1/11

10.5K 674 395
                                    


Właśnie miał dotknąć kształtnych piersi okrytych blond włosami i cienkim aksamitem w kolorze różu, kiedy widok i każde odczucie zaczęło powoli niknąć i rozpływać się w ciemności. Próbował jeszcze ostatkiem sił wyciągnąć dłoń w stronę pięknej nieznajomej, ale słabł i gasnął niczym dopalający się knot świeczki. Potem zrobiło się zimno i pusto, na dodatek coś denerwująco szurało i skrzypiało. Coś jak klepki drewnianej podłogi, strzelanie w kościach, przesuwanie mebli. Kto normalny nie śpi o tej godzinie, tylko włóczy się po domu?

Zaraz. Przecież mieszkał sam.

Przerażony Jaskier uchylił powieki. Niechybnie była noc, a piersi blond nieznajomej tylko mu się przyśniły. Dziwne, bo nawet nie pamiętał jej twarzy, za to na cycki znalazłby co najmniej piętnaście poetyckich wyrażeń. Piosenka o cyckach świetnie sprzeda się na festynach. Myśli nad drugim wersem ballady przerwało coś ciężkiego i brzęczącego, uderzającego o podłogę. Nasunął kołdrę aż pod linię oczu i z zimnym potem wstępującym na czoło, nasłuchiwał dalej. Kolejny stukot, szuranie i sapanie. Ciężkie, jak u dzikiego zwierzęcia, może nawet warczenie.

Czy to demon? A może jakaś zbłąkana dusza przyszła ukarać go za cudzołóstwo i rozpustę. Bruxa, Kioszka, albo Kikimora. Kto byłby na tyle złowrogo do niego nastawiony, by rzucać klątwę? Może baron Benoa za "Sprowadzenie jego syna na złą drogę".

Nie, gdyby się dowiedział, pod jego małym mieszkaniem stałby teraz cały garnizon zbrojnych, a nie uprzykrzająca życie zwykła Kikimora. Coś potężnego zwaliło się na podłogę, a on zdrętwiał, w przerażeniu skulony pod kołdrą, jak za magiczną zaporą, chroniącą przed potworami jego tchórzliwe ego. A mógł szkolić się na rycerza, tak jak chciała mama.

- Panie potworze, nie zjadaj mnie. - Szepnął w ciemność. - Jestem tylko prostym bardem.

Nastała cisza, a on nie miał odwagi drgnąć. Dopiero po kilku minutach, gdy zdrętwiały mu wszystkie kończyny, bezszelestnie odchylił rąbek kołdry. Wysunął nogi na podłogę, wcześniej sprawdzając czy pod łóżkiem nie czai się jakiś trwożny stwór. W samej koszuli i bieliźnie podreptał wzdłuż pokoju, nie chcąc zdradzić swojej obecności.

Jego mieszkanie miało tylko dwie izby, więc nie trudno odgadnąć, że zagrożenie znajdzie w drugim pomieszczeniu. Przesmyknął i ukrył się za szafą stojącą tuż przy drzwiach. Z początku jego wzrok nie mógł przyzwyczaić się do ciemności, ale dobrze znał rozkład mieszkania i dokładnie pamiętał, że obok stołu, gdzie co rano jadł śniadanie, nie leży ciemne, niezidentyfikowane coś. Na dodatek wydawało mu się, że coś oddycha i rzęzi. Im dłużej przysłuchiwał się z ukrycia, tym bardziej zdawałi się, że skądś to charakterystyczne mruczenie zna. Podszedł bliżej, czując jak dygocą mu nagie kolana.

- Geralt? - Zapytał głupio - Na mą lutnię! To ty... - Dopadł do ciała, rzucając się na kolana. Nie zwrócił uwagi na wbijające mu się w skórę drzazgi drewna i okropnie śmierdzącą ciecz, oblepiającą pancerz Wiedźmina. Dopiero teraz dostrzegł kształt miecza leżący obok.

- Spokojnie Geralt, zaraz ci pomogę. Spokojnie. - Właściwie sam nie wiedział kogo uspokaja, siebie czy nieprzytomnego Wiedźmina. Zerwał się na nogi równie szybko jak padł i w pośpiechu zapalił kilka świeczek, żeby zobaczyć w jakim stanie jest przyjaciel.

Całą twarz Geralta pokrywały ciemne żyły. Wiedział co to znaczy, wspominał mu kiedyś o zatruciu eliksirami, ale nigdy nie widział go w tym stanie. Cały pancerz, spodnie i broń pokrywała mieszanka bordowej krwi i zgniłego, zielonego śluzu. Takiego samego koloru plamy pojawiły się na pociętej twarzy oraz szyi.

W pierwszej chwili oczywiście spanikował. Chodził po pomieszczeniu od jednego kąta do drugiego, goniąc swój własny cień. Nie miał pojęcia co robić. Nigdy nie ratował kogoś od zatrucia eliksirami, po walce z nie wiadomo jakim dziwactwem. Przełykał chaotyczne oddechy coraz łapczywiej, dlatego przysiadł na moment przy nieruchomym ciele, by opanować emocje. Najpierw musi sprawdzić funkcje życiowe, bo jakoś tak rzężenie ustało. A może nie mógł go usłyszeć przez własną panikę. Na samą myśl, że Geralt mógłby już nie żyć, zrobiło mu się słabo, ale pochylił się nad cuchnącym ciałem i przystawił policzek do uchylonych warg. Skoncentrował się na wychwyceniu oddechu.

Coś więcej| Geralt x JaskierWhere stories live. Discover now