Rozdział 17

3K 167 33
                                    

- Ty jesteś naprawdę tak głupia? Czy tylko udajesz?
- O co ci chodz Ronald?
- Byłem z tobą tylko po to, żebyś za mnie lekcje robiła. Nie jesteś mi już do niczego potrzebna.
- Jak mogłeś? Jesteś skończonym idiotom Ronaldzie. To przez ciebie zeznawałam przeciw Harry'emu. Jego też wykorzystałeś?
- Niemożliwe. Ty jednak coś rozumiesz. W rzeczy samej. On natomiast był mi potrzebny do sławy. Sławny Harry Potter i jego najlepszy przyjaciel. Jeszcze większą popularność przyniosło przesłuchanie.
- Jesteś potworem. Poczekaj tylko niech twoja rodzina się dowie. - Ron podszedł do Hermiony i uderzył ją w twarz.
- I co niby im powiesz? Myślisz, że ktoś ci uwierzy? Jaka ty jesteś naiwna...
- Nie musi ona niczego mówić. Wystarczy, że my to widzieliśmy. - Powiedziała Ginny stojąc w wejściu do pustego pokoju wspólnego Gryffindoru razem z Fredem i Georgem. Hermiona ze łzami w oczach podeszła do nich i przytuliła się do Ginny.
- Nie jesteś już naszym bratem. - powiedział na odchodne Fred i wyszli wszyscy z pokoju wspólnego. Ginny poszła z Hermioną do najbliższej łazienki, a bliźniacy poszli w odwiedziny do Harry'ego. Znaleźli go w jego pokoju wspólnym. Siedział on w jednym fotelu, za to drugi zajmował Draco. Czytali książki, przy okazji pijąc herbatę i zajadając się ciastkami.
- Witamy szanownych panów.
- To mamy mówić państwo Potter?
- Czy Państwo Malfoy?
- Ohh... Już przestańcie. Jak na razie to do ślubu niedoszło.
- Poprawka. Jeszcze nie doszło.
- Ahh... Nic na nich nie poradzimy Harry. - Powiedział ślizgon. Ostatnimi czasy znalazł on wspólny język z bliźniakami.
- Przyszliście w jakimś konkretnym celu, czy żeby nas podręczyć?
- W sumie...
- To i to, i to.
- Dumbledore kazał nam przekazać, że masz jutro po śniadaniu przyjść do jego gabinetu Harry. To ponoć coś ważnego.
- I mamy jeszcze nowinki od Ronusia. Jest wredną szumowiną i kompletnym idiotom.
- Co znowu zrobił Wieprzlej?
- Pokłucił się z Hermioną. Powiedział, że jest naiwna oraz, że był z nią tylko dlatego, że robiła za niego prace domowe. Natomiast o tobie mówił, że przyjaźnił się z tobą tylko dla popularności. I cieszył się, że trafiłeś do więzienia.
- Ja już mu pokażę...
- Draco uspokuj się. Po prostu jest debilem. Trzeba pokazać, że jesteśmy mądrzejsi i nie reagujmy. Nie będziemy się zniżać do jego poziomu. Szkoda tylko Hermiony.
- To jeszcze nic. Uderzył ją. W twarz.
- Naprawdę? Nie dość, że głupi to jeszcze damski bokser...
- Jednak cztery małe ptaszki mogą co nie co szepnąć mamie o zachowaniu Ronalda. Może to i wyjdzie na dobre. - powiedział z szatańskim uśmiechem George. Rozmawiali tak jeszcze godzinę. Po tym bliźniacy pożegnali się z Harrym oraz Draco i wszyli z pokoju. Natomiast krukon w towarzystwie ślizgona udał się na kolację. Żadko kiedy szli do wielkiej sali na posiłek. Zazwyczaj prosili skrzaty, żeby przyniosły im coś do pokoju. Każdy z nich usiadł przy swoim stole. Wszyscy spokojnie jedli swoje potrawy, dopóki nie wstał dyrektor, który podszedł do mównicy i zaczął swoją przemowę.
- Drodzy uczniowie. Od jutra w wielkiej sali będą odbywać się dodatkowe zajęcia z obrony przed czarną magią. Będą one obowiązkowe. Jak wiecie trwa wojna i w każdej chwili Hogwart może być w niebezpieczeństwie. Musimy umieć się bronić. Zajęcia będą prowadzone przez profesora Snape'a, byłego profesora Remusa Lupina i pana Syriusza Blacka. Mam nadzieję, że dzięki tym dodatkowym lekcją będziecie lepiej przygotowani na nadchodzące niebezpieczeństwo. Zajęcia będą od godziny piętnastej do siedemnastej. To wszystko. Wracajcie do swoich posiłków. - Skończył dyrektor. W wielkiej sali panowało ogólne poruszenie. Większość osób była podekscytowana nowymi zajęciami, jednak Harry się do nich nie zaliczał. Nie chciał widzieć się z Syriuszem i Remusem. Lecz niestety słowo Dumbledora jest święte i każdy musiał się do niego przystosować. Gdy skończył jeść swojego tosta, skierował swe kroki do swojego pokoju nie czekając na Draco. Wszedł do sypialni, z której wziął ręcznik i bieliznę, po czym poszedł pod prysznic. Po skończonej kompieli, zastał blondyna siedzącego na łóżku.
- Harry...
- Co Draco?
- Nie chcesz chodzić na te zajęcia prawda?
- To nie tak. Do samych zajęć nic nie mam. Przydadzą się wszystkim. Gorzej z osobami prowadzącymi te zajęcia.
- Wiem... Ale musimy na nie chodzić.
- Nie zamierzam z nich rezygnować tylko dlatego, że prowadzą je Remus i Syriusz. Po prostu będę się tam czuł niezręcznie.
- Rozumiem.
- Dobrze. To teraz ty idź się ładnie wykompać i idziemy spać, ponieważ jutro są zajęcia.
- Zawsze to mówisz.
- Co?
- Że musimy iść spać bo są zajęcia. Nie masz innej wymówki by zapędzić mnie do spania?
- No wiesz... W każdym razie mogę powiedzieć, że będziesz mógł w końcu odpocząć po całym dniu zajęć, przytulając się do mnie. - Wyszczerzył się anielsko brunet.
- A może dziś nie będziemy grzeczni?
- Co masz na myśli? - przedrzeźniali się nawzajem. Draco miał już dość tej gry wstępnej. Pchnął gryfona na łóżko i pocałował go. Oczy Harry'ego błyszczały od pożądania. Ta noc była długa...

***

Rano wstali, uszykowali się i poszli na śnadanie do Wielkiej Sali. Harry nie był jakoś specjalnie głodny więc zjadł tylko trochę jajecznicy i bekonu, który popił sokiem z dyni. Po skończonym posiłku udał się do gabinetu dyrektora. Domyślał się przebiegu swojej rozmowy z dyrektorem. Przełkną ślinę i otworzył drzwi do gabinetu. W środku za swoim biurkiem siedział dyrektor. Harry usiadł w fotelu naprzeciwko Dumbledora.
- Chciał mnie profesor widzieć.
- Tak Harry. Jak już pewnie wiesz atak na Hogwart będzie dokładnie za pięć dni. Udało mi się zniszczyć już wszystkie horkruksy.
- Czyli zostałem już tylko ja?
- Tak. Masz jeszcze pięć dni na rozmowy ze swoimi bliskimi. Najlepiej będzie jeśli oswoisz ich z twoją śmiercią. Pamiętasz może naszą rozmowę o twoim poświęceniu?
- Dowiedziałem się wtedy, że we mnie jest cząstka duszy Voldemorta oraz, że będę musiał zginąć.
- A czy pamiętasz, że nie może ciebie byle kto zabić? - Harry'ego oczy rozszerzyły się w szoku. Właśnie przypomniała mu się dalsza część rozmowy.
- Nie... Nie mogę mu tego zrobić. Nie mogę zrobić tego Draco. On się na to nigdy w życiu nie zgodzi.
- Najwyraźniej musi. Zrozum. Bez twojego poświęcenia Voldemort może zabić jeszcze więcej ludzi. Sądzę, że dobrze by było gdybyś o swojej śmierci poinformował twoich byłych przyjaciół i rodzinę. Wiem Harry, że dalej odczuwasz do nich żal o wcześniejsze wydarzenia, ale oni dalej się o ciebie martwią.
- Ma pan rację. Jeszcze dziś porozmawiam z Łapą i Lunatykiem. Poinformuje też innych. A co do Draco. Nie wiem jak mu to powiedzieć.
- Wiem, że jest to trudne. Musisz sobie jakoś z tym poradzić.
- Do widzenia profesorze. - Pożegnał się i wyszedł z gabinetu. Stwierdził że nie pójdzie dziś na lekcje. Musi jednak porozmawiać z osobami, do których nie odzywał się od miesięcy. To będzie dopiero wyzwanie.

Niewinny skazaniecWhere stories live. Discover now