Rozdział 8

6.6K 331 23
                                    

Dni mijały Harry'emu głównie na nauce. Wszystkie zaczepki ze strony uczniów ignorował, lub Draco za niego odpowiadał jakimś ciętym komentarzem. Wszystko byłoby w miarę dobrze gdyby nie dalsze rozmyślania na temat siódmego horkruksa Voldemorta. Miał już pewne podejrzenia, które potwierdziły tylko wydarzenia następnego dnia.
Siedzieli razem z Draco w dormitorium Harry'ego. Rozmawiali na dosyć neutralne tematy, jednak Krukon zaczął zauważać pewne zmiany w ich relacji. Oczywiście traktował ślizgona jak swojego brata, lecz z biegiem czasu steierdził, ku swojemu przerażeniu, że chciałby czegoś więcej. Gdy zajęli się rozmową na temat Qudditcha, coś ścisnęło się w klatce piersiowej krukona. Poczuł niewyobrażalny ból. Trwało to może z dwie minuty. Draco nie wiedział co się dzieje. Próbował nawiązać jakąkolwiek rozmowę z Harrym. W pewnym momencie w pokoju pojawił się domowy skrzat.
- Harry Potter sir. Zgredek przyszedł do pana z wiadomością od profesora Dumbledora. Ma się Harry Potter za chwilę stawić w jego gabinecie. Zgredek pana weźmie. - Harry nie zdążył powiedzieć nawet słowa, a już znajdował się w gabinecie dyrektora.
- Witaj Harry. Miło cię widzieć. Mam nadzieję, że wiesz w jakiej sprawie cię tu wezwałem. - powiedział swoim dobrodusznym tonem dyrektor.
- Podejrzewam, że chodzi o horkruksa.
- Tak chłopcze. Udało mi się zniszczyć Czarkę Huffelpuff. Został tylko wąż i ten ostatni.
- Profesorze, co do tego ostatniego horkruksa mam pewne podejrzenia.
- Jakie?
- Jak pan zniszczył czarkę, odczułem to na sobie i to dość boleśnie. Do tego dochodzi moja dziwna więź z Voldemortem. Obawiam się, że to ja jestem siódmym horkruksem. Ale niemożliwe jest stworzenie ludzkiego horkruksa.
- Tak jak niemożliwe jest przeżycie zaklęcia uśmiercającego, a jednak przeżyłeś.
- Sądzi pan, że może to być związane z próbą mojego zabójstwa?
- Tej nocy gdy Voldemort przyszedł do waszego domu, twoja matka zginęła razem z twoim ojcem. Oddała za ciebie życie. Kiedy Voldemort próbował zabić ciebie, zaklęcie uśmiercające odbiło się od ciebie i trafiło jego.
- Zaklęcie odbijając się ode mnie sprawiło, że stałem się horkruksem.
- Tak - Harry nie wiedział co ma o tym sądzić. Podejrzewał to już od jakiegoś czasu, ale i tak było to trudne do pojęcia. Jest on jedyną przeszkodą przed pokonaniem Czarnego Pana.
- Czyli będę musiał zginąć?
- Tak. Lecz zabić cię będzie mogła tylko osoba, która szczerze cię kochała.
- Ale nie ma takiej osoby.
- To musi się znaleźć taka osoba. Możesz już iść Harry. Dowiedziałeś się dużo nowych rzeczy z którymi musisz się oswoić. Dobranoc Harry.
- Dobranoc Profesorze. - Harry wyszedł z gabinetu dyrektora i skierował swe kroki w stronę swojego dormitorium. Miał totalny mętlik w głowie. Ale jedno wiedział, napewno Draco nie może się o tym dowiedzieć. Przynajmniej nie teraz. Wiedział, że Draco nigdy nie pozwoliłby na to by Harry zginął.
- Po co dyrektor ciebie wzywał? - zapytał Draco, gdy tylko Harry pojawił się w drzwiach. Nie ufał już dyrektorowi. Skoro pozwalał na takie traktowanie Harry'ego, nigdy mu nie zaufa.
- Omawialiśmy jak pokonać Voldemorta, trochę o głównej bitwie. Niestety na razie nie mogę powiedzieć ci szczegółów, bo nic nie jest jeszcze pewne. - Kłamał. Zwyczajnie kłamał Draco w żywe oczy. Ale nie kłamałby, gdyby nie miał jakiegoś konkretnego powodu. Skoro na razie nie jest w stanie wyjawić prawdy to poczeka. Szybko zmienił temat na esej z eliksirów, który mieli napisać dla Snape'a. Ten człowiek nigdy nie odpuści. Po pół godziny rozmawiania, po raz drugi tego dnia w pokoju krukona pojawił się skrzat domowy, lecz tym razem do Malfoya.
- Paniczu Draco. Mrozek przybył z wiadomością od Pana Lucjusza. Ma pan jak najszybciej zjawić się w swoim domu. Podobno to coś bardzo ważnego. Mrozek zabierze panicza do rezydencji Malfoy'ów.
- Dobrze. Zaczekaj chwilę. - zwrócił się do skrzata, po czym odwrócił swój wzrok na twarz Pottera. - Harry dasz radę nie wplątać się w jakiekolwiek kłopoty przez czas mojej nieobecności?
- Aż taką niezdarą nie jestem - powiedział na pozór obrażony, choć lekki uśmiech psuł cały efekt.
- No nie wiem. Będziesz na mnie czekał?
- Tak.
- No to do zobaczenia. - Pożegnał się i teleportował wraz ze skrzatem do swojego domu. Skrzat zaprowadził go do sali, w której ostatnimi czasy Voldemort przyjmował swoich śmierciożerców. Nagle zbladł. Miał zadanie do wykonania, o którym zapomniał. Tak bardzo zaczął brać pod uwagę Harry'ego, że zapomniał o swoim zadaniu. Pewnie Voldemort będzie chciał usłyszeć jak idą postępy. On go zabije. Albo bardzo boleśnie mu uświadomi, że nie wolno ignorować Czarnego Pana. Wszyscy byli już w pomieszczeniu. Usiadł przy swoich rodzicach nie świadom tego co się zaraz zdarzy.
- Zebraliśmy się dzisiaj tutaj, moi drodzy przyjaciele, żeby naznaczyć dwie osoby. Draco i Cho, chodźcie do mnie. - Draco szybko odnalazł wzrokiem krukonkę. Był zszokowany jej widokiem tutaj. Oboje stanęli przed Czarnym Panem, który kazał odsłonić im swoje lewe przedramie. Jedyne co później pamiętał to ogromny ból i zapach przypalanej skóry.
- Dobrze więc oficjalnie witamy nowych śmierciożerców w naszych szeregach. Draco, powiedz mi jak idzie ci naprawienie szafki zniknięć? - Spytał na pozór spokojnie, lecz gęsta atmosfera dawała znak, że ich pan jest wytrącony czymś z uwagi.
- Niestety w przeciągu ostatniego miesiąca, Harry Potter był umieszczony w pokoju życzeń co znacznie utrudniało mi naprawienie szafki.
- Ale to nie możliwe panie. Przecież Potter jest w azkabanie... - wtrącił się Avery.
- Harry Potter tydzień temu zaczął uczęszczać na zajęcia. Został uniewinniony, ponieważ złapano Glizdogona i przesłuchano go pod Veritaserum.  Za około dwa dni media mają poinformować społeczność czarodziejów o zaistniałej sytuacji - przerwała mu Cho. Czarny Pan przez chwilę analizował nowe informacje.
- Dobrze się spisałaś Cho. Z pewnych przyczyn musimy szybciej zaatakować Hogwart, niż planowaliśmy. Atak miał nastąpić dopiero za trzy miesiące. Musimy zaatakować jednak za niecały miesiąc. - Dalsza częś spotkania opierała się głównie na przejęciu ministerstwa i decydującej bitwie. Aż w końcu temat zszedł na Harry'ego. Serce Draco boleście się ścisnęło, kiedy zaczęli planować śmierć Pottera. Nie mógł sobie wyobrazić, że Harry'ego miałoby już przy nim nie być. Po spotkaniu porozmawiał jeszcze chwilę z rodzicami i wrócił do Hogwartu. Aportował się wraz z Mrozkiem do pokoju Harry'ego.
- DRACONIE MALFOYU!! CZY TY WIESZ KTÓRA JEST GODZINA?! NIE BYŁO CIĘ PONAD PIĘĆ GODZIN! CIESZ SIĘ, ŻE JUTRO JEST SOBOTA I BĘDĘ MIAŁ CZAS SIĘ WYSPAĆ! NAWET NIE WIESZ JAK SIĘ MARTWIŁEM! - nie zwrócił nawet uwagi na krzyki Harry'ego, tylko podszedł do niego i mocno objął nie zwracając uwagi na kilka łez płynących mu po policzku.
- Hej co się stało? - zapytał łagodnie, wyraźnie zmartwiony stanem chłopaka Harry.
- Proszę, obiecaj mi, że mnie nie zostawisz. Że zawsze będziesz przy mnie. - Potter nie wiedział co spowodowało, że Malfoy o coś tagiego go prosił. Z ukłuciem żalu w sercu odpowiedział:
- Obiecuję - po czym objął mocniej blondyna stojącego przed nim. Draco miał w tej chwili wielką ochotę pocałować bruneta, lecz przypomniał sobie jak ostatnio zareagował Potter. Był więc bardzo zdziwiony gdy poczuł ciepłe, malinowe wargi na swoich własnych. Po chwili zaczął oddawać pocałunek. Czuł się cudownie. Stłumił całym sobą jęk zawodu, gdy usta bruneta oderwały się od jego.
- Dobranoc Draco - usłyszał na odchodne gdy zielonooki zamknął się w swoim pokoju. Był pewien, że tej nocy już napewno nie zaśnie.

Niewinny skazaniecWhere stories live. Discover now