coś może mu się stać. To wszystko przez ciebie ty pieprzony egoisto! - Krzyczał Draco. Właśnie dotarło do niego, jak bardzo zależy mu na byłym gryfonie. W końcu przyznał się do skrywanego w sobie uczucia wobec bruneta. Lecz czemu dopiero w takiej chwili?! Teraz już mogło być za późno.
- Wyjdź! Nie chcę cię widzieć! Nie chcę cię znać! Jak mogłeś ty cholerny zdrajco! - Zabiniemu pękło serce, przez słowa, które wykrzykiwał do niego ślizgon. Dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo skrzywdził osobę, na której mu zależało. Gdy mulat wyszedł z pokoju, Draco poczuł pieczenie na lewym przedramieniu. Czarny Pan go wzywał. Rzucił na siebie glamour i za pomocą mrocznego znaku teleportował się do rezydencji Malfoy'ów. Stół, przy którym zazwyczaj siedzieli zniknął. Śmierciożercy ustawili się w okręgu, a na samym środku stał Czarny pan.
- Witajcie przyjaciele. Wezwałem was dzisiaj, by przedstawić wam mojego gościa, który przybył do mnie wczorajszego wieczora. - nagle do pokoju wleciał, spowodowne zaklęciem lewitującym, Harry. - Chcę, żebyście przywitali się z nim i pokazali, na co staś śmierciożerców. - Każdy po kolei podchodził do Harr'ego i torturował go na różne sposoby. Draco czuł ukłucie w sercu i przerażenie na wodok Harry'ego zwijającego się z bólu. Chciał mu pomóc, ale nie miał jak. Czuł się beznadziejnie ze swojej bezsilności. Jednak najgorzej było, gdy Czarny Pan teraz jemu kazał torturować krukona. Nie mógł spojrzeć w te zielone oczy. Nie chciał mu robić krzywdy. Ale musiał, bo inaczej Czarny Pan zabiłby go bez zawahania. Rzucił bardzo słabe Crucio, żeby przysporzyć jak najmniej bólu krukonowi, równocześnie tłumaczą swojemu panu, że to przez jego brak umiejętności. Gdy odszedł, spojrzał na Pottera. Dalej był torturowany. Minęła jakaś godzina zanim, każdy wyżył się na Harry'm. Teraz leżał, odziwo jeszcze przytomny, lecz cały we krwi. Musiał coś zrobić. Nie mógł patrzeć na Harry'ego w takim stanie. Zabini już nie żyje. Gdy tylko znajdzie tego idiote zabije go.
Został spowrotem przeniesiony do lochów. Spotkanie dobiegało już końca. Postanowił po skończonym spotkazniu porozmawiać ze swoimi rodzicami. Może im uda się coś wymyślić.
- Mamo, Tato pomóżcie mi. Proszę.
- O co chodzi skarbie?
- Chodzi o Harry'ego. Dałoby się coś zrobić, żeby go uwolnić?
- Dlaczego przejęła tobą nagła troska o tego chłopca? - Spytała spokojnie Narcyza.
- Bo zależy mi na nim, bo wiele już wycierpiał, bo... Bo go k-kocham.
- Słońce. To Czarny Pan. Od niego nie ma ucieczki.
- Musi być. Obiecałem mu, że nie pozwolę aby stała się mu jakakolwiek krzywda. Nie udało mi się dotrzymać obietnicy, ale chcę to naprawić.
- Dobrze. Zrobimy wszystko co w naszej mocy. A teraz wracaj do szkoły. - Skończyła Narcyza co podniosło trochę Dracona na duchu. Była nadzieja. Z tą myślą wrócił do hogwartu. Będąc już w swoim pokoju, próbował zasnąć, ale nie mógł. Jego głowę zajmował obraz zmasakrowanego Harry'ego. W jego wzroku widać było ból i rozpacz. Mimowolnie blondyn się rozpłakał. Teraz już tylko jedno słowo krążyło mu po głowie. Zawiodłem.

Niewinny skazaniecWhere stories live. Discover now